Spędzamy w szkole większość naszego dzieciństwa i lat młodzieńczych. W pogoni za czerwonym paskiem, wzorowym zachowaniem czy miejscem w rankingu uczymy się co to stres, rywalizacja, zarwana noc. A wszystko po to, by w dorosłym życiu nigdy więcej nie spojrzeć na świadectwo, nie użyć pierwiastka, nie zrobić dwutaktu. Na co więc zmarnowałam tyle lat życia?Szkoła nie nauczyła mnie rozliczać PITu. Nie nauczyła mnie jak mogę wziąć kredyt. Nie nauczyła mnie używać Excela, na co zwrócić uwagę przy podpisywaniu umowy o pracę i wielu innych rzeczy, które nagle stały się w moim życiu niezmiernie istotne. Przyznam szczerze, że trochę mnie to dziwi, bo z reguły miałam bardzo dobre oceny, czasami nawet udało się zahaczyć o czerwony pasek. Wydawałoby się, że jestem świetnie przygotowana do pójścia w dalszą drogę – piątka na świadectwie, wyniki maturalne przyzwoite, wszystko idealnie. A tu nagle ruszam w wielki świat i czuję się jak totalna tępota, bo ludzie pytają mnie o rzeczy, o których nie mam zielonego pojęcia. Patrzą na mnie ze zdziwieniem, aż w pewnym momencie pojmują, że ja po prostu nie wiem o co im chodzi. Dużo rzeczy najwyraźniej trzeba się nauczyć samemu…
Co by jednak nie mówić i narzekać, szkoła nauczyła mnie wiele. Udowodniła, że gdy drzwi są zamknięte, trzeba szukać okna. Teraz pojmuję to jako metaforę, jednak sytuacja była czysto fizyczna. Nasza klasa została zamknięta w szkole, więc wychodziliśmy przez jedyne otwarte okno na parterze… nie, nie żartuję. Nauczyła mnie też, że czasem będziemy przepraszać za nic, albo wylądujemy w kącie. Cenna lekcja życiowa – niejednokrotnie spotkasz kogoś, kto będzie miał cię za dziecko i poczuje, że ma nad tobą władzę. Nikt jej nie ma. Oprócz tego dowiedziałam się, że niektórzy zawsze pozostają bezkarni, życie nie jest sprawiedliwe, natomiast człowiek narobi się jak głupi, a i tak efektu pożądanego nie zdobędzie. Przykre, ale prawdziwe.
Szkoła nauczyła mnie, że cudownie jest się smucić w większej grupie, nie każdy twój szef będzie twoim wrogiem, a wszystkie przeciwności i tak zdołasz pokonać, bo masz super twardą dupę i nieugięte ambicje. Czasami szkoła bywa prawdziwą męczarnią. Jednak gdy po latach uświadamiasz sobie z jaką klasą i siłą przeszłaś przez ten etap życia, to czujesz ogromną dumę i satysfakcję. Teraz widzę, że było warto. W końcu to tam znalazłam przyjaciół na całe życie. Miłości, które przychodziły, odchodziły ale i zostały, a także pasje z których zrezygnowałam, albo i nie. Szkolny czas to cenny zbiornik wspomnień.
Bardzo ważną rolę odgrywają w tym też nauczyciele. Potrafią być motywacją i zachętą do nauki – kimś, kto nas zainspiruje lub wręcz przeciwnie, przygaszą nasz wewnętrzny ogień. Czasem nie wiedzą, jak bardzo istotną są częścią edukacji. Przecież to oni kreują młode umysły, zaszczepiają w człowieku pasję. Moje nauczycielki od polskiego z czasów podstawówki i gimnazjum przyczyniły się do tego, że obrałam ścieżkę humanistyczną. Częściowo dzięki nim nie ugięłam się w liceum, nie poddałam żadnej kosie, brnęłam dalej z jakąś dziwną wiarą, że jestem w tym dobra. To doprowadziło mnie na studia dziennikarskie i dało możliwość zaszczytu pisania dla Was.
Obecnie studiuje, więc w dalszym ciągu chodzę do szkoły, tylko w trochę innej formie. Mam teraz do czynienia z dziwnymi platformami, zawiłą administracją, podaniami, mailami. Do tego stałam się mistrzem logistyki przy układaniu planu, ćwiczę refleks przy rejestracjach oraz sztukę przystosowania się do całkiem nowych warunków. W skrócie, wciąż uczę się czegoś nowego, skomplikowanego. I czasami się potykam. Szkoła raz będzie naszym sprzymierzeńcem, a raz będzie kłaść kłody pod nogi. Potrafi jednak nauczyć czegoś więcej niż kilku dat, równań i formułek. Chociaż mam wiele zastrzeżeń do modelu edukacji, to z wielką chęcią usiadłabym kiedyś choćby raz w szkolnej ławce, usłyszała dźwięk dzwonka wołającego na długą przerwę i pobiegała po boisku.
Do osób, które wciąż uczęszczają do szkół – pamiętajcie, że to wy w głównej mierze tworzycie te placówki. Dopóki brałam czynny udział w życiu szkoły i chciałam coś zmienić, żyło mi się dużo lepiej, niż gdy pozwalałam kontrolować działania innym. Tworzyłam wtedy szkołę bliższą tej, w której chciałam żyć. Rozwijałam ze znajomymi kreatywność i mogłam poznać tę bardziej ludzką twarz wychowawców. Nie zawsze będzie łatwo, nie zawsze będzie się dało, ale to też cenna nauka – byleby się nie zniechęcić. Szkoła nie daje nam samych oczywistych lekcji, nie do wszystkiego dostaniemy od razu gotowy podręcznik. Cokolwiek by się jednak nie działo, istotne jest tylko to, by wyciągnąć dla siebie jak najwięcej. W końcu uczyć będziemy się całe życie.
Karina Jaworska