SCREENSHOT NA USPOKOJENIE

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Zajrzałem do swojego telefonu i zobaczyłem statystyki. Okazało się, że mam na nim zapisanych 18 059 zdjęć i 2732 filmów video. Przewinąłem palcem przez część z tych materiałów i w pierwszej chwili nie byłem zdziwiony, bo zobaczyłem ogromną ilość swoich selfie. Najwięcej wykonanych z bardzo złej pozycji. Od razu zaznaczyłem, przeniosłem do kosza i z tych 18 059 zdjęć, nagle zrobiło się 11 000. Wiem, temat selfie muszę kiedyś przerobić na psychoterapii. Dalej zobaczyłem zdjęcia i relacje ze spotkań towarzyskich, które zawsze są pięknymi wspomnieniami, nawet jeśli ludzie z tych fotografii nie są już razem. Znalazłem zdjęcia z moich wycieczek do Gdańska i od razu obudziła się we mnie ochota, aby odwiedzić Pomorze. W moim przypadku leżenie na plaży nie wchodzi w grę, ale chętnie pospacerowałbym po Ogrodzie Oliwskim, a promieniami słońca nasyciłbym się nad Motławą.

Jednak najbardziej z tych wszystkich zapisanych na telefonie materiałów, zastanowiły mnie screeny, czyli zrzuty ekranu z tytułami artykułów do przeczytania, dalej screeny z okładkami książek do kupienia, screeny z tytułami filmów do obejrzenia, screeny z nazwami interesujących podcastów. Były też screeny do różnych wydarzeń, screen z linkiem do konferencji, której nie byłem w stanie obejrzeć w terminie, screen spotkania autorskiego (niejednego!), który rozpoczął się dokładnie wtedy, kiedy pracowałem, screeny do wywiadów na różnych kanałach w internecie oraz tytuły licznych audycji radiowych do odsłuchania. Okazało się, że duuużo, oj dużo mam do nadrobienia.

I tutaj zaczyna się problem, bo nie lubię mieć czegoś do nadrobienia, więc zacząłem zastanawiać się, jak to jest z tym moim czasem, skoro naprodukowałem tyle zaległości.

Uważam, że nie jest najgorzej. Tak, dużo pracuję. Realizuję kilka zadań na raz, ale przy tym wszystkim potrafię odpoczywać. Work life balance – tak, wdrażam go w życie, a z  leniuchowaniem jest mi bardzo po drodze. Pracuję, ale śledzę bieżące wydarzenia. Staram się oglądać programy informacyjne. Czytam. Słucham. Jednak zauważyłem, że szczególnie przez ostatni rok, treści zrobiło się tak dużo, że najzwyczajniej w świecie, nie jestem w stanie przez wszystkie przebrnąć, pomimo mojej ogromnej ciekawości i dużego zainteresowania.  

Staram się na bieżąco śledzić spotkania autorskie online. Każdego dnia w internecie goszczą ciekawi autorzy, którzy opowiadają o swojej twórczości. Często sytuacja wygląda tak, że jedno spotkanie autorskie rozpoczyna się o godzinie 17:00 i już podczas trwania tego spotkania, dostaję powiadomienie, że o 18:00 startuje kolejne, na które zapisałem się kilka dni wcześniej. Dalej dostaję zapytanie, czy potwierdzam swój udział w spotkaniu autorskim, którego start przewidziany jest na godzinę 19:00. Jasne, że potwierdzam, ale wiem też, że o 20:00 mam relację z konferencji psychologicznej, którą chciałbym obejrzeć. Z drugiej strony wzywają mnie obowiązki domowe, a sms-y przypominają, że jeśli nie odbiorę paczki z paczkomatu, to wróci do oddziału. Więc robię screen ekranu, to pierwsze co przychodzi mi do głowy. Takim sposobem tworzę zaległości. W międzyczasie dzwoni mama, która zarzuca mi, że nie wiem co pilnego dzieje się na świecie. Akurat nie wiem, bo jeszcze nie zdążyłem zajrzeć na strony informacyjne. Następnie słyszę narzekania przyjaciół, którzy chcieliby porozmawiać ze mną o topowych serialach na Netflixie, a ja nie mam nic do powiedzenia na ten temat, bo wieczorami czytam, zamiast oglądać. Coś kosztem czegoś. Niestety …

Kiedy byłem mały, czas tak nie pędził. Wręcz przeciwnie, dłużył się. Z uważnością można było przyglądać się światu. Teraz wszystko goni do przodu. Wykonuję screeny, aby selekcjonować to, co dla mnie ważne. Zapisuję, aby pamiętać i nadrobić w przyszłości, bo aktualnie wszystkiego jest tak dużo, że jako widz i obserwator nie nadążam. Screeny mnie uspokajają, ale potem podczas oglądania ich, czuję się niespokojny, że znowu nie mam czasu nadgonić. ,,I w koło Macieju!” – jak to mawiała moja babcia. 

Jednak cały czas mam z tyłu głowy fakt, że za 38 lat osiągnę wiek emerytalny i wtedy do tych screenów zajrzę. Będę bujać się w fotelu, pić herbatę i nadrabiać. 

Przede mną jeszcze 38 lat zbierania materiałów.

Reklama