Jakiś czas temu spotkałam się w jednej z kawiarni, żeby popracować ze znajomą, która też działa w branży kreatywnej. Poza standardowymi ploteczkami z wrocławskiego świata randkowego, zahaczyłyśmy też o temat twórczego wypalenia. Jak się okazało, kryzys dopadł nie tylko mnie.
Nie wiem, czy to jesień, wyczerpanie materiału czy po prostu napisałyśmy już wszystko, co mogłyśmy napisać, ale tak – ostatnio brakuje nam motywacji i pomysłów. Wciąż jednak mamy klientów, a także tę wewnętrzną potrzebę wyrażania siebie właśnie poprzez słowo pisane, więc robi się z tego niemały problem. Przez te kilka lat wypracowałam sobie jednak na szczęście kilka mechanizmów, które pozwalają mi się twórczo pobudzić, czy też raczej – obudzić. Sięgam po nie w chwilach kryzysu, jak teraz. I dzielę się nimi z wami, żebyście też mogli!
Offline
Moja praca wymusza na mnie bycie online prawie że 24/7. Ciągle siedzę w mailach, na Instagramie, Facebooku, TikToku, robię researche, szukam inspiracji. To sprawia, że jestem wiecznie przebodźcowana, a w takim stanie trudno o kreatywność. Kiedy więc czuję, że naprawdę mam twórczą pustkę w głowie, na chwilę się wyłączam. Nie narzucam na siebie presji, żeby pisać tu i teraz, ale właśnie przeciwnie, daję sobie chwilę na odpoczynek i na „zwykłe” życie. Wypoczęta głowa znacznie lepiej ze mną współpracuje.
Kultura
Ktoś może powiedzieć, że siedzenie na Netflixie to strata czasu, ale nigdy się z tym stwierdzeniem nie zgadzałam. Po pierwsze, nie uważam za stratę czasu czegoś, co sprawia nam jakąkolwiek, nawet bardzo prostą przyjemność. Po drugie, obcowanie z kulturą, również tą popularną, może otwierać nas na nowe perspektywy i pomysły. Jeżeli oglądamy dużo filmów, chodzimy na wystawy, czytamy, to przy odpowiedniej dozie uważności, może wpaść nam do głowy spora dawka inspiracji. Czasem jedno usłyszane zdanie sprawia, że już wiem, o czym napiszę kolejny tekst czy post.
Spacery
Ostatnio czytam „Zew włóczęgi” Rebecci Solnit, która w swoich „opowieściach wędrownych” spacerowanie rozkłada na czynniki pierwsze, doszukując się w nim między innymi źródła twórczej inspiracji. Zgadzam się z takim spojrzeniem na spacerowanie, które na mnie działa jak reset umysłu. Jedni dostają olśnień pod prysznicem, a ja, kiedy wychodzę na długi, samotny spacer z słuchawkami w uszach, niby odcięta od świata zewnętrznego, ale jednak mocno w nim zanurzona.
Podróże
Już dawno zauważyłam, że gdy za długo zasiedzę się w jednym miejscu, to moja kreatywność zaczyna się wyczerpywać. Banał, ale podróże są hiper stymulujące. Poznajemy inne kultury, style życia, zapachy, smaki, widoki. Wszystko jest nowe, świeże, otwierające oczy. Ja rzadko tworzę w czasie podróży, bo zwyczajnie za dużo się dzieje na siedzenie przy laptopie, ale staram się maksymalnie dużo notować. Potem te notatki stają się zalążkami tekstów i tematów.
Pomodoro
Ostatni sposób to już raczej ostateczność i forma przymuszenia się do zrobienia czegokolwiek, nawet jak w głowie macie totalną twórcza blokadę. Nie każdy ma to szczęście, że może godzinami i dniami czekać cierpliwie, aż wróci do niego ta słynna (ale czy istniejąca?) wena. Pomodoro to metoda pracy w blokach czasowych: 25 minut pracy w pełnym skupieniu, a następnie 5 minut przerwy (wystarczy wam zwykły stoper albo dedykowana apka na telefon). Korzystam z niej, gdy deadline goni, a ja ciągle się czymś dekoncentruję, zamiast po prostu usiąść przed pustym dokumentem w Wordzie i zacząć pisać. Skoro możecie to przeczytać, to jak widać – działa!