Pierwsza dama polskiego rysunku humorystycznego, jedna z najlepszych karykaturzystek w kraju. Jej charakterystyczne rysunki z postaciami z oczami niczym spodki bawiły małych i dużych przez kilkadziesiąt lat, ukazując się między innymi w „Przekroju” czy „Szpilkach”. O Annie Gosławskiej-Lipińskiej, wyciąganiu na powierzchnie zapomnianych artystek i momentach, w których historia zamienia się na herstorie przeczytałam w „Ha-Ga. Obrazki z życia” i porozmawiałam z autorką książki, Agatą Napiórską.
Najpierw przeczytałam o Marii Jaremie. Później pojawiła się Katarzyna Kobro, Zofia Stryjeńska, Zofia Hansen. W każdej z tych historii kluczową rolę odgrywał mężczyzna – Kornel Filipowicz, Władysław Strzemiński, Karol Stryjeński, Oskar Hansen. Od pewnego czasu wiele pisarek przywraca na piedestał artystki, o których do tej pory wiedzieliśmy niewiele lub słyszeliśmy w kontekście bycia w relacji z kimś, kto w „mainstreamie” funkcjonował całkiem naturalnie. Do grona artystek zasługujących na takie samo uznanie, co ich mężczyźni należy także Anna Gosławska-Lipińska, znana jako Ha-Ga, która dzięki najnowszej książce Agaty Napiórskiej (wyd. Marginesy) odzyskuje głos.
Panie to żony?
Kobiety w sztuce nigdy nie miały łatwo. Przez wiele lat historię sztuki pisali mężczyźni, więc siłą rzeczy kobiety naturalnie zostały przez nich wyparte. Od niedawna próbuje się je wskrzesić, na przykład Berezowską, Kobro czy Szapocznikow. Najwyższy czas, żeby je przypominać. Były przecież wielkie w swoich czasach i często zapominane jeszcze za życia, Ha-Ga jest tego przykładem, powiedziała mi Agata Napiórska.
Ta myśl jest uniwersalna i nie dotyczy tylko sztuki. Jest także odpowiedzią na pytanie, które ponad 50 lat temu postawiła eseistka Linda Nochlin – dlaczego nie było wielkich artystek? To nie jest tak, że kobiety są mniej utalentowane od mężczyzn, wręcz przeciwnie. Według Agaty Napiórskiej można zaryzykować zdanie, że Ha-Ga miała większy talent od swojego męża. Kobiety spotykają jednak więcej trudności na swojej drodze, by stać się (w ogólnym przekonaniu) wielkimi. Czasami zwyczajnie nie miały czasu, aby się rozwinąć i zdobyć wymarzoną pozycję, łącząc domowe obowiązki z pracą twórczą oraz życiem towarzyskim, które jest integralną częścią życia artysty.
Artystki z reguły funkcjonowały w związkach z innymi artystami, będąc nie tylko twórczyniami, ale także żonami – prowadziły za swoich mężów impresariat artystyczny. Pełniły wiele ról: żon, matek, sekretarek, podczas gdy oni mogli zajmować się jedynie swoją twórczością. Tym samym mogli zrobić więcej, częściej bywać. To bywanie, „networking” dla sztuki jest bardzo istotny – kobiety częściej siedziały w domu i zajmowały się dziećmi, więc trudniej było im się przebić.
O jednego artystę za dużo
Tam gdzie Ha-Ga, tam Eryk Lipiński. Grafik, karykaturzysta, jeden z przedstawicieli polskiej szkoły plakatu. Ich związkowi poświęcono znacząca część książki – małżeństwo poznało się, gdy Ha-Ga była dzieckiem, a starszy o 8 lat Eryk stwierdził, że mała Hania zostanie kiedyś jego żoną. Para przez wiele lat była nierozłączna. Dwóch artystów w rodzinie to jednak zdecydowanie za dużo. W „Ha-Ga. Obrazki z życia” śledzimy (między innymi dzięki udostępnionej przez córkę pary korespondencji) powolne wypalanie się uczucia i ostatecznie rozpad małżeństwa. Sama Ha-Ga powiedziała swojej córce, że roli żony i roli artystki nie da się pogodzić. Rozpad małżeństwa tylko uwidocznił dynamikę ich relacji oraz pozycję kobiet-artystek. Podsumować to można anegdotą z książki – kelner w Hotelu Europejskim zwraca się do kobiet w grupie przebywających tam artystów, zadając pytanie: „a panie to tylko żony czy też ktoś?”.
Eryk był bywalcem i duszą towarzystwa, miał znajomych w różnych kręgach, więc siłą rzeczy to środowisko sprzyjało jemu, zwłaszcza po ich rozwodzie w 1962 roku. Ha-Ga nie dbała o to, żeby zaistnieć. Wolała się spotykać w cztery oczy i mieć głębsze relacje z ludźmi. Była damą, nie wyobrażała sobie, ze może się domagać atencji i zleceń – podkreśla Agata. Dodała także, że stara się obalić teorię o jej nieśmiałości, a życiorys Gosławskiej-Lipińskiej świadczy raczej o ogromnej odwadze. Ha-Ga była mistrzynią ciętych ripost, dobrą obserwatorką, miała świetne ucho. Potrafiła wyłuskać z zasłyszanych rozmów cenne spostrzeżenia, które potem brała do swoich rysunków.
Bohaterowie drugiego planu
Bohaterowie książki nie mają filtra. Nie chciałam, żeby to była laurka – chciałam napisać rzetelną biografię. Przytoczona korespondencja rodziny pomaga w zrozumieniu motywacji, pragnień, emocji. Przechodzimy przez wszystkie etapy ich życia, również te ciężkie i z perspektywy czasu, niezrozumiałe. „Ha-Ga. Obrazki z życia” to nie tylko biografia artystki, to także kartka z kalendarza, uchwycenie powojennej rzeczywistości polskiej sceny artystyczno-ilustratorskiej. Agata Napiórska oprowadza nas po Warszawie z lat. 50 i 60. W SPATiF-ie, w Bristolu i Paradisie spotykamy się bohaterami drugiego planu – Janem Brzechwą, Mają Berezowską, Markiem Hłaską czy Olgą Siemaszko.
Jest jeszcze jedna bohaterka tej opowieści – Zuzanna. Ta książka po prostu musiała się wydarzyć, a przynajmniej wszystko na to wskazuje. Ha-Gę i Agatą połączyły… gwiazdy. A dokładnie ich właściwe ułożenie, bo Agata swoją córkę urodziła tego samego dnia, co Gosławska-Lipińska Zuzannę. Zbiegów okoliczności w tej historii jest wiele, tak samo jak ciepła i zaufania, bo rola córki artystki okazała się kluczowa i nieoceniona. Praca nad biografią Ha-Gi trwała kilka lat – w międzyczasie ja sama zostałam mamą. Macierzyństwo pozwoliło mi lepiej zrozumieć relację między Ha-Gą, a Zuzanną. Praca nad taką biografią to wejście w cudze życie, odkrywanie bardzo osobistych historii. Autorka i córka połączyły siły, by przypomnieć o wielkiej artystce. Uwaga, spoiler – udało się to wyśmienicie.
Co zostało z Agatą po napisaniu książki? Ha-Ga nauczyła mnie tego, żeby pisać swoją własną historię. Nikt nie zrobi tego za nas. Ważne jest, żeby pracować. Ha-Ga na koniec życia mówiła przyjaciółce Wilhelminie Skulskiej, że może trzeba było iść szerzej a nie poświęcać się małej formie i krótkiej anegdocie. Co zostało ze mną? Cieszę się, że coraz więcej kobiet walczy o inne kobiety. I że robi to właśnie tak, jak Agata Napiórska – rzetelnie, prawdziwie do bólu, ale z wielkim wyczuciem i uczuciem. Wyobraźcie sobie tylko, jak wiele takich historii czai się gdzieś tam na półce. Polecam zacząć od opowieści o Ha-Gi, którą od 22 lutego znajdziecie już księgarniach.
Zdjęcie główne, fot. Archiwum prywatne Zuzanny Lipińskiej
Książkę „Ha-Ga. Obrazki z życia” Agaty Napórskiej znajdziecie tutaj.