Szanowni Państwo, jakże miło mi powitać Was w kolejnym odcinku przygód motoryzacyjnych ze mną, czyli kimś Wam podobnym, bliskim. Kimś, kto nie zastanawia się czy jego chłodnica jest w stanie ogarnąć ten silnik, który ma milion czegośtam oraz w jaki sposób zamontować wydech, żeby go nie zamontować. Podobnie jak Wy, szukam samochodów, które są do użytkowania przez większość czasu dla większości ludzi. I opowiem Wam szczerze jak praktycznie wygląda tego rodzaju zabawa, bez ściemy, bez przymilania się nikomu, bo może skapnie mi coś totalnie ekstrawaganckiego.
Tym razem wpadła mi w ręce nowa Kuga, a konkretniej Ford Kuga. Coś jak Bond, James Bond, gdyby 0,7 był ogromnym zapaśnikiem ubranym w sexy spandex. Tym właśnie bowiem jest Ford Kuga. Olbrzymem. Potężną bestią, którą widzisz, gdy wychodzisz na parking przed blok zarówno podczas spojrzenia w prawą, jak i w lewą stronę. Wybija się ponad większość aut, przez co przejście z mojego niskopodłogowca do tej straszliwej maszyny było dość przerażające początkowo. Ale do tego jeszcze wrócimy.
Co warto wiedzieć o Kudze, jeśli tak to się odmienia?
Kuga otóż powstaje już od 2008 roku. Jest to obecnie trzecia generacja tego samochodu. Szczerze mówiąc nie widywałem tego obiektu zbyt często na drogach, nikt też nie chwalił się jakoś posiadaniem takowej, co nie znaczy, że nie cieszyła się popularnością. Duże auto, nie zniszczy portfela pod względem napraw, jak i zakupu, silnik mocny, fajny, przyjemny, dużo miejsca, można wozić swojego legwana i/lub dzieci. Żyć nie umierać. W tym zestawieniu Kug (a chciałoby się napisać Kóg) nasza trójeczka wypada stuprocentowo i zdecydowanie najlepiej. Wynika to z kilku kwestii. Po pierwsze – estetyka. To już nie jest taki wyższy klocek, panowie, panie i osoby nieokreślające się takowo. To zgięcia, upięcia, wygięcia, skoki i upadki. Ktoś się przyłożył do tego i to procentuje. Samochód bowiem to już nie są tylko cztery koła, kierownica i buda. Teraz to DOŚWIADCZENIE! I taką Kugę to już można doświadczać normalnie, nie ma wstydu przed rodziną czy na drodze, ładnie wszystko jest pomyślane, pewnie z większym budżetem można nawet wyeliminować plastik, ale to też nie przeszkadza specjalnie. Ogółem – bardzo ładnie.
Co do wnętrza – jest ono estetyczne, proste, jasne i oczywiste, choć muszę przyznać, że multimedialna kierownica jeszcze nigdy nie była mi aż tak multimedialną. Chwilę mi to zajęło, żeby ogarnąć wszystkie kliknięcia. Lekko sporty, ale raczej family look, nie mam zastrzeżeń. Będą w tym samochodzie człowiek czuje się jak opatulony pierzyną miś z rodziną misiów obok i tym legwanem, o którym było powyżej. Zasadniczo – spoko. Co jednak mnie nieco męczyło i muszę to powiedzieć z bólem to system operacyjny Forda, z którym nie mogłem się niestety dogadać zupełnie i wydaje mi się, że to kwestia mnie, że on mnie po prostu nie lubi. Bo co chciałem wpisać ulicę jakąś, żeby dojechać i myślałem, że się nie kliknęło, to się jednak kliknęło i zamiast Marszałkowska było mmmmmarszałkowska. Zacina się on bowiem co nieco i trochę mi brakowało androida niestety. Niemniej, można użyć Ford SYNC i bluetooth i jakoś to obejść. Co należy jednak pochwalić to piękne animacje zmiany trybu. Pustynia, wyścig, zamarznięta planeta – wygląda to naprawdę przyjemnie i ładnie, i w ogóle.
Co do auta samego w sobie. Pod maską brzmią różne wersje, a jest ich multum, toteż przeklejam po prostu:
R3 1.5l EcoBoost 120 KM
R3 1.5l EcoBoost 150 KM
R4 1.5l EcoBlue Diesel 120 KM
R4 2.0l EcoBlue Diesel 150 KM
R4 2.0l EcoBlue Diesel 180 KM
R4 2.5l Hybrid 225 KM
R4 2.5l Plug-in Hybrid 225 KM
Cóż to oznacza w praktyce? Duże możliwości wyboru. Ja dostałem fajny dieselek, 2.0, hybrydka, wszystko na swoim miejscu. Palił mi jakieś 5-6 litrów plus trochę prądu i tego niebieskiego płynu, co by nie zniszczyć planety zbyt szybko. Generalnie – genialnie. Dostałem cały bak, oddałem z ¼ , a w międzyczasie jechałem w trasę, do znajomych, od znajomych, na drinki bezalkoholowe, wożąc kogoś, nie wożąc nikogo tylko podróżując z myślami swymi na temat sytuacji w Turkmenistanie i co by było, gdyby się interesował tym krajem. W każdym razie, jest przestronny, szybki, bo coś powyżej 9s do setki ma, a tak naprawdę nikt nie potrzebuje jeździć szybciej tym samochodem i ekonomiczny. Czego chcieć więcej?
Właściwości jezdne natomiast – zależy jak czujesz. Pierwsze dwa dni nie znosiłem tego auta, po tygodniu nie chciałem się z nim rozstawać. Nie miałem po prostu tyle doświadczenia z SUVami i wydawało mi się co chwilę, że wykopyrtnę się na bok i już nie wstanę. To jednak jakieś półtorej tony jest, ponad nawet, więc to nie jest tak, że by mnie nie trzasnęło. Czuć to zresztą na hamulcach, więc nie przesadzajcie, choć akurat system Wam pomoże ZAWSZE. Z podkreśleniem na ZAWSZE podwójnym, ale o tym za chwilę. W każdym razie, nie wykopyrtnąłem się ani razu, co więcej, gdy już przestałem się bać, okazało się, że jest to zgrabne, sprawne, miłe i powabne autko, które chętnie wyprzedza, wymija, wciska się jak musi. Dodatkowo, nie straszne mu są krawężniki, dziury na drodze wielkości krateru ani inne podobne. Nie do końca podobały mu się natomiast…drobne wyboje. Nie wiem dlaczego, może ma po prostu wrażliwe oponki na takie małe rzeczy. Jak taki ogromny kulturysta, który boi się szczepionek. Z czym mniejsza zresztą. Prowadziło się go po fordowsku, przyjemnie, dobrze się bujał na po pasach i naprawdę można było się zrelaksować. Niestety, nie udało mi się wystartować na pełnej na światłach, bo trochę mu było za ciężko i koła kręciły się przez mikrosekundę w miejscu, ale jak już ruszył to z potencjałem Usaina Bolta i wynikami naszych polskich sprinterów. Czyli – nie tak źle.
Co jednak irytowało w tej całej jeździe to systemy strachu AKA bezpieczeństwa. Kuga bardzo denerwowała się na mnie, gdy chciałem cokolwiek lekko wyminąć, wjeżdżając na boczny pas, który jakże wspaniale rozpoznawała. Trzęsła kierownicą, krzyczała na mnie, a gdy musiałem szybko usunąć się z drogi jakiemuś panu w samochodzie wiadomej marki i autko jeszcze nie uznało, że jestem w bezpiecznym miejscu, blokowała mi kierownicę, płacząc, że co ja sobie w ogóle wyobrażam, czy ja chcę zginąć? Tryb matki można jednak wyłączyć w ustawieniach, ale jak kto woli. Ja zostawiłem, bo czułem się taki zaopiekowany jak jeszcze nigdy. Wiadomo, że powinno się nosić czapkę w zimie, ale czasami trzeba iść na żywioł. Może to będzie zapalenie płuc, a może koncert z przyszłą żoną, a przynajmniej kimś, kto przez 3 tygodnie nie będzie odpisywał na wiadomości, ale po trzech tygodniach napisze, że była na wakacjach i potem już się nigdy nie odezwie. Żeby wygrać, trzeba grać.
Reasumując. Czy warto kupić Kugę? Tak, jeśli potrzebujesz auta dla rodziny, dla siebie, wozisz coś gdzieś, nie wiem, normalnie żyjesz po prostu. Nie jest aż taka droga, naprawdę. Zaczyna się koło 80, kończy pewnie koło 200 tysięcy, ale wiadomo, gdzieś się znajdziemy, pozdro. Inne powody – pewne auto, dobre auto, nie niszczy się, można jechać na crossroad, a potem płakać jak się lakier zarysuje. Rodzina wejdzie, pies, kot, nawet babcia na upartego. Wózek tak samo. Nie pali dużo. Mało też pije. Miły, dobry i ciepły. Nawet trochę ekscytujący jak na tego rodzaju autko. Nikt nie będzie zawiedziony z powodu tego zakupu. Chyba, że myślał o czymś, co ma 2 sekundy do setki i nie jest w stanie podjechać pod krawężnik. To wtedy faktycznie, auto bez sensu, grat, złom itd. Resztę natomiast – serdecznie zapraszam.