ANYWHERE          TV           REDAKCJA

Ustalmy to raz na zawsze: kto powinien zapłacić na pierwszej randce?

KAROLINA KOŁODZIEJCZYK

płacenie na randce

Co jakiś czas w mediach społecznościowych, zwłaszcza w okolicy walentynek, wybucha dyskusja dotycząca pierwszych randek. Kto zaprasza, jak się zachować, jak poznać, że ktoś jest zainteresowany. I, zmierzając ku końcowi – kto powinien za nią zapłacić. Stwierdzicie, że chłopak – zlecą się fani bardzo dosłownie rozumianego równouprawnienia. Ten, kto zaprasza? Gdyby się zastanowić, to znowu będzie pewnie on. A może to kobieta, przejmując kolejną męską rolę? Tego jeszcze nikt (chyba) nie zaproponował…

Z okazji święta miłości zastanawiam się nad aspektami finansowymi pierwszej randki i co to mówi o nas jako społeczeństwie.

Nie masz 20 zł na kawę? Nie umówię się z Tobą!

 
Reklama

To całkiem zabawne, jak feministyczne postulaty przestają dla nas nagle obowiązywać, gdy na randce przyjdzie do wyciągania portfela. Chcemy być super nowoczesne i niezależne, ale w wielu kwestiach mamy jednak to głęboko zakorzenione, patriarchalne myślenie. Bo kto nigdy nie słyszał takich tekstów:

On powinien zapłacić za Ciebie!

To facet ma zapewnić bezpieczeństwo finansowe.

Przecież Ty już płacisz za fryzjera, makijaż, paznokcie… 

Zastanawiałam się więc, czy w 2024 roku naprawdę ominął mnie jakiś sensowny argument, który mnie, feministce, mógłby umożliwić zaakceptowanie przerzucania z automatu płatności na faceta. I słuchajcie – to może być głupie 20 zł za kawę. Ale tu chodzi o zasady. 

Dlatego właśnie zapytałam na Threads, co o tym sądzicie i dostałam między innymi takie wyjaśnienia (pisownia oryginalna): 

„Dla mnie na 1 randce płaci facet, bo na niej zwykle okazuje się, że ściemniał żebym się z nim spotkała i ukrył kilka istotnych faktów gdy rozmawialiśmy online. Jeśli zapłaci za randkę to oprócz poczucia straconego czasu nie mam jeszcze poczucia że straciłam kasę na jedzenie na mieście”.

„Argument, jaki mogę podać to… wpływ na późniejszy kształt potencjalnego związku. Płacenie na randkach to wskaźnik szacunku mężczyzny do kobiet tak ogólnie”.

I nieśmiertelna, z pozoru dobra zasada (gdyby nie to, że zaprasza najczęściej facet, co też przecież jest pokłosiem tego, jak wyglądały relacje przez setki lat):

„Płaci ta osoba, która zaprasza. Staromodny, coraz częściej wyszydzany przez feministki savoir vivre pomaga w takich sytuacjach.”

Poglądy podszyte stereotypami

Nie zaskoczę Was, ale żadna z tych osób mnie nie przekonała. Co więcej – raczej upewniła, że zasady związane z płaceniem na randce są odzwierciedleniem stereotypów, przez które wrzucamy wszystkich mężczyzn do jednego wora. Oszukują, więc powinni płacić (choćby zapobiegawczo). Rozczarowują, więc muszą zrekompensować. Powinni zarabiać więcej od nas, więc niech pokażą to na pierwszej randce. Swój szacunek do nas wyrażają pieniędzmi. Serio? 

Akceptuję mnogość różnych modeli relacji i układów. Nie akceptuję jednak wpędzania innych w kompleksy i narzucania im naszych oczekiwań za wszelką cenę. Czemu wartość mężczyzny ma odzwierciedlać jego portfel? Czemu okazaniem szacunku sobie nawzajem nie może być podzielenie się rachunkiem po połowie? 

Na szczęście pod moim postem na Threads pojawiło się też dużo komentarzy o tym, żeby dzielić się właśnie po równo. Albo, czego jestem fanką, ustalić to. Między sobą, po prostu. Odkrywcze? Wcale. Ale dla niektórych co najmniej szokujące. Warto jednak kwestionować swoje poglądy na relacje i zastanowić się, czy są one na pewno nasze. 

Tak czy siak: życzę Wam udanych walentynek! Może tylko nie w restauracji, a na spacerze – tak będzie (finansowo) najbezpieczniej 😉

Share this post

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

PROPONOWANE