Możemy cały rok oglądać oscarowe produkcje, chodzić na festiwale kina koreańskiego i rozkoszować się niezależnymi tytułami, jednak gdy za oknem pojawia się śnieg, a kalendarz zaczyna wskazywać grudzień, nasz filmowy gust zmienia się o 180 stopni. Szukamy wtedy pozycji uroczo naiwnych i rozgrzewających zmarznięte serduszka, a tolerancja na przesłodzone fabuły znacznie nam się zwiększa. Jeżeli i Ty masz podobnie, to sprawdź, po jakie tytuły sięgnąć w nachodzące święta!
„Holiday”
Ulubiony, filmowy klasyk z gwiazdorską obsadą, który popularnością może konkurować z nieśmiertelnym Kevinem. Mamy do niego słabość z uwagi na pokrzepiające przesłanie (zamiana domów z nieznajomą z drugiego końca świata naprawi wszystko w Twoim życiu), klimat chatki Iris i oczywiście czarny golf Jude’a Lawa.
„Grinch: Świąt nie będzie”
Bo chyba każdy z nas miał taki rok w swoim życiu, że radosne obchodzenie świąt oznaczało dla niego najgorszy koszmar. Postać Grincha się nie starzeje, bo jest zaskakująco ludzka, pomimo swojej zielonej formy.
„Świąteczny Kalendarz”
Czas na coś trochę bardziej współczesnego, czyli jedną z wielu netflixowych produkcji świątecznych. Ta jednak ma w sobie trochę mniej cringe’u i mocno rozwinięty wątek pasji głównej bohaterki (fotografii), więc nie tylko o pocałunki pod jemiołą tu chodzi. Oczywiście to dalej klasyczny film w swojej kategorii, więc nastaw się na elementy magiczne i dużo lukru, ale być może akurat w któryś grudniowy wieczór „Świąteczny Kalendarz” okaże się Twoim plasterkiem.
„To właśnie miłość”
Film obchodzący w tym roku swoje dwudziestolecie (!), będący zbiorem dziesięciu historii o miłości, każdej w nieco innym wydaniu. I chyba właśnie za tę różnorodność (i roztańczonego Hugh Granta w roli premiera Wielkiej Brytanii) tak kochamy „To właśnie miłość”. I wybaczamy mu wszystkie światopoglądowe wpadki, które w dzisiejszych produkcjach już by raczej nie przeszły.
„Klaus”
Prześliczna animacja, która broni się nie tylko w kategorii filmu świątecznego, ale tak po prostu, gdy macie ochotę na mądrą, przemyślaną bajkę, zachwycającą wizualnie i nieodstającą fabularnie. Oto początkujący, niezbyt dobrze rokujący listonosz zostaje oddelegowany do pracy w malutkiej wiosce blisko koło podbiegunowego, gdzie zastaje pokłóconych, niewysyłających żadnych listów mieszkańców. Reszty można się oczywiście domyślić, ale wzrusza tak czy siak!
„Randki od święta”
Z nowszych propozycji do gustu przypadły nam też „Randki od święta”. Singielki dobrze znają to uczucie, kiedy na wigilijnej kolacji pada klasyczne pytanie: „a Ty znowu sama?”. Tego właśnie postanawiają uniknąć główni bohaterzy, którzy zawierają pakt: od teraz będą towarzyszyć sobie na wszelkich imprezach okolicznościowych. Plus za znośną ilość cukru i dające się lubić postaci, minus za mniej świąteczny klimat od reszty propozycji z zestawienia.
„Facet na święta”
Ostatnia pozycja to co prawda serial, ale zdecydowanie wpisujący się w ramy gatunku świątecznego. Pozbawiony jest za to kiczu – dostajemy twardo stąpającą po ziemi bohaterkę, której celem nie jest wcale znalezienie miłości życia, a po prostu chłopaka, z którym może pokazać się w rodzinnym domu na wigilijnej kolacji i przy okazji trochę porandkować. Johanne przypomina uwspółcześnioną wersję Bridget Jones – obie zmagają się z oczekiwaniami społeczeństwa wobec kobiet i są postaciami z krwi i kości, czyli z wadami, wpadkami i mniejszymi bądź większymi nieszczęściami.