W mieście robi się coraz tłoczniej, brakuje miejsc do parkowania, a w korkach tracimy coraz więcej czasu. Z tego powodu warto pomyśleć o szybszej i sprawniejszej alternatywie dla samochodu jaką jest skuter lub motocykl. Z racji na możliwości, które daje prawo jazdy kategorii B, zdecydowałem się na przetestowanie elektrycznego skutera Super Soco CPX, który jest odpowiednikiem spalinowego silnika 125cc.
Marka Super Soco jest chińskim producentem motocykli, który dość szybko zadomawia się na naszym podwórku. Mimo pochodzenia, ciężko się o cokolwiek przyczepić, ich pojazdy są przyjazne cenowo dla dużego grona odbiorców, a komponenty jakie stosują w swoich pojazdach dostarczają im zaufani dostawcy, tacy jak LG, Bosh, Samsung czy Panasonic. Producent w swoim katalogu ma na razie tylko sześć modeli jednośladów, a CPX jest ich flagowym skuterem w klasie 125, umożliwia szybkie, bezszelestne i praktycznie darmowe przemieszczanie się po zakorkowanym mieście.
Pierwszym ważnym aspektem tego pojazdu jest jego prowadzenie. 16” z przodu i 14” z tyłu, co jest rozwiązaniem bardzo popularnym w japońskich pojazdach, dają dużą pewność i komfort podróżowania, a różne nierówności występujące na warszawskich ulicach, takie jak tory tramwajowe lub studzienki kanalizacyjne, pokonujemy bez zauważania ich. Dodatkowo, sposób spawania ramy z kołyską sprawia, że skuter prowadzi się jak motocykl – jest sztywny i nie ma typowo chińskiej przypadłości, czyli wrażenia jakby miał się złamać na wybojach. Dużym atutem jest kanapa, obszerna i komfortowa. Dzięki temu mam wystarczająco dużo miejsca, by zabrać ze sobą pasażera lub pasażerkę i nie martwić się, że po godzinnej przejażdżce zdrętwieją mi nogi. Skuter z zasady powinien być pojazdem wygodnym i ten to potwierdza.
Przechodząc do aspektów technicznych, silnik ma 6Kw mocy maksymalnej i aż 171 Nm momentu, jest to w 100% wystarczająca moc, by rozpędzić się do ponad 100km/h, a na światłach móc uciec przed samochodami. Miałem do dyspozycji wersję z dwiema bateriami, więc mogłem przejechać około 200km na jednym ładowaniu. Oczywiście, jest to możliwy zasięg przy jeździe miejskiej, gdzie jedziemy ok 50-60km/h, natomiast na obwodnicy, na której trzeba utrzymywać prędkość co najmniej 90km/h, aby jechać na równi z tirami, byłem w stanie przejechać ok 100km. Przy wersji z pojedynczą baterią zasięg podwójnie nam się zmniejsza. Skoro już powiedzieliśmy sobie o zasięgu to ile będzie trwało „tankowanie”? Dobrą informacją jest fakt, że baterie można zabrać ze sobą do domu i naładować je z domowego gniazdka, co jest dużym udogodnieniem dla osób mieszkających w blokach, którzy nie są w stanie podpiąć do ładowania motocykla w garażu lub nie posiadają na osiedlu ładowarek do pojazdów elektrycznych. Producent w zestawie dołącza ładowarkę, dzięki której naładujemy baterię do pełna w trzy i pół godziny. Niestety kiedy decydujemy się na używanie dwóch baterii, musimy zrezygnować z miejsca w bagażniku pod kanapą, ponieważ zapełnią one całą jego przestrzeń. W takim wypadku należy zamontować kuferek na bagażniku, aby zyskać miejsce na przechowywanie np. kasku lub plecaka. Jednakże, nie zawsze musimy ograniczać przestrzeń przechowywania w naszym skuterze kosztem zasięgu, na krótsze dystanse rekomenduje się wyjęcie dodatkowej baterii i zostawienie jej w domu, kiedy nie jest nam potrzebna.
O nasze bezpieczeństwo zadba wydajny układ hamulcowy z tarczami 240mm z przodu i 180mm z tyłu, z systemem CBS który rozdziela siłę hamowania na obydwa koła w razie potrzeby awaryjnego zatrzymania się oraz pełne oświetlenie w technologii LED. Fajnym dodatkiem jest kluczyk wyposażony w możliwość zdalnego uruchomienia pojazdu, dzięki czemu nie zgubimy naszego pojazdu na parkingu pod galerią handlową. Skuter wyposażony jest również w system bezkluczykowego dostępu, który sprawi, że nie będziemy musieli szukać ich w kieszeni, lub co gorsza w damskiej torebce.
Wszystko fajnie, ale ile to kosztuje? Cennikowo od 19 900 za wersję z 1 baterią + 5 000zł za drugi akumulator. Wiele takich pojazdów trafia do firm, na co można uzyskać dofinansowanie z programu Mój Elektryk, prowadzonego przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, więc za “bogatszą” wersję przyjdzie nam zapłacić, jak za podstawową.
Podsumowując, dzień spędzony z CPXem, przejechałem około 250km, doładowywałem go podczas obiadu i zapłaciłem za to ok 12zł. W identycznym pojeździe z napędem konwencjonalnym musiałbym zapłacić 45zł, natomiast 90zł w małym aucie miejskim. Mogłem korzystać z bus pasów, zapomniałem o istnieniu korków na jeden dzień, nie miałem problemu ze znalezieniem miejsca do zaparkowania i nie musiałem za nie płacić. Bilans… oceńcie sami, mi ten pojazd przypadł do gustu szczególnie pod względem oszczędności w codziennym użytkowaniu. Taką oszczędność czasu lub gotówki na pewno docenią osoby zabiegane w codziennym natłoku obowiązków, jak i ci, którzy chcą odłożyć dodatkowe kilka złotych.