Otto Wacker. Fałszerz van goghów

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Krótkie nieco nerwowe pociągnięcia pędzla nie wystarczą, by stworzyć idealny obraz, a na takich dziełach Ottonowi Wackerowi zależy najbardziej. Chociaż w życiu imał się różnych zajęć, doskonale odnalazł się w roli fałszerza i okłamał niejedną osobę.

Trudne początki

Nie od razu myśli o kopiowaniu znanych dzieł sztuki. Tańczy, trafia do kabaretu, gdzie poznaje tajniki gry aktorskiej, uczy się wpływać na ludzką psychikę i kłamie. W Niemczech opowiada dowcipy, uwodzi wdziękiem i elokwencją. Wackerowi nie brakuje pewności siebie, dba, aby nie mówić o sobie zbyt wiele. Nie wiadomo skąd ma pieniądze, gdzie mieszka, z kim się spotyka ani, co robi w wolnym czasie.

Pytania o życie prywatne zbywa niecierpliwym machnięciem dłoni. Bywa natarczywy i nieprzyjemny, kiedy ktoś drąży temat.  Urodzony w połowie sierpnia 1898 roku w Düsseldorfie mężczyzna opowiada niestworzone, będące wytworem wyobraźni historie. Sekrety i tajemnice pozwalają mu wykreować legendę na swój temat. Według niej Otto jest biednym taksówkarzem marzącym o byciu artystą. Jaka jest prawda?

Sława

Paul Cassirer jest ostrożny gdy przyjmuje do swojej galerii nowe dzieła. Uważnie czyta dokumenty, sprawdza je, dopiero potem wystawia prace na sprzedaż. Jeden błąd może kosztować go utratę reputacji i budowanego od dawna zaufania. Zatrudnia najlepszych ekspertów, może pochwalić się niesłabnącą ilością zamówień. Kolekcjonerom podobają się klasyczne obrazy traktowane jako pewna lokata kapitału. Kiedy więc w urządzonym ze smakiem wnętrzu zjawia się wysoki tyczkowaty mężczyzna, Paul nie wygląda na zachwyconego.

Zmienia zdanie gdy na stole ląduje 30 płócien van Goga. Rzekomo pochodzące ze zbiorów rosyjskiego księcia kompozycje sprzedają się na pniu. Prace są tak dobre, że nikt nie zadręcza się sprawdzaniem papierów, a cenieni marszandzi na czele z dr Baartem de la Faile wydają pozytywne opinie. Twórca „Katalogu dzieł van Gogha”, albumu opisującego wszystkie znane do tej pory malowidła Vincenta z radością umieszcza w nim kolejne prace, czego później żałuje.

Słowne potyczki

Eksperci mają sporo wątpliwości. Nie podoba im się nieco inna kolorystyka dzieł, zbyt spokojna niezwykle trudna do podrobienia kreska malarza. Te informacje docierają w końcu do de la Faile’a, który w końcu bada dzieła. Wyniki są druzgocące. Publikuje w prasie krótkie oświadczenie:„Poczuwam się do obowiązku opublikowania aneksu do swej pracy i jestem zmuszony uznać za podejrzane falsyfikaty trzydzieści dzieł wymienionych w katalogu jako autentyczne. Do owego przekonania doszedłem po wnikliwej analizie, a pomyłkę wyznaję z głębokim żalem”.

Reakcja jest natychmiastowa. Klienci domagają się zwrotu pieniędzy, nie wszystkie galerie przystają na propozycję. Oliwy do ognia dolewa Wacker, który w odpowiednim momencie informuje o wniesieniu skargi przeciw ekspertowi. Kolekcjonerzy ze zdziwieniem obserwują to co się dzieje, a sprawa „Wacker – van Gogh” staje się głośną aferą. Krótkie i suche wyjaśnienie marszanda na niewiele się zdaje, nikt nie lubi czytać oświadczeń, a tym bardziej im nie wierzy. Faile usiłuje ratować reputację, tym bardziej, że jest ona dla niego wszystkim. Baart w takim samym stopniu co złej passy boi się utraty klientów. Unika wywiadów, a pytany o coś nieznacznie potakuje. Proces i utrata dobrego imienia dużo go kosztują. Faile nie jest już pewnym siebie ekspertem tylko wrakiem człowieka. „Zabawa” w sądzie trwa trzy lata, ale po niej Ottonowi nie jest wesoło.

Proces stulecia

Szkic i jeden z autoportretów van Gogha chwilowo pogrążają fałszerza. Kiedy na początku kwietnia 1932 roku dochodzi do procesu, wina Ottona wydaje się być jednoznaczna. Ostatecznie mężczyznę ratuje bratanek artysty, który stwierdza, że niektóre prace latami znajdowały się na strychu. Zdania ekspertów są podzielone.

Nagle okazuje się, że wiedza, jaką gromadzili przez lata jest niekompletna, a katalog de la Faille’a należy uzupełnić o mniej znane dzieła. Kilka dni później sąd skazuje Wackera na rok więzienia, przedłużony o następne półtora roku. Kara jest nierównomierna z tym co spotkało de la Faille’a. Po procesie Wackera mężczyzna wycofuje się z życia publicznego. Sam Otton po zakończeniu II wojny światowej wiedzie spokojne życie na terenie Niemiec, a kiedy 13 października 1970 roku umiera, niewiele osób pamięta o procesie i sfabrykowanych dziełach van Gogha. Proces Ottona śledził też Elmyr de Hory. Węgierski artysta marzący o byciu arystokratą zgrabnie lawirujący między prawdą i kłamstwem, dowiaduje się, że fałszerz pozostaje bezkarny. I choć produkowane przez niego obrazy wieszano w muzeach, a sam mężczyzna nigdy nie należał do majętnych, dobrze zarabiających osób, sprawił, że do dziś istnieją wyjątkowo zdeterminowani fałszerze znający się na swym fachu lepiej niż artyści.

Reklama