MINI Cooper S, czyli czego pragną kobiety?

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

„Kobieta nigdy nie wie, czego chce, ale nie spocznie, dopóki celu nie osiągnie” – mawiał Jean-Paul Sartre. Francuski noblista nie ukrywał, że płeć piękna to dla niego istny kosmos. Minęły lata ale od tamtej pory niewiele się zmieniło. Kobieca natura wciąż pozostaje równie tajemnicza, co wiek Krzysztofa Ibisza. Wbrew pozorom zagadka jednak jest do rozwiązania, o czym doskonale świadczą samochody MINI.

Dokładnie w 2000 roku na ekrany kin weszła romantyczna komedia pt. „Czego pragną kobiety”. Fabuła filmu była dosyć nietypowa. Główny bohater podejmuje się dosyć ryzykownego zadania: stworzenia koncepcji reklamowej produktów dla kobiet. Pewnego dnia, testując je w swojej łazience (na wszelki wypadek nie zagłębiajmy się o jaki produkt chodzi), w wyniku poślizgu wpada do wanny pełnej wody. Co gorsza, wpada tam również suszarka. Coś błysnęło, coś zaiskrzyło, ale główny bohater okazuje się niezniszczalny. Przeżywa. A do tego odkrywa, że od chwili wypadku słyszy myśli kobiet. Co za ulga, że na co dzień takie czary nie mają miejsca. Chociaż chwileczkę, czy aby na pewno?

Nie trzeba nikomu tłumaczyć, czym są samochody MINI. Odnoszę wrażenie, że produkcja pierwszej generacji rozpoczęła się jeszcze przed narodzinami Chrystusa. A przynajmniej nikt już nie pamięta, jak wyglądał świat bez MINI. Taśmy produkcyjne zatrzymały się w 2000 roku, aby tę sztafetę przejął motoryzacyjny czarodziej, jakim jest BMW. Niemiecki producent nie kazał zbyt długo czekać na efekty swojej fantazji. Podniósł kurtynę, a przez świat przetoczyło się głośne „wooow”. Właśnie to „wooow” przyczyniło się do zdobycia drugiego miejsca w prestiżowym międzynarodowym konkursie „Samochód XX wieku”. Znacznie głośniej krzyczały jednak kobiety, o czym może świadczyć ich liczba za kierownicą samochodów MINI. Bo czego tak naprawdę pragną kobiety? Czegoś ładnego, wyjątkowego, niepowtarzalnego. To takie proste. Dlaczego nikt wcześniej na to nie wpadł?

Mając świadomość, że oto następnego dnia czeka na mnie MINI Cooper S (czyli jedna z najmocniejszych wersji w ofercie) ciężko było w nocy zmrużyć oko. BMW Polska obdarowało mnie egzemplarzem wyposażonym w wysokoprężny silnik o mocy 170 KM, co przy tak małym i lekkim nadwoziu jest jak Media Markt: nie dla idiotów. Za to zdecydowanie dla wszystkich, którzy szukają jak największej frajdy z jazdy. Kto choć raz w życiu przejechał się MNI, ten wie, że w ich ocenie ciężko zdobyć się na obiektywizm. Dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji zasiadać za jego kierownicą jest tylko jedna rada: na co jeszcze czekacie? Samochód, jak przystało na BMW, prowadzi się niczym spełnienie marzeń. Sztywne zawieszenie skutecznie trzyma małego wariata na zakrętach, a układ kierowniczy… no cóż…slogan reklamowy brzmi: „Gokartowa frajda z jazdy” – i nie ma tutaj ani krzty przekłamania. Najmniejszy ruch kierownicy i znajdujecie się na przeciwległym pasie ruchu. I do tego automatyczna skrzynia biegów zasługująca na oklaski. To właśnie wszystkie niezbędne elementy układanki, jaką jest radość z prowadzenia. Czy można chcieć więcej? Można. Dlatego też producent równie mocno przyłożył się do prac nad kabiną pasażerską. Ta niezmiennie od lat pozostaje moją ulubioną. Po prostu nie ma bardziej pozytywnej propozycji na rynku od tej, którą raczy nas MINI. Tu każdy najmniejszy szczegół daje tyle radości. Niezależnie od tego, które miejsce zajmiemy w środku, w centrum zainteresowania zawsze będzie wyświetlacz komputera pokładowego, gabarytami przypominający antenę satelitarną. Skrywa on całą masę niespodzianek – wszystkie ubrane w bajeczną szatę graficzną. Aby frajdy z jazdy stało się zadość, nie mogło zabraknąć trzech trybów jazdy, które obsługuje się za pomocą pierścienia umieszczonego u podstawy mieszka od skrzyni biegów. I tak po wybraniu Eco system nieco mocniej ściąga lejce, przez co samochód robi się ospały. W trybie pośrednim otrzymujemy wszystko, czego dusza zapragnie. Ale przecież to Cooper S. Dlatego też nie mogło zabraknąć trybu Sport. Warto jednak pamiętać, że po jego wyborze otrzymujemy wręcz nadmiar koni mechanicznych, które w szarej codzienności raczej nie będą miały okazji porządnie się wybiegać. Moc wręcz wypełza spod maski, kierownica próbuje przejąć nad nami kontrolę… jednym słowem: w słodkim Miniaku budzą się demony. Dodatkową atrakcją z pewnością pozostaje możliwość wyboru koloru oświetlenia wnętrza kabiny. Wprawdzie już niejeden producent takich sztuczek próbował, ale tylko MINI zrobiło to tak skutecznie. „Chyba musimy zmienić samochód” – powiedział chłopak do swojej dziewczyny, kiedy mijając mnie na parkingu zobaczyli, jak kabina pasażerska (po otworzeniu drzwi) mieni się słodkim różem. I teraz przyznajcie sami: czy jakiś inny producent potrafi tak skutecznie zaklinać rzeczywistość?

Dla kogo ten samochód?

Z pewnością dla bogatych. Bo BMW nigdy nawet nie starało się udawać, że jest inaczej. Drogie są i samochody, i wszelkie dodatki, na które ciężko się nie skusić, bo w przypadku MINI wszystko chwyta za serce. Zasiadając jednak za jego kierownicą szybko puszcza się w niepamięć, że oto właśnie pozbyłaś się z konta swojej przyszłej emerytury. Za każdym razem, kiedy będziesz na niego patrzeć (nieważne, czy siedząc w środku, czy stojąc na zewnątrz) czujesz, że kupiłaś coś więcej niż tylko samochód. A jeżeli jakimś cudem do głosu dojdą jednak wyrzuty sumienia, tuż pod prędkościomierzem zobaczysz malutki, puszczający oczko samochodzik MINI. Ulgę czuć natychmiast.

Reklama

Chcesz dojść do celu? Zadbaj najpierw o siebie! | Karolina Karolczak

Naszą gościnią jest Karolina Karolczak – ekspertka realizacji celów i wyników finansowych, mentorka skutecznego planowania. Wspiera liderów i przedsiębiorców w skalowaniu biznesu, zwiększaniu rentowności i transformacji organizacji. Twórczyni programu #CELOMANIA, który pomaga firmom zwiększać wyniki nawet o 30% rocznie. Pracowała nad strategiami w 24 krajach, współpracując z globalnymi markami jak Frugo, Levi’s, Black czy Grupa ENEL-MED.