„Na pewnym etapie mojego uzależnienia doprowadzałam siebie do ostrego stanu nieważkości. Następnego dnia kroplówka, kilka dni zdychania, a potem medycyna estetyczna, aby przykryć ślady zmęczenia” – mówi Joanna Skwierczyńska, autorka bloga Sober Polish Girl, która opowiedziała nam o „kobiecej stronie” choroby alkoholowej, o swojej codziennej walce z nałogiem oraz o tym, co zabrały jej lata picia.
Joanna Rembowska: „Był 28 listopada 2019 roku, a ja poczułam, że to właśnie ten moment (…). Podarowałam sobie szansę na trzeźwe życie”. To twoje słowa. Sama wybrałaś ten dzień czy odwrotnie, data wybrała ciebie?
Joanna Skwierczyńska: Byłam w 11 dniu ostatniego i najdłuższego jak do tej pory ciągu alkoholowego, który każdego poranka przedłużałam w obawie przed dolegliwościami zespołu abstynencyjnego. Każdego wieczoru obiecywałam sobie, że to już ostatni dzień, że OD JUTRA NIE PIJĘ, a po przebudzeniu pogrążona w poczuciu lęku, wstydu, przerażenia, w totalnej rozsypce, nie tylko psychicznej, ale i fizycznej nie wytrzymywałam i sięgałam z powrotem po butelkę. Wiedziałam, że muszę to w końcu przerwać, bo się wykończę. Byłam jednym strzępkiem nerwów. Wegetowałam. Te 11 dni to był mój upadek.
Pamiętasz, kiedy pierwszy raz w życiu spróbowałaś alkoholu?
Klasa pierwsza gimnazjum. Dyskoteka szkolna z okazji dnia chłopaka. Mój brat w tym czasie miał brać ślub, w związku z tym w mieszkaniu rodziców znajdowały się kartony weselnej wódki, przygotowanej na tę okazję. Chciałam wkupić się w łaski koleżanek przez które wcześniej zostałam odrzucona. Wyniosłam więc z domu jedną butelkę Absolwenta. Piłyśmy w pobliskim lasku. Wzięłam kilka łyków, weszłam na szkolną dyskotekę. Mam przebłyski z pokoju nauczycielskiego. Potem cała szkoła obserwowała, jak mój starszy brat wynosił mnie na rękach ze szkoły do karetki. Krzyczeli: ‘’Zwłoki!’’. Obudziłam się w szpitalu po płukaniu żołądka. Jak widzisz, zaczęłam z grubej rury. Nie miałam czasu próbować. Od razu zwaliło mnie z nóg.
Po alkohol zaczęłaś sięgać coraz częściej, dlaczego? Co dawał ci alkohol?
Myślę, że nie zaskoczę cię mówiąc, że alkohol pozornie otworzył mi wrota do świata, w którym byłam otwarta i towarzyska. Dodawał pewności siebie, przebojowości. Stał się nieodłącznym elementem spotkań ze znajomymi w osiedlowym lasku. Dla mnie jako nastolatki największą wartością było poczucie bycia akceptowaną w grupie rówieśniczej. Byłam gotowa naginać własny kręgosłup moralny, rezygnować ze swoich zainteresowań, aby tylko być częścią konkretnej grupy koleżanek, z którymi trzymałam się od najmłodszych lat. Robiłyśmy wszystko wspólnie. Wspólnie przeżywałyśmy nasze pierwsze razy.
Szukałaś okazji do picia?
Każde spotkanie z kimś znajomym było dla mnie okazją do picia. Zawsze towarzyszyło mi piwo. Z resztą nie tylko mi… ale w pewnym momencie zaczęłam pić tych piw znacznie więcej niż moi znajomi.
Widziałaś film Kingi Dębskiej „Zabawa, zabawa”? Widzisz w nim siebie?
Och tak, widziałam! W filmie dostrzegłam siebie. Na pewnym etapie mojego uzależnienia doprowadzałam siebie, podobnie jak bohaterki, do ostrego stanu nieważkości. Następnego dnia kroplówka, kilka dni zdychania, a potem medycyna estetyczna, aby przykryć ślady zmęczenia.
Którą ze scen filmu zapamiętałaś najbardziej?
Najbardziej wymowna była dla mnie scena, kiedy postać grana przez Dorotę Kolak, pogrążona w obsesji picia, na zespole abstynencyjnym zostawia miłość swojego życia, aby pójść się napić. To pokazuje jak bardzo używka zniekształca odczuwanie i rozumienie przez nas uczuć głębokich. Odbiera nam wolność. Staje się obsesją. I ja wolałam napić się wina, zamiast spędzić czas z ukochanym. Smutne. Uważam jednak, że w filmie brakuje historii kobiety, która dopiero wkracza na ścieżkę uzależnienia, która nie pije jak bohaterki, prawie na umór, ale zaczyna sięgać po alkohol w celu rozwiązywania problemów natury osobistej. Myślę, że znacznie więcej kobiet mogłoby się wówczas z tą postacią utożsamić i zreflektować nad własnym piciem. Znając mechanizmy uzależnienia śmiem twierdzić, że osoby w początkowej fazie jego rozwoju mogą wypierać swój problem tłumacząc to, iż ich picie nie przypomina w niczym picia bohaterek.
Psycholożka Joanna Flis, z którą rozmawiałam o kobiecym alkoholizmie, powiedziała, że pijące kobiety doskonale się z tym ukrywają. Ty też się ukrywałaś przed rodziną, przyjaciółmi?
Pewnie, że się ukrywałam! Jako nastolatka zdarzyło mi się kilka razy przemknąć przez przedpokój po 4 piwach. Czasem mama się nie orientowała, ale w większości przypadków nie bardzo mi to wychodziło. Moi bliscy wiedzieli, kiedy byłam pod wpływem. Bez problemu mogli rozpoznać po głosie, czy jestem pijana. Partner znajdował pochowane po domu puszki i butelki, o których zapominałam … Moi bliscy znali mnie na tyle dobrze, że wiedzieli o moim problemie. Dalsi znajomi natomiast nie zdawali sobie z niego sprawy, ponieważ udawało mi się zachowywać pozory.
Mówisz o zachowywaniu pozorów, a pamiętasz pierwszy moment, w którym doszło do ciebie, że jednak pijesz za dużo i za często, że to może być poważny problem?
Bardzo wcześnie zdałam sobie sprawę z tego, że wkraczam na ścieżkę uzależnienia. Już w liceum zaważyłam, że piję znacznie więcej niż moi znajomi. Na studiach, zgłębiając wiedzę dotyczącą tego tematu, miałam już 100% potwierdzenie. Powtarzałam sobie jednak, że ‘’kiedyś jeszcze się ogarnę’’. Zanim się ‘’ogarnęłam’’ zdążyłam narobić całe mnóstwo głupot i podeptać z przytupem ostatnie resztki mojej godności. Niektórzy z moich znajomych mieli zdecydowanie mniej szczęścia. Nie zdążyli się ogarnąć. Stracili życie.
Na swojej stronie piszesz, że próbowałaś skończyć z piciem kilkadziesiąt razy. Za każdym razem wracałaś, dlaczego?
Za każdym razem zamiast stawić czoła rzeczywistości, wybierałam ucieczkę. Alkohol był odpowiedzią na wszystko, co mnie spotyka, a ja nie wyobrażałam sobie, w jaki sposób mogłabym odnaleźć się w świecie bez niego. Nie potrafiłam. Początkowo chciałam trzeźwieć na własnych zasadach, odrzucając wszelkie zalecenia terapeutyczne. Jestem typem buntowniczki. Nie lubię zasad narzucanych odgórnie. Postępuję wówczas zupełnie odwrotnie, więc wyobraź sobie, co zrobiłam gdy powiedziano mi, że w pierwszych miesiącach mam nie chodzić w miejsca, w których piją. Pewnie, że poszłam! I zapiłam. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że pragnienie życia chociaż ociupinkę lepiej stało się silniejsze, niż chęć ucieczki przed nim. Zamiast ufać swojej uzależnionej głowie, zaufałam w końcu terapeutom. I zaczęłam trzeźwieć.
Co zabrały ci lata picia?
Czas, który staram się teraz nadrobić goniąc króliczki. Troszkę to nieterapeutyczne, ale to prawda. Odnoszę wrażenie, że zachowuję się tak, jakbym chciała nadgonić te wszystkie lata, którymi odebrałam sobie szansę na rozwój.
Powiedziałaś, że twoja droga do trzeźwości nadal trwa. Co to znaczy? Że każdy kolejny dzień już zawsze będzie walką z uzależnieniem?
Dopóki walczyłam, przegrywałam. Alkohol to silniejszy przeciwnik. Nie mamy z nim szans. Jedyną opcją na lepsze życie jest oddanie tej walki walkowerem. Kapitulacja. Wywieszenie białej flagi, czyli po prostu nie sięganie po tego pierwszego, ponieważ dziesiątki razy zdążyłam się już przekonać, że moja kontrola nie powróci. Po ‘’pierwszym’’ będzie drugi i trzeci, a potem kolejna butelka. Trzeźwienie rozumiem jako odkrywanie i uczenie się siebie. Szeroko pojęty rozwój, a rozwijamy się i uczymy przecież przez całe życie! W dodatku w tej chorobie, spocząć na laurach i stanąć w miejscu oznacza powrót do starych schematów, a w konsekwencji nawrót choroby alkoholowej, który w najczarniejszym scenariuszu oznacza powrót do picia.
Co jest najtrudniejsze w pierwszych dniach wychodzenia z uzależnienia?
To wszystko zależy od tego, jak bardzo zdążyło się u nas rozwinąć uzależnienie, jak destrukcyjnie pijemy. Dla osoby po długim ciągu alkoholowym, samo przerwanie tego ciągu może być czymś niebywale trudnym. Przykładem jest moja historia. Z kolei gdy ten ciąg uda nam się już przerwać to myślę, że przetrwanie godziny, w której najczęściej sięgałyśmy po alkohol, to nie lada wyzwanie. Nie mamy „niczego do stracenia’’, ponieważ nasza abstynencja jest jeszcze świeża. Łatwo jest ulec pokusie. Nie znamy przecież innych sposobów na spędzanie wieczorów, weekendów. Nie potrafimy jeszcze radzić sobie z trudnymi emocjami. Nie potrafimy odwrócić naszej uwagi od natrętnych myśli od alkoholu. Nie potrafimy się nagradzać. Konfrontacja z codziennymi sytuacjami będzie nas przerastać, ale tego wszystkiego można się nauczyć. Można żyć szczęśliwie i można spełniać się w życiu bez alkoholu.
Mam takie poczucie, że w naszym społeczeństwie wciąż istnieje tabu związane z chorobą alkoholową wśród kobiet. Mamy większe przyzwolenie na „męskie picie”, widok pijanych mężczyzn tak nie oburza, jak widok pijanej kobiety. Dlaczego? Przez stereotyp Matki Polki? Opiekunki ogniska domowego?
Tak, bardzo krzywdzący zresztą, bo sprawia, że wiele z tych kobiet w obawie przed oceną, rezygnuje z wyciągnięcia ręki po pomoc. Wstydzi się mówić o swoim problemie. Paradoksalnie traci na tym nie tylko kobieta, ale i jej rodzina, o którą często tak usilnie walczy. Dzieci potrzebują trzeźwej matki.
Spotkałaś się z ostracyzmem społecznym w związku z twoim alkoholizmem?
Może nie w związku z moim alkoholizmem, ale wtedy jeszcze z sytuacją alkoholową. Pedagodzy po wspomnianej przeze mnie dyskotece szkolnej skazali mnie niejako na straty. Szybko przypięli etykietę degeneratki z patologicznej rodziny. A to nie była prawda. Nie interesowała ich przyczyna, liczył się skutek. A skutkiem były pijane dzieciaki w pokoju nauczycielskim. Nauczycielka od w-fu powiedziała mi, że nikt mnie w tej szkole nie chce. Z kolei w życiu dorosłym, usłyszałam od kilku osób, że jestem menelką. Te słowa bolały i rzecz jasna stały się wymówką do kolejnej wyprawy do sklepu.
Skąd pomysł na prowadzenie bloga i social mediów? Przyznanie przed światem, że masz problem z alkoholem było dla ciebie czymś w rodzaju oczyszczenia?
Ten pomysł kiełkował już w mojej głowie zanim przestałam pić. Miałam silną potrzebę udowodnienia tym, którzy skazali mnie na straty, że się w stosunku do mnie mylili. W ośrodku leczenia uzależnień z kolei zrodził się pomysł kanału na YouTube. To były marzenia ściętej głowy, które dopiero po ponad roku od wyjścia z ośrodka zaczęłam realizować. Na poziomie podświadomości zaczęłam w tym kierunku podejmować kroki. Dzisiaj moja działalność w sieci wynika przede wszystkim z potrzeby niesienia pomocy uzależnionym kobietom. Nie ma dla mnie nic bardziej wzruszającego, niż widok osoby, która spełnia swoje pasje i marzenia. Odstawienie alkoholu było dla mnie kluczem do odnalezienia i spełniania własnych, dlatego tak bardzo chciałabym aby udało się to innym.
Pisze do ciebie mnóstwo kobiet. Opowiadając swoje historie szukają u ciebie wsparcia, zrozumienia?
Trzeba byłoby zapytać o to kobiety. 😉 Ale masz rację. Szukają zrozumienia, ponieważ często piszą, że po zapoznaniu się z treściami, które publikuję, mają wrażenie jakby czytały o sobie, zaczynają widzieć nadzieję dla siebie. Przychodzą też po wiedzę, jak sobie z tą chorobą radzić. W tej chwili jestem w trakcie prowadzenia WYZWANIA 30 DNI BEZ ALKOHOLU #30dnibezalkoholu, na którym uczę dziewczyny w jaki sposób mogą zwiększyć swoje szanse na utrzymanie abstynencji. Wyzwanie jest skierowane do kobiet, które chciałaby przestać pić ale nie bardzo wiedzą jak zacząć. Oparłam je o program podstawowej terapii uzależnień. Ponad 100 kobiet postanowiło dać sobie szansę na nowe trzeźwe życie. Trzymaj za nas wszystkie kciuki!
Trzymam! Bardzo mocno! A na koniec, powiedz mi proszę, jak to jest, po tylu latach, na trzeźwo oglądać świat?
Jestem wolna. Odzyskałam godność. Doprowadzam sprawy do końca. Miewam ochotę „odciąć się od problemów’’ które w dalszym ciągu się pojawiają, ale teraz stawiam im czoła. Ucieczka nie jest warta utraty wolności. Niewarta odebrania sobie szansy na odkrywanie i realizowane swoich pasji oraz marzeń. Jestem z siebie dumna. Tak, jestem!
Joasię znajdziecie tutaj:
Sober Polish Girl – Kontent, narzędzia i społeczność, które pomogą Ci trzeźwieć
Asia 🦢 I Trzeźwiejąca Alkoholiczka (@soberpolishgirl) • Zdjęcia i filmy na Instagramie