Problemy z pewnością siebie, intymnością, związkami, poczucie wstydu, fobia społeczna, a w skrajnych przypadkach depresja i myśli samobójcze. To nie wyliczenie przypadkowych problemów psychicznych, ale skutki, które mogą spowodować u nas problemy ze skórą.
Niestety, nie powiem Wam, jak wyleczyć trądzik (sama wciąż próbuję to rozgryźć). Spróbuję jednak pokazać, że nie jesteście (i nie musicie) być z tym sami.
Czym jest skóropozytywność?
Do terminu body positivity (czyli polskiej ciałopozytywności) już raczej przywykliśmy, ale skin positivity może dla niektórych wciąż być nowością. Skóropozytywność stawia w centrum uwagi naszą skórę i jej najróżniejszy wygląd. Ruch ten normalizuje pory, przebarwienia, zaskórniki, zmarszczki czy blizny. Generalnie po prostu to, jak wygląda nasza cera. Bez filtrów, bez Photoshopa, bez kompleksów. A o te przy “niedoskonałej” skórze bardzo łatwo.
No właśnie. Jak klasyfikuje nasze cery wiele marek kosmetycznych? Tłusta, sucha, mieszana, normalna. Czyli co, jak mam skórę skłonną do przesuszania, to już nie jest ona “normalna”? Absurd owego nazewnictwa dostrzegli przedstawiciele koncernu Unilver, którzy w marcu zeszłego roku zapowiedzieli usunięcie tego określenia z reklam i opakowań swoich wszystkich produktów kosmetycznych. Mam nadzieję, że ich śladem pójdzie reszta marek, bo jest to równie potrzebne, jak walczenie z fatfobią czy z diet culture.
Trądzik a problemy psychiczne
Problemy ze skórą w pewnym momencie życia dopadają prawie każdego z nas. Aż 85% osób w wieku od 12 do 24 lat zmaga się z trądzikiem. Z wieloma z nich zostanie on dużo dłużej. I wpłynie na psychikę w często druzgocącym stopniu.
Już kilkanaście lat temu niemieccy naukowcy przeprowadzili badania wskazujące na to, że dermatologiczne problemy pacjentów aż w 40% przekładają się potem na ich problemy psychiczne. Badania opublikowane w The British Journal of Dermatology dowiodły natomiast, że u pacjentów ze zdiagnozowanym trądzikiem w pierwszym roku od diagnozy ryzyko rozwoju depresji było o 63% większe w porównaniu z osobami bez trądziku.
Wasze skóry
Te liczby robią wrażenie. Jednak sama mając problemy z cerą praktycznie od gimnazjum, wiem, że żadne statystyki nie oddadzą w pełni tego, jaki mają one wpływ mają na nasze samopoczucie. Na pewno ciężko to sobie wyobrazić tym z Was, którzy mają to szczęście i cerę gładką jak pupcia niemowlaczka, więc poprosiłam kilka osób z drugiej strony barykady, by opisały swoje odczucia:
Marta: “Miałam bardzo duży problem z trądzikiem, a na dodatek wszystkie moje najbliższe przyjaciółki miały idealną cerę, więc czułam się zawsze gorsza. To jeszcze były czasy, gdzie jedyne dostępne kosmetyki dla nastolatek z tym problemem to był Garnier albo Under20 i do tego masa podkładu na twarz. Teraz oczywiście wiem, że to najgorsze, co mogłam zrobić dla swojej cery, ale wtedy nikt nie mówił jeszcze o świadomej pielęgnacji.”
Karolina: “Ja wiele razy nie poszłam na nocowanie do koleżanki, bo trzeba by było zmyć makijaż. Wiele razy nie poszłam do szkoły, bo miałam wypryski. Wiele razy wycofywałam się z wyjść ze znajomymi czy rodziną, bo usłyszałam nie raz: “Co masz na twarzy? Zrób coś z tym!”.”
Agata: “Walczę z trądzikiem od kilku lat, zaczęło się na studiach. Nie mam jakichś strasznych zmian, ale bywały dni, kiedy płakałam i nie chciałam wychodzić z domu.”
Problemem często nasila się też wtedy, kiedy bardzo staramy się uporać z tym cholerstwem, a ono wraca niczym niechciany eks:
Sebastian: “Pamiętam frustrację, jak starałem się dbać o cerę i nie dawało to żadnych rezultatów. Zacząłem pić więcej wody, myłem twarz rano i wieczorem, stosowałem toniki na trądzik, mydła siarkowe i po tym wszystkim wstawałem rano i widziałem kolejny trądzik. Byłem tym zmęczony.”
Ola: “Przez 26 lat nie miałam pojęcia, co to znaczy mieć więcej niż jedną krostkę. Do czasu aż przyszedł covid i praca w maseczce, która przy mojej wrażliwej cerze skończyła się ostrym trądzikiem. Bolała mnie twarz przez stany zapalne, ale jeszcze bardziej bolało mnie patrzenie w lustro i poczucie bezradności.”
Ola ostatecznie trafiła na kompetentnego lekarza, który zaopiekował się jej cerą, ale dodała też, że:
“To wszystko bardzo mi pomogło, ale pomogła mi też wiedza, że nie jestem w tym sama. Utożsamiałam się z każdą dziewczyną, która zamieszczała swoje zdjęcia z niedoskonałościami na twarzy i myślałam sobie wtedy: “hej, skoro patrząc na nią, ten trądzik jest tak mało znaczący w kontekście jej całej osoby, to u mnie przecież też tak jest!”.”
Choćbym bardzo chciała, nie wyjaśniłabym lepiej, po co nam są takie ruchy jak właśnie skóropozytywność.
Skóropozytywność w praktyce
Stygmatyzacja trądziku na szczęście słabnie, więc coraz rzadziej możemy usłyszeć teksty, że jest on wywołany brakiem higieny, złą dietą czy że jest… zaraźliwy. Większym zmartwieniem są natomiast media społecznościowe i reklamy.
Problemy z cerą tym bardziej przecież wpływają na naszą samoocenę, jak w naszym wirtualnym świecie widzimy tylko idealnie gładkie, nieskazitelne twarze – można by powiedzieć, że właściwie bez żadnej faktury. Influencerkom w końcu nigdy nie zrollował się podkład, nie starł korektor, nie wyskoczył pryszcz i nie przesuszyła skóra na nosie. A przynajmniej takie będziecie mieli wrażenie, gdy uwierzycie w świat z Instagrama.
Dlatego też ważne i potrzebne są takie kampanie jak ta z lipca 2021, gdzie Asos pokazał modelkę z trądzikiem – Izzie Rodgers (zrobiło się wokół tego dużo szumu, co tylko pokazuje, jak niespotykany jest to zabieg!) czy konta promujące skóropozytywność. Z tych warto wymienić na pewno @gazellcare z jej hashtagiem #galeriaskór, @piggypeg, @cialopozytyw_polska, @normalne_sprawy czy @sophiagrahn.
Mam nadzieję, że tym tekstem i ja dołożyłam swoją cegiełkę do promocji skin positivity, a Ci z Was, którzy zmagają się z problematyczną cerą, poczuli się choć trochę lepiej! A przynajmniej – mniej samotnie.