Robert Górski: Piotrze, chciałem porozmawiać z Tobą o strachu, ponieważ strach pojawia się nieustannie w życiu każdego człowieka. Piszę taki monodram – wymyśliłem bohatera, który ma swój pierwowzór wśród moich znajomych. Jest to historia o człowieku, który ciągle się czegoś boi. Czy Ty, Piotrze, czegoś się boisz? A jeśli tak, to czego?
Piotr Mosak: Oczywiście. Właściwie to każdy powinien się czegoś bać, bo strach reguluje nasze funkcjonowanie. Upraszczając, strach jest informacją o zagrożeniu. Jeśli idziemy ulicą i mijamy pędzące samochody, to musimy się ich trochę bać, żeby nie wejść pod ciężarówkę. Mamy różne rodzaje strachu – np. strach sytuacyjny, bo mamy swoją reaktywność na różnym poziomie. Ja boję się latać, bo uważam, że to jest nielogiczne, żeby człowiek znajdował się w stalowej rurze ileś tysięcy metrów nad ziemią. Boję się, ale latam.
Robert Górski: To nas różni, bo ja nie boję się latania. Boję się spadania.
Piotr Mosak: Łapiesz na słówka (śmiech). Życie i psychologia są takie, że wszystko można poprawić, wszystko można powiedzieć inaczej. Boję się latania, ale uwielbiam być w powietrzu, ziemia z lotu ptaka jest przepiękna. Natomiast sytuacja, w której nie mam na coś wpływu, powoduje lęk.
Robert Górski: Boimy się sytuacji, na którą nie mamy wpływu, bo jesteśmy wtedy bezbronni. Jednocześnie wyzwala to niezwykłą odwagę. Skoro nie mam na nic wpływu, to paradoksalnie staję się odważny, bo w ramach tego, co mogę zrobić, czuję się jak bohater.
Piotr Mosak: To jest bardzo ciekawe – są światowe badania analizujące zachowania bohaterów. Okazuje się, że bardzo dużo bohaterów, na przykład wojennych, nie dało rady wytrzymać stresu w okopach. Czując potworny strach mieli już tak dość, że woleli wyskoczyć z okrzykiem na ustach, niż dalej w tych okopach siedzieć. Przykładem jest film „Tańczący z wilkami”, w którym bohater, jeżdżąc konno przed linią wroga, chciał popełnić samobójstwo, ale nie został trafiony i dostał nagrodę za odwagę. Często mamy po prostu dość sytuacji kryzysowej, tego napięcia i stresu. Pamiętajmy, że stres optymalny motywuje nas do życia, brak stresu to sflaczały balonik, a kiedy stresu jest za dużo, balonik pęka. Ludzie wyskakują i krzyczą „hurra!”, żeby ten balonik nie pękł – ci, którzy dobiegną i przeżyją, dostają medale za odwagę. Latanie to mechanizm „uff, udało się”. To też jest sukces, bo każdą sytuację pełną strachu powinniśmy domknąć, dokończyć.
Robert Górski: Chyba jest tak, że sukces osiągamy wtedy, kiedy przełamujemy swój strach. Kiedyś pracowałem w agencji reklamowej, która w pewnym momencie się rozwiązała. Przyszedł do mnie wówczas mój dyrektor i powiedział zdanie, które zostało mi w pamięci: „Pamiętaj, cokolwiek będziesz robił w przyszłości, twój strach jest największą bronią w rękach twoich nieprzyjaciół”. Widzę po sobie, jako człowiek nieśmiały, że całe moje życie polega na przełamywaniu strachu. Myślę, że moja praca na estradzie jest czasem dowodem wielkiej odwagi. Zobaczyłem to po półtorarocznej przerwie w czasie pandemii. Potem, kiedy masz wejść na estradę i widzisz przed sobą pięćset osób, myślisz sobie, czy naprawdę jesteś w stanie udźwignąć świadomość tego, że tyle ludzi przyszło mnie zobaczyć i usłyszeć co mam do powiedzenia? Widzę to także u swoich znajomych – ludzie, którzy odnieśli sukces, często przeszli tę granicę strachu. Ci, którzy nie potrafili tego pokonać, cały czas żyją w swoim mieszkaniu, myśląc o tym, że za chwilę coś się wydarzy, nawet bez ich wpływu.
Piotr Mosak: Ostatnio zastanawiam się nad powiedzeniem „strefa komfortu”. Jaka to jest strefa komfortu, jeżeli w niej siedzimy i boimy się z niej wychylić. Boimy się zmienić pracę, zapytać szefa o podwyżkę. Kto wymyślił to stwierdzenie? Przecież to jest więzienie lęków i obaw. Sukces osiągamy w momencie, w którym uda nam się z tej strefy komfortu wyjść. Jeśli czujemy stres czy lęk, to powinniśmy się zastanowić, czy to nie jest informacja, że tam czeka coś dla nas ważnego. Tam może być coś, co odmieni moje życie, dlatego się boję. Tak naprawdę boimy się porażki. Nie bójmy się tego – samo ruszenie się z miejsca, jakaś zmiana, pójście tam, gdzie odczuwamy lęk, jest już sukcesem.
Rober Górski: Jestem właśnie w sytuacji, kiedy przełamałem swój strach i odniosłem sukces, więc teraz pojawia się inny strach – żeby ten sukces utrzymać. Po co mam teraz ryzykować, skoro mogę tylko stracić?
Piotr Mosak: Jest taki specjalista od zarządzania, Jack Trout – jego książki są dostępne w Polsce i właściwie wszyscy powinniśmy je przeczytać. Trout mówi, że jeżeli mamy jakąś markę, to trzymajmy się tej marki. Jak ktoś produkuje Volkswagen Garbusy, to niech ich nie zmienia, skoro się sprzedają od pięćdziesięciu lat. Jeśli mamy markę, która się sprzedaje, to ona będzie się sprzedawać całe życie. Możemy ją oczywiście udoskonalać, natomiast ryzykiem jest jej zmiana.
Robert Górski: Zauważyłem, że łatwo rezygnować z pewnych rzeczy. Mógłbym przecież rozwiązać kabaret w imię nowych projektów. Te projekty mogłyby się jednak nie udać, a powrót do kabaretu byłby już niemożliwy, więc lepiej trzymać swoją bezpieczną bazę. Chciałbym dodać, że świat jest opresyjny. Świat straszy nas wszystkim. Media atakują nas tytułami o końcu świata, o wojnie, zarazie, globalnym ociepleniu – nasz strach jest towarem.
Piotr Mosak: Bardziej interesują nas przeżycia i silne emocje. To super się sprzedaje. Rubryka dobrych wiadomości w „Expressie Wieczornym” była małym kwadracikiem na ostatniej stronie. Cała reszta to negatywne informacje, na które ludzie są podatni. Nie są świadomi, że to na nich działa i w pewien sposób niszczy ich wnętrze. Pobudzanie gniewu, złości i nienawiści szkodzi nam od wewnątrz. Powinniśmy wybierać to, co nas buduje, co nas relaksuje. W latach 60. przeprowadzono badania, podczas których uczono ludzi uderzania ręką w poduszkę, co miało ich zrelaksować. Po czterdziestu latach okazało się, że badani niczego w swoim życiu nie zmienili, wprowadzili tylko do swojego repertuaru zachowań nawyk uderzania pięścią w poduszkę. Ci, którym się to nie podobało, poszli na przykład na jogę czy medytację i żyją dłużej, są szczęśliwsi.
Robert Górski: Mam wielu znajomych, którzy mają dzieci w wieku szkolnym lub takie, które szykują się do szkoły. Widzę, że bardzo popularna jest idea „szkoły w chmurze”. Ludzie, którzy oddają tam swoje dzieci są fanatycznie przywiązani do myśli, że jest to najlepsze rozwiązanie, ponieważ zwykła szkoła jest zbyt opresyjna. Mnie się wydaje, że cały świat jest opresyjny, więc opresyjna szkoła jest znakomitym przygotowaniem. Czy mam rację?
Piotr Mosak: To są lęki rodziców, a nie dzieci. Dzieci mają niesamowite mechanizmy obronne i przystosowawcze, świetnie sobie radzą. Wspomnieliśmy o wojnie, więc podam przykład uciekinierów z Ukrainy. Moja żona była wolontariuszką na Dworcu Zachodnim – opowiadała mi, że dzieci, które wysiadały z tych pociągów, potrzebowały dziesięciu minut, by zacząć bawić się w berka, grać w piłkę, śmiać się i cieszyć. Ten opresyjny świat niszczy nasze naturalne mechanizmy radzenia sobie – radzimy sobie wtedy, gdy doświadczamy. Jeżeli zabronimy dziecku doświadczać, to ono będzie bez umiejętności radzenia sobie, a jest to jedna z najważniejszych umiejętności w naszym życiu..
Robert Górski: Powiedziałem swoim znajomym, że może najlepiej będzie, jak oddamy nasze dzieci do szkół, które same kończyliśmy, bo one nas wychowały na ludzi, którzy właśnie sobie radzą.
Piotr Mosak: Wtedy byli inni nauczyciele. Kiedyś nauczycieli uczono jak uczyć – jak podchodzić do dzieci, jak przekazywać wiedzę. Dzisiaj kończysz studia i jesteś świetny z danej wiedzy, ale przedmioty pedagogiczne traktuje się po macoszemu.
Robert Górski: Podziwiam ludzi, którzy decydują się uczyć. Tym bardziej, że to rodzice są poważnym problemem dla nauczyciela.
Piotr Mosak: To jest dobry moment na apel. Jeżeli idziemy do krawca, to mu ufamy. Jeżeli idziemy do mechanika, to również mu ufamy. Gdy idziemy do nauczyciela, to mówimy mu, jak ma uczyć nasze dziecko. Po prostu – nie wtrącajmy się. Pytajmy dziecko jak się tam czuje i czy ma przyrost wiedzy. Nie wtrącajmy się, bo to brak szacunku do drugiego człowieka i jego zawodu.
Robert Górski: Myślę, że niektórzy rodzice przesadnie zajmują się swoimi dziećmi, ponieważ mają za mało zajęć. Generalnie uważam, że ludzie, którzy mają za dużo czasu, głupieją.
Piotr Mosak: Wrócę do mówienia o stresie – jak jest za niski stres, to ludzie głupieją. Później mamy optymalny poziom stresu, więc motywacja wzrasta, ale jak tego stresu jest za dużo, to balonik pęka. Zarówno rodzice, którzy mają czas, jak i ci, którzy go nie mają, mogą wtrącać się do pracy nauczycieli. Ci, którym brakuje czasu, chcą natychmiastowego efektu. Moja klientka powiedziała mi kiedyś, że jest w niedoczasie – złapała się na tym, że podjechała pod szkołę, spod której miała zabrać na dodatkowe zajęcia swoją córkę i jej koleżankę. Pędziła przez Warszawę łamiąc wszystkie przepisy, a podjeżdżając na miejsce odwróciła się i zobaczyła na siedzeniu tylko koleżankę – córka nie zdążyła wsiąść.
Robert Górski: Pamiętam, że w swoim życiu miałem takie poczucie, że mam o jeden dzień za mało. Kiedy skończyłem pięćdziesiąt lat, mam żonę i dziecko to uznałem, że już wystarczy tego poczucia. Wtedy zwolniłem i nie przestraszyłem się, że zabraknie mi pieniędzy, bo jestem zabezpieczony.
Piotr Mosak: A myślałem, że powiesz, że jesteś minimalistą.
Robert Górski: Jestem zabezpieczony, bo jestem minimalistą. Nigdy nie wydawałem pieniędzy ponad stan.
Piotr Mosak: Zatrzymałbym się przy tym jednym dniu. Jest coś takiego, że kiedy mężczyzna ma czas wolny, a wszyscy wyjadą z domu, to jak ma trzy dni, to nic nie zrobi. Pierwszego dnia jest luksus, że jest spokój, nic nie trzeba – będzie się objadał i oglądał seriale. Drugiego dnia wstaje z łóżka i siada na kanapę. Trzeciego dnia bierze prysznic i zastanawia się, co na obiad – wtedy też wszyscy wracają do domu. Stwierdziłem, że mężczyzna potrzebuje chyba czterech wolnych dni, bo ten czwarty jest takim dodatkowym dniem o którym mówisz – mężczyzna zabiera się do roboty i nadrabia.
Robert Górski: Zauważyłem, że kiedy miałem za dużo czasu, to lubiłem poświecić się zabawie i alkoholowi, w związku z czym następnego dnia bolała mnie głowa i nie mogłem nic zrobić. Ostatnio, kiedy moja żona wyjechała, stwierdziłem, że sobie pofolguję. Moja żona uważa, że przesadzam z cebulą, dlatego kiedy jej nie było, zrobiłem sobie jajecznicę z olbrzymią ilości cebuli. Okazało się, że była obrzydliwa. Kwestia znalezienia proporcji.
Piotr Mosak: Ważne jest, żebyśmy wiedzieli, że przesada w każdą stronę jest zła. Jeżeli mamy tylko święty spokój, to niektórzy się nudzą i zaczynają się odklejać. Jeżeli mamy za dużo stresu, to pękamy, siada nam psychika, chorujemy. Optymalizacja życia jest bardzo fajna. Ludzie wychowani w dzisiejszych czasach często myślą, że kiedy mają święty spokój i bezpieczne życie, to jest dobrze. Pamiętam klientkę, którą w bardzo krótkim czasie spotkały tragiczne rzeczy. Wbrew pozorom nie chciała o nich rozmawiać – chciała o tym, że ma do siebie pretensje, bo nie chodzi uśmiechnięta. Pracowała w korporacji, gdzie wymagało się od niej ciągłego uśmiechu. Byłem zaskoczony, że w obliczu tyle nieszczęść ona w ogóle dawała radę chodzić do pracy. Mamy prawo przeżywać wszystkie emocje, nie tylko wiecznie się uśmiechać. Możemy być smutni czy neutralni. Równowaga między emocjami jest bardzo ważna dla naszego zdrowia psychicznego.
Robert Górski: Jakiś czas temu usłyszałem historię, która mnie urzekła. Otóż jest mężczyzna, który jest ma osiemdziesiąt lat, jest wdowcem, mieszka sam i lubi czytać wieczorem przy świeczce. Oczywiście, świeczka jest zabezpieczona tak, by nie spaliła domu. Pewnego dnia świeczka się jednak zsunęła. Zaczęło się palić, na szczęście niegroźnie. Wezwał straż pożarną. Ugaszono pożar i zabrano go do szpitala, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Następnego dnia mężczyzna wrócił do mieszkania – okazało się, że pożar się wznowił, a mieszkanie spaliło się doszczętnie. Po jakimś czasie znajomy zapytał go, jak on się czuje. Odpowiedział, że doskonale. Co prawda, spłonęło całe mieszkanie, ale nie książek mu nie szkoda, bo co przeczytał to przeczytał, po resztę pewnie i tak by nie zdążył sięgnąć. Ubrań mu nie szkoda, bo ciągle chodził w tych samych i w końcu kupił nowe. Pamiątek rodzinnych też mu właściwie nie szkoda, bo wspomnienia trzyma w sercu. Ta pogoda ducha jest zachwycająca. Co jakiś czas sobie o tym przypominam, jaki to wzór postawy prawdziwego minimalisty.
Piotr Mosak: To jest właśnie to, na czym opiera się psychologia – na ludziach, na tym co czujemy i jak przeżywamy. Mamy teraz oczywiście neuropsychologię i badania mózgu, ale przede wszystkim to od ludzi dowiadujemy się co robić, żeby być zadowolonym z życia, żeby być szczęśliwym. Ta historia jest cudowna, bo pokazuje, że w każdym momencie znajdziemy coś dobrego. Radzenie sobie ze strachem, to jest właśnie zaakceptowanie sytuacji.
Robert Górski: Myślę, że od tego się zaczęło – piszę monodram o strachu, który w moim zamyśle ma być wesoły. Humor jest rodzajem oswajania strachu. W dużej mierze zająłem się tym myśląc o sobie, a w drugiej kolejności – o ludzkości. Nie ma chyba większego komplementu, kiedy ktoś, kto jest zmęczony życiem, podchodzi do ciebie i dziękuje za to, że istnieje taki kabaret, bo on może wieczorem go włączyć i na chwilę zapomnieć o tym, że życie nie zawsze jest szczęśliwe.
Piotr Mosak: Ale trzeba też umieć przyjąć humor. Jeżeli idziemy na kabaret i jesteśmy otwarci na to, że chcemy się oderwać od rzeczywistości, pośmiać się i powygłupiać, to to jest super. Są jednak ludzie, którzy idą i oceniają – jak ten Górski dzisiaj wygląda, jak tu jest duszno, jakie tu jest słabe światło. Oni już na dzień dobry sobie szkodzą. My ciągle oceniamy, czepiamy się i mówimy, że coś było niefajne. To nie kabaret był niefajny, to ty nie byłeś gotowy na ten kabaret.
Robert Górski: Oczywiście – obserwujemy publiczność i niejednokrotnie mówimy sobie, że dziś przyszli ludzie, którzy chcą się bawić. Chcą nam pomóc, chcą stworzyć razem z nami to widowisko, nie są tylko obserwatorami.
Piotr Mosak: Po co przyszedłem? To jest jedno z najważniejszych pytań w naszym życiu. Po co? Po co coś robisz? Po co coś mówisz? Co chcesz osiągnąć?
Robert Górski: Chcę tylko jeszcze powiedzieć, że mój przepis na szczęście jest dosyć prosty. Umówiłem się z żoną, a wcześniej sam ze sobą, że my nie narzekamy. Narzekanie niczemu nie służy. Jeśli narzekasz, to przedstaw jakaś receptę, jak to poprawić.
Piotr Mosak: Tak jak ten osiemdziesięciolatek ze spalonego domu – jeżeli coś się wydarzy, to najpierw zadaj sobie pytanie: „i co w związku z tym?”. Co mam w zamian, co zostało ze mną?
Fot. Bartosz Maciejewski