,,Moim przyjaciołom, którzy napędzali mnie, abym zaczął pisać. Oto coście narobili. Szalenie Was kocham”.
Tak zadedykowałem moją pierwszą książkę. Uznałem, że moi przyjaciele, którzy wpadli na pomysł, żebym rozpoczął literacką przygodę, zasługują na wpis i takie słowa. To oni uwierzyli we mnie, chociaż ja nadal mam z tym problem. To oni dostrzegli we mnie potencjał, zwracając uwagę, że historie, które im opowiadam lub opisuję w wiadomościach na Messengerze, są tak śmieszne, że muszę przeistoczyć je w historię książkową.
– Michał, przecież Ty powinieneś napisać książkę! – słyszałem. – Jasne, że komediową, bo tak kapitalnie opowiadasz – stwierdzali, bo bardzo dobrze mnie znają i najlepiej wiedzą co do mnie należy.
To właśnie oni odkryli we mnie tą komediowość, bo wiadomo, jak to jest, sami zawsze myślimy, że to co mówimy nie jest przebojowe, a swoje żarty traktujemy jako mało udane. Chociaż żart „Dlaczego żyrafa nie zbankrutuje? Bo ma spółkę ZOO” uważam za najlepszy jaki znam. Ba, najlepiej go opowiadam, bo o teściowych nie umiem. Przynajmniej jeszcze.
Moi wariaci, moi przyjaciele, ich napęd, który wysyłali do mnie, wszystko to doprowadziło do tego, że w 2019 roku otworzyłem plik tekstowy z zamiarem stworzenia komedii. Teraz, w 2021 książka już jest, a oni wykupili pół nakładu. Wiem to, chociaż pewnie mi się do tego nigdy nie przyznają.
Nie przypominam sobie sytuacji, w której rozstałem się z moją przyjaciółką bądź przyjacielem w atmosferze skandalu. Jeśli moja przyjaźń kończyła się, to zawsze w sposób naturalny. Bo ktoś długo nie miał czasu, bo ktoś zmienił pracę, bo ktoś przeprowadził się do innego miasta, bo ktoś wszedł w nowy związek i temu całkowicie poświęcił swój czas. Kilka przyjaźni urwało się z dnia na dzień. Po prostu w pewnym momencie poczuliśmy, że nic nie wniesiemy w swoje życie, przestaliśmy się rozumieć, dogadywać, a wspólny czas się dłużył. Tak ot, po prostu przeminęło z wiatrem. Wypaliło się. Rozstania przyjaciół – to kolejny powód, który wpływał na to, że pewne relacje nie przetrwały, bo ciężko było stanąć, po którejś ze stron, zwłaszcza, że sam kontakt mocno się zmienił i zdystansował.
Przyjaźń jest weryfikowana w chwili, w której ktoś osiągnie sukces. Moi przyjaciele osiągają je nieustająco. Zmieniają pracę, pną się po szczeblach kariery, rozwijają swoje biznesy, kończą kursy opatrzone certyfikatami, zdobywają miłość bądź walczą o nią. W każdej sytuacji pojawiam się i jestem z nimi (najczęściej z prosecco). Radzę, wspieram, kibicuję. Nie ma między nami zazdrości. Ja też mam swoje sukcesy. W mojej skali, więcej mniejszych niż tych większych, ale dla moich przyjaciół każdy jest ważny. Przyjaciele to ludzie, z którymi można świętować wszystko. Nawet osiągnięcie 10 000 kroków wyliczonych przez krokomierz.
Ja mam to szczęście, że mam przyjaciół, którzy są blisko mnie. Cieszą się, a przede wszystkim wymyślają dla mnie plany (czyt. „Napisz książkę!”) wywracając moje życie do góry nogami.
W swoim pędzie i licznych obowiązkach, staramy się znajdować dla siebie czas. Często jeden telefon lub sms o 22:00 w sobotni wieczór z propozycją spotkania, potrafi zburzyć wszystkie plany, ale dla najbliższych przyjaciół, swoje plany (np. na sen) burzy się z przyjemnością.
– Wpadasz? Musimy pogadać.
No pewnie, że wpadam, bo wiem, że druga strona tego potrzebuje. Często nasze spotkania okrasimy humorem i od razu wszystkim jest lepiej. Przyjaźnie są po to, aby było nam weselej.
Życzę Państwu najlepszych przyjaciół. Takich, którzy są, bo obecność jest najważniejsza.
Jest lato. Zabierzcie swoich ludzi do jakiegoś zielonego ogródka. Dajcie sobie dużo uwagi i nadziei.
Chciałbym kiedyś napisać książkę o prawdziwej przyjaźni. Z tym, że nie będzie to komedia, bo przyjaźń to temat, do którego trzeba podejść bardzo poważnie.
Friends forever! Peace & Love!
Autor: Michał Krawczyk