Żyjemy w kulturze diet (ketogeniczna, niskowęglowodanowa, bezglutenowa, wegańska, wegetariańska oraz wiele innych) i nie można stwierdzić inaczej. Dodatkowo uskuteczniana jest stale promocja określonego stylu życia – zdrowego, po brzegi wypełnionego aktywnością fizyczną. Wszystko w granicach rozsądku jest oczywiście właściwe i ma pozytywny wpływ na funkcjonowanie człowieka. Jednak kiedy zdrowy styl życia zaczyna przeradzać się w chorą obsesję na punkcie własnego ciała, zaś trzymanie się diety równa się zerowym odstępstwom od niej, tam rodzi się problem. Problem, który po dziś dzień, pomimo wysokiej świadomości społeczeństwa rośnie i jest ignorowany. Mowa o zaburzeniach odżywiania, dziesiątkujących dzieci, młodzież, a coraz częściej również dorosłych.
Skąd się biorą zaburzenia odżywiania?
Leczenie jadłowstrętu psychicznego byłoby znacznie łatwiejsze, gdyby specjaliści znali odpowiedź na powyższe pytanie. Tymczasem anoreksja to jedna z najbardziej śmiertelnych chorób psychicznych. Często po drodze wita się z depresją, a ten duet nierzadko ujście znajduje w samobójstwie. Kojarzona z nagłym i drastycznym spadkiem wagi, niesie ona za sobą również niebezpieczne skutki fizyczne pod postacią osteoporozy, wypadaniem zębów, problemów kardiologicznych czy alergii pokarmowych. A to jedynie niewielka część tego, co może zafundować anoreksja, która w swoim arsenale posiada również to najcięższe działo, czyli śmierć.
Pomimo wielu negatywów, wciąż mówi się o tym krótko i pobieżnie, podczas gdy na świecie blisko 70 milionów osób cierpi z powodu zaburzeń odżywiania. Porażająca większość, bo aż 90% to dziewczynki i kobiety.
Anoreksja na stałe wpisała się w spis chorób o podłożu psychicznym, co mylnie odbierane jest przez wiele osób jako fanaberia, moda czy chwilowa zajawka na odchudzanie. Faktycznie – rozpowszechnionym niegdyś i znanym do dziś jest ruch pro-ana, który zakłada jawne propagowanie anoreksji jako stylu życia. Niemniej jednak, kiedy głodówki stają się dla danej osoby codziennością, to wciąż są objawy choroby. Lecz właśnie powyższe stereotypy utwierdzają społeczeństwo w przekonaniu, że specjalistyczna pomoc takim osobom nie jest konieczna, gdyż najprostszym rozwiązaniem jest po prostu jeść.
Wniosek z tego jest taki, że poziom wiedzy i świadomości tego problemu jest bardzo niski. Dla przykładu – w samej Polsce NIE MA specjalistycznego oddziału w szpitalu psychiatrycznym, skierowanego dla osób z zaburzeniami odżywiania. Takie osoby, zwykle bardzo młode, wychudzone, często z depresją, wyposażone w strach, rzucane są do potocznie zwanej “młodzieżówki”. Oddział psychiatryczny dla młodzieży to zbiór osób z różnymi problemami o podłożu psychicznym – schizofrenią, ciężką depresją, samookaleczającymi się czy po próbach samobójczych. Nic więc dziwnego, że chorująca na anoreksję dziewczynka lub chłopiec nie chce tam przebywać i wraca do domu po niespełna miesięcznym pobycie w szpitalu.
Co dalej?
Wychudzone dziecko, nastolatek z niskim wskaźnikiem BMI wraca do domu, a rodzice mają nadzieję, że przeżyje noc. Wyniszczony organizm to nie tylko wystające kości. To wypadające włosy, bolące zęby, bardzo słabo pracujące serce, praktycznie uśpione jelita i żołądek.Taki organizm po prostu walczy o przetrwanie – o każdy kolejny oddech, krok do przodu czy podniesienie szklanki z wodą. Nie są to obejrzane reportaże czy przeczytane książki, a własne wspomnienia sprzed siedmiu lat.
Byłam anorektyczką. Na leczenie do szpitala psychiatrycznego trafiłam dość szybko. Wówczas istniał jeszcze oddział dla osób z zaburzeniami odżywiania – mały, wąski korytarz otwierał drzwi do czterech sal. Ściany były różowe z kolorowymi obrazkami. Tyle pamiętam z pierwszego wrażenia, gdyż resztę przykrywał strach.
Szpital został odhaczony na liście powrotu do zdrowia. I to by było na tyle. Jedynym plusem był rzadszy kontakt z innymi pacjentami, zmagającymi się z odrębnymi przypadłościami do mojej. I patrząc z perspektywy czasu, gdybym miała go trochę więcej niż wtedy – podjęłabym się zbiórki na pobyt w prywatnym ośrodku. Choć wydawać może się to zabawne, to leczenie szpitalne zakładało jedynie, brzydko mówiąc, podtuczenie chorego. Prostolinijne myślenie, że gdy anorektyczka przybierze na wadze określoną liczbę kilogramów, to w jej głowie magicznie wszystko się poukłada.
W praktyce rzecz wygląda zupełnie inaczej. Podstawą sukcesywnej terapii u osób z zaburzeniami odżywiania jest przede wszystkim zdecydowana pomoc psychologiczna oraz psychiatryczna.
Bardzo cierpiałam nie tylko psychicznie, lecz fizycznie. W krótkim okresie czasu przeszłam z diety 1000 kcal na prawie 3500 kcal. Odczuwał to mój żołądek, jelita, a głowa pękała mi z bólu od płaczu. Wtedy tylko to przynosiło mi ulgę od uporczywych, negatywnych myśli.
Trochę wygląda to tak, jakby była z tobą skuta kajdankami najokropniejsza mara senna, z którą musisz dobrze żyć by przeżyć… Słuchasz jej, wykonujesz rozkazy, tracisz na wadze, ale po kilku kilogramach tracisz też sens życia, mylnie zakładając, że to twój cel.
Wszystko zaczyna się w głowie, ale czy kiedykolwiek się skończy?
Chciałam się leczyć i z takim przeświadczeniem przetrwałam pobyt w szpitalu. Po jego opuszczeniu zapał słabł z każdym dniem. Dostałam wskazówki od dietetyka, które były wypisane… na jednej stronie kartki A4. Lista skupiała w sobie parę konkretnych grup produktów, a także wskazówki jak jeść. Polegając na tych wypunktowanych radach wpadłam w kolejne schematy – posiłki o konkretnych porach, z czego każdy trwał 30-45 minut i był przeżuwany dokładnie 30 razy. Opóźnienie w harmonogramie były równoznaczne z płaczem, paniką i frustracją. Dokładnie tak samo było w przypadku spontanicznych wyjść oraz jedzenia pomiędzy stałymi posiłkami. Wniosek jest jeden – wychodząc z zaburzeń odżywiania ciężko jest pozbyć się nawyków.
Bo problem nie jest tylko w niejedzeniu, a rodzi się w głowie, czasem z jednej przelotnej myśli muszę schudnąć, która później odtwarzana jest w zapętleniu i przyświeca choremu jako główny cel danego dnia.
Co 52 minuty na całym świecie umiera osoba cierpiąca na jadłowstręt psychiczny.
Dlatego tak ważna jest szybka i zdecydowana reakcja – pomoc psychologiczna, opieka ze strony dietetyka lub zgłoszenie się o pomoc do ośrodków zajmujących się specjalistycznym leczeniem zaburzeń odżywiania.
Przybranie na wadze nie będzie możliwe jeśli osoba chora będzie tkwić w szkodliwych nawykach oraz utwierdzać się w negatywnych przekonaniach na temat własnego ciała.
Poniżej znajdziecie kilka przydatnych informacji i numerów kontaktowych, które mogą pomóc Wam lub bliskiej osobie, zmagającej się z zaburzeniami odżywiania.
Ogólnopolskiego Centrum Zaburzeń Odżywiania oferuje 3 rodzaje pomocy: pomoc e-mail (kobieta@centrumzaburzenodzywiania.pl jeżeli chcesz skontaktować się z kobietą, mężczyzna@centrumzaburzenodzywiania.pl jeżeli chcesz skontaktować się z mężczyzną), telefony zaufania (w zależności od operatora) 782 035 513, 516 828 998, 885 049 575, 539 089 291 oraz grupy wsparcia z elementami psychoedukacji w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu oraz Lublinie. Więcej informacji znajdziecie na stronie: https://www.centrumzaburzenodzywiania.pl
Autorka: Ula Ślusarczyk