W motoryzacji są jeszcze auta, które zostały zaprojektowane w ponadczasowy sposób. Po co zatem zmieniać coś, co jest już perfekcyjne? Z takiego założenia wyszli inżynierowie odpowiedzialni za lifting Jaguara F-Type, którzy zbytnio nie poszaleli w pokoju projektowym.
Zmiany objęły w dużej mierze przód auta. Patrząc przez dłuższą chwilę na zdjęcia wersji przed i po lifcie, tylko tam mogłem dostrzec jakiekolwiek różnice. Grill zatem został nieco bardziej podostrzony, zaś cały przód auta wydaje się niżej osadzony. Zmieniły się także przednie reflektory, które teraz są groźniejsze. Idąc dalej… jak już wspomniałem nie zmieniło się nic. Jaguar miał jednak powody, by auto pozostało w obecnej formie (nie licząc kosmetyki z przodu i kilku drobiazgów w innych częściach nadwozia).
Jaguar F-Type od samego początku zachwycił wszystkich krytyków motoryzacyjnych na świecie. Bardzo ciężko znaleźć jakikolwiek mankament dotyczący linii nadwozia. Samochód jest niesamowicie masywny za sprawą wyróżniających się szerokich nadkoli. Dach opada prawie do bagażnika, dzięki czemu auto optycznie wygląda na duże – a tak naprawdę jest średnich rozmiarów.
Samochód ten zachwycił wszystkich również za sprawą osiągów. W poliftingowej wersji są dostępne dwa warianty silnikowe. Pierwszy z nich jest dużo grzeczniejszy. Solidne 2 litry pod maską dostarczą 300 KM, zaś topowe 5-litrowe V8 rozwinie już 450 KM i 575 KM.
Jaguar chwali się, że wprowadzono dużo niewidocznych zmian. Odświeżono wnętrze, w którym na dzień dobry dostaniemy uosobienie dzisiejszej motoryzacji – wirtualne zegary, Android Auto i Apple CarPlay oraz opcję tak zwanego „Quiet Start” dla tych z nas, którzy chcieliby pozostać w dobrych relacjach z sąsiadami i po cichu odjechać swoim 450-konnym Jaguarem z osiedla.
Producent nie musiał wiele zmieniać. Przed liftem zaprezentowano prawdopodobnie ponadczasowe auto, z tego też powodu mała liczba zmian wcale nikomu przeszkadzać nie będzie.
tekst: Jan Wiewór