KARS: Volvo S90 T8 Recharge – samochód doskonały, jeśli nie masz skłonności psychopatycznych

Jakub Wejkszner

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Jest dzień. Zimny dzień. Śnieg uderza mnie w twarz. Lekko zawiany taksówkarz opowiada mi historię swojego ostatniego melanżu, który chyba jeszcze niespecjalnie się skończył. Gołębie, choć w większością śpią, zdołały jeszcze w akcie desperacji, łabędzim (sic!) śpiewem, zbombardować mnie i mój samochód. To jednak nie ma znaczenia. Jestem człowiekiem z misją. Jestem człowiekiem, który już niedługo odbierze Volvo S90 na testy.

Pani Volvo przywitała mnie bardzo przyjaźnie. Powiedziała mi, że tak, mogę tym samochodem pojeździć przez tydzień. Nie, nie mogę go sobie zabrać. Tak, powinienem unikać kolizji i wypadków. I czy mógłbym po drodze wziąć jakieś cukierki na recepcję. Musiałem przystać na te drakońskie prośby. W końcu dotarłem, po śniegu.

Volvo S90 T8 Recharge, hybryda, około pięciu sekund do setki, wygodna, przyjazna, milutka, w środku luksusowa, potężna, nie aż tak droga, nie aż tak tania, zwracająca uwagę i jednocześnie przedzierająca się wręcz niepostrzeżenie przez miasto. A najgorsza jest przenikająca na wskroś świadomość, że to tylko na chwilę, że to, jak w grach komputerowych, przedstawienie możliwości naszej postaci na wyższym levelu, byśmy chcieli dążyć do tego, chcieli to zdobyć. Tym właśnie jest Volvo S90.

Naczy, też bez przesadyzmu, bo sam bardzo wielką miłością darzę swój samochód, nawet jak kaszle i psują mu się światła (bladź). Niemniej, S90 to samochód wyjątkowy. Na wielu poziomach. Wszyscy, którym pokazałem to auto, pytali mnie ile taka przyjemność kosztuje i robili sobie szybkie kalkulacje czy może, w sumie, a dlaczemu by nie, jakiś leasing, zawsze można ukraść. Ten samochód robi po prostu wrażenie. Gdy patrzysz na niego z zewnątrz, otula Cię przyjemne uczucie, że to Ty zaraz tam wsiądziesz, zanurzysz się w tym wygodnym fotelu i pojedziesz gdziekolwiek po cokolwiek. Tylko po to by się przejechać.

Ogromną zaletą S90 i Volvo w ogólności jest to, że mimo ekstremalnej popularności wszelkiego rodzaju wysokich aut, crossoverów i innych overów, S90 to klasyczna limuzyna. Długi, szeroki, nisko przy ziemi. Sedan zawsze w moim sercu będzie miał miejsce przed wszelkimi dziwactwami ostatnich lat. Tak samochody wyglądały bowiem w czasach mojego dzieciństwa. Linia Volvo nie jest kosmiczna i nowoczesna. Jest klasyczna i elegancka. Daleko mu do dalekowschodnich konceptów, ale też nie jest  to klasyczne pudełko. Volvo sprawnie połączyło elegancję, szyk i klasykę w luksusowym koncepcie. TL;DR – z zewnątrz ładny.

Środek jest również wysokojakościową produkcją szwedzką, gdzie nie ma miejsca na przypadkowość i kosmonautykę. Miałem wiele zarzutów co do projektów Volvo sprzed lat, które były bardzo oszczędne w wyrazie, mówiąc delikatnie. W S90 jest zupełnie inaczej. Bizancjum, która dopada człowieka w środku tego auta zapiera w piersiach to, co się w piersiach zapiera. Wszystko jest na wyciągnięcie ręki, wszystko jest ładne, wszystko jest ach i och, i w ogóle. Oczywiście, w ramach tego, mamy wszystkie udogodnienia, które moglibyśmy potrzebować. Mamy mikro ekranik, który pokazuje nam prędkość, trasę i czasami piosenki, co zresztą możemy sobie ustawić. Jest ekran większy, który kontroluje nam wszystkie elementy w samochodzie, z nawigacją i innymi pierdołami, masażem, zmianą zegarów, oświetleniem wewnętrznym i zewnętrznym auta etc. etc. Volvo dba, by kierowca, jak i pasażerowie czuli się dobrze i ekskluzywnie. Volvo dba o Ciebie jak Twoja matka. Nawet przyniesie Ci kocyk jak Ci zimno, zaśpiewa regionalną kołysankę o Wojtusiu czy innej pierdole, a także, nierzadko, ogarnie Ci PIT oraz gdzie można kupić dobrą chemię z Niemiec. Naprawdę!

Zajrzyjmy zatem pod maskę, by oczom naszym ukazała się las…silników. W sensie, ma dwa silniki. Jeden na prąd z węgla, drugi na ropę z Norwegii. Tak czy inaczej, działają one wspólnie lub osobno, zmniejszając lub zwiększając odpowiednio spalanie. Zbyt wiele na tym silniku nie pojeździmy, ale jak podepniemy go na noc to powinien cały dzień wytrzymać, co jest niewątpliwym plusem. Minusem natomiast, że jak się go nie podepnie i jeździsz na tfu, spalinach z ropy, a nie z węgla jak prawdziwy eko-świr, wtedy nasze spalanie sięga około 10-12 l/100 REALNIE, więc jest to średnio wysoka ilość, ale ilość zauważalna. Silnik benzynowy 2.0 ma moc 303 KM, elektryk natomiast – 87. Dzięki tej kombinacji, samochód jest pierońsko szybki, do setki ma ledwo co ponad 5 sekund, więc bierzecie właściwie wszystkich wszędzie w mieście (kolejny przykład wyższości nad cross-suvami). Czy prowadzi się go fajnie. Nie. Prowadzi się go genialnie. W ogóle nie czuć jego ogromu, aż do momentu parkowania, gdzie wystaje ze wszystkich możliwych dziur. I krańców.

Czy warto ten samochód kupić – oczywiście. Ale – zależy. Bo na ten przykład, jak ma się dopłatę od rządu to na ten prądowy to może coś i nawet skapnie. Niemniej – zaczynamy zabawę od ćwierć miliona. Wzwyż. Nawet do blisko 400k za pełen pakiet z wszystkim (wraz z tą chemią z Niemic i zniżkami na meble). Pojawia się zatem pytanie, czy ów samochód może porównywać się z samochodami drogiej konkurencji w wersji np. z 2019? Albo czy, wydając 400 tysięcy, nie wydać już np. 600? To jest coś, na co sobie trzeba samemu odpowiedzieć. Z doświadczenia wiem, że obsługa Volvo jest dużo bardziej ekonomiczna i przyjazna niż droższych współbraci motoryzacyjnych np. z Niemiec. Samo S90 nie ma również żadnych minusów, które mogłyby sugerować, by jednak szarpnąć się na coś z roku 2021 czy na używkę z 2019 z Bawarii czy skądkolwiek. Pytanie zasadnicze, jakie trzeba sobie zadać to – czy tamci oferują coś na tyle lepszego, co sugerowałoby dopłacenie tych 200 tysięcy lub wzięcie używki (po 3 latach zawsze się psują paskudy, pamiętajcie, gwarancja wygasa). A to już pytanie, na które odpowiedzieć sobie musi każdy w swoim zakresie. Jak dla mnie skandalem było to, że partnerka moja powiedziała, jakoby Volvo S90 było jedynym autem testowanym przeze mnie, które jest ładniejsze od mojego prywatnego. Zostawiam Was zatem z moim smutkiem i wielką okejką dla S90 T8 Recharge.

 

 

Reklama

W każdym wieku jest dobry czas na zmiany

Czy można przeżyć swoje życie kilka razy? Na pewno można je zmienić! O odwadze w dążeniu do autentyczności i prawdziwego szczęścia opowie Agata Igras. W tym odcinku Ela Lepianka i Agnieszka Balicka przeprowadzają rozmowę, w której odkrywają niesamowicie pasjonującą podróż przez wszystkie kontynenty aż do źródła prawdy.

Moje prace ożywają | Aneta Barglik

Nowe nazwisko na artystycznej scenie Warszawy – o niej będzie głośno! Aneta Barglik – malarka abstrakcyjna poruszająca się w nurcie ekspresjonistycznym, rzeźbiarka i właścicielka autorskiej galerii sztuki. O dobrej energii w sztuce, pejzażach emocjonalnych i byciu tu i teraz. Spotkanie prowadzi Karolina Ciesielska.