Wiele mówi się obecnie o modzie na crossovery. Niektórzy twierdzą, że to abominacja, która powinna zniknąć z ulic. Większość natomiast uważa, że to jedyna słuszna droga i faktycznie, całość motoryzacji przyklasnęła temu pomysłowi i hatchbacki zaczynają zniknąć z ulic, sedany są coraz mnie popularne, coupe leży w odmętach przeszłości lub luksusu, a coraz to nowsze pomysły producentów wyglądają coraz bardziej, cóż, crossoverowato właśnie.
Skoro zatem tak już jest i tak już będzie, będziemy musieli również i my pochylić się nad owym fenomenem i stwierdzić – cóż warto, skoro i tak trzeba?
W nasze ręce trafiła słynna onegdaj i w zasadzie znowu – Puma z silnikiem 1.0, 155 KM, miękka hybryda z ciekawym pomysłem na siebie. Jak wypada na tle konkurencji i czy warto było szaleć z nią?
Odpowiedź prosta brzmi: tak. Odpowiedź skomplikowana natomiast – to zależy od potrzeb. Czym bowiem Puma jest? Definitywnie jest samochodem. Zaskakująco sprawnym, bo setkę osiąga w 9 sekund. Jak każdym fordem jeździ się fajnie, zawieszenie jest miękkie i, co jasne, jest to nowy, współczesny samochód, więc nie będzie miał większych usterek. To już nie są czasy, kiedy wypuszczało się cokolwiek, bo to już ten czas. Coraz mniej jest typowych gniotów, które są zupełnie bez sensu. Co zatem jest więcej w Pumie niż być powinno?
Otóż – wszystko co potrzeba i trochę więcej. Można podłączyć telefon kabelkiem i cyk, mamy np. Android Auto. Mamy indukcyjną ładowarkę. Mamy sporo trybów w zależności od potrzeb. Mamy niskie spalanie przy jeżdżeniu odpowiedzialnym i średnie przy trochę mniej. Mi wychodziło koło 7-8/100, ale nie oszczędzałem jej zupełnie. Standardowo da radę zrobić pewnie coś koło 5l/100, czyli nie ma tragedii. Mamy sprężarkę typu turbo, która nawet jest w stanie nadać autu całkiem ciekawej natury na drodze. Mamy też wysokie auto, któremu niestraszne jest 90% Warszawy. Nic nie czuć, przyjemnie, fajowsko i w ogóle. Mamy też całkiem sporo miejsca. Może nie są to wielkości suvove, ale ze trzy walizki wejdą, wózek też, wszystko się zgadza. W dodatku, linia odróżnia się nieco na tle crossoverów marek dalekowschodnich, nie jest kalką, ale wariacją na temat tej budy, co sprawia miłe ostatecznie wrażenie.
Z rzeczy, które myślę, że mogłyby zniknąć lub zmienić się to raczej niepotrzebna już dźwignia ręcznego, bo to tylko miejsce zajmuje i dość standardowa konstrukcja skrzyni biegów. Wydaje się, że koncepcja z Kugi, czyli pokrętła skrzyni automatycznej dodałoby wnętrzu nowoczesności i elegancji, a jednocześnie oszczędziłoby całkiem sporo miejsca. Prawdopodobnie kolejne wersje będą już bez tego.
Innymi słowy, Puma w swojej klasie jest zasadniczo jednym z najsensowniejszych wyborów, ale nie jest to wybór tylko z rozsądku. Jest w tym aucie trochę fantazji. Nie jest to Mustang rzecz jasna, ale pobawić się można i naprawdę, nikt nie będzie się wstydził, wysiadając z Pumy. Nie dziwota więc, że tyle udało się jej wygrać nagród. Kolejna z nich, czyli szczera polecajka ze strony Anywhere.pl, może wylądować w wirtualnej gablocie Forda.