Wychowując się w Europie Środkowej, nie mamy problemu z reprezentacją w mediach i kulturze. Niemal wszędzie otaczają nas postacie podobne do ludzi, których na co dzień mijamy na ulicach – białe kobiety i mężczyźni o kaukaskiej urodzie. Problem z reprezentacją zaczyna się wtedy, gdy chociażby trochę zaczynamy „odstawać” od ustalonego przez społeczeństwo i media „standardu”. W tym tekście przyjrzę się problemowi reprezentacji w mediach, jednakże ze względu na złożoność tego problemu tekst zostanie przedstawiony w dwóch częściach.
Brak reprezentacji sprawia, że zaczynamy czuć się odosobnieni w tym, jak wyglądamy i kim jesteśmy. Mogłoby się wydawać, że jesteśmy sami na tym świecie, co oczywiście nie jest prawdą, ale będąc otoczonym z każdej strony kulturą i mediami, które nie uwzględniają tego, co nas różni, można poczuć się osamotnionym. Zwłaszcza, gdy należymy do mniejszości, którą często dotyka rasizm, homofobia, ksenofobia, seksizm, antysemityzm, transfobia, ableizm, fatfobia czy mizoginizm. Rola reprezentacji w życiu każdego człowieka powinna mieć miejsce już we wczesnym dzieciństwie. Pamiętam z dzieciństwa, że właściwie wszystkie gwiazdy, osoby w reklamach czy bajkach wyglądały podobnie – nie różniło ich nic szczególnego oprócz koloru włosów, oczu czy delikatnie innego odcienia i tak jasnej skóry. Dopiero teraz zaczynam się to zmieniać. Od kilku lat w mediach zaczęły pojawiać się osoby o różnej karnacji, masie ciała, z niepełnosprawnościami czy innymi, niewidocznymi z zewnątrz różnicami, jak chociażby orientacja seksualna. Przy premierze aktorskiej wersji Małej Syrenki nie obyło się bez mowy nienawiści w sieci. Równie silnym trendem było także pokazywanie małych dzieci –zachwyconych, że znana im z animacji syrenka wygląda podobnie do nich. Można zauważyć, że te największe wytwórnie bajek zaczynają zwracać na to uwagę i coraz częściej pokazywać bohaterów różnych reprezentacji – ostatnio postać z niepełnosprawnością w Jak wytresować smoka, wspomniana wcześniej Mała Syrenkę czy lesbijka Izzy Hawthorne w Buzz Astral.
Przodownikiem w uwzględnianiu mniejszości możemy uznać Netflix, choć nie zawsze robi to dobrze. Wielu fanów różnych adaptacji seriali czy filmów zarzuca platformie „wciskanie” osób o innej orientacji czy kolorze skóry tam, gdzie ich nie trzeba. Zawsze pojawia się dyskusja odarta z rozumienia potrzeby reprezentacji i akceptacji dla odmienności. Dodawanie wątków LGBTQ+ do znanych lub zupełnie nowych historii nie powinno być kontrowersyjne – w tej chwili prawie każdy w gronie swoich znajomych może mieć kogoś z mniejszości orientacyjnej. To sprawia, że takie osoby czują się zauważone, dostrzeżone są ich różnice i przede wszystkim akceptowane. Mimo to wciąż pojawiają się głosy, że najbardziej poszkodowaną grupą są osoby aseksualne, których reprezentacja jest naprawdę niewielka, a ich istnienie często zapominane lub pomijane – jedną z niewielu takich postaci może być Todd z serialu Bojack Horseman, który dopiero pod koniec serii odkrywa swoja orientację.
Wśród gwiazd ważnym głosem reprezentacji jest America Ferrera. Aktorka jest reprezentantką latynoskich kobiet, które nie mają łatwo, aby przebić się na rynku filmowym i serialowym. Nagrodę SeeHer 2024 Critics Choice Awards wręczyła jej ekranowa przyjaciółka, Margot Robbie. W swoim wzruszającej przemowie uwzględniła podziw oraz wielki wpływ Ferrery na na film i telewizję. Aktorka ma na swoim koncie wiele ról, które pokazują różne oblicza kobiet. Robbie wspomniała też, że Ferrera jest pierwszą i jedyną latynoską kobietą, która otrzymała nagrodę Emmy za pierwszoplanową rolę kobiecą w kultowym serialu Brzydula Betty.
Wyobrażam sobie, że bycie pierwszym w dowolnej dziedzinie może być izolujące. Wyobrażam sobie, że wywiera to ogromną presję, by być doskonałym, by grać bezpiecznie” mówiła Margot, dodając też: Ale to, co najbardziej podziwiam w Americe, to sposób, w jaki poradziła sobie z tą presją, nigdy nie bojąc się mówić prawdy, gdy ma to największe znaczenie.
Po odebraniu nagrody America Ferrera wygłosiła przemowę dziękując i doceniając znaczenie tej nagrody: Tęskniłam za tym, by zobaczyć ludzi takich jak ja na ekranie, jako pełnoprawnych ludzi. Wiem, że kiedy zaczynałam pracę ponad 20 lat temu, wydawało się to niemożliwe. Wydawało się niemożliwe, by ktokolwiek mógł zrobić karierę na portretowaniu w pełni wymiarowych latynoskich postaci. Nagroda SeeHer Award, wręczana od 2017 roku, jest uhonorowaniem kobiet na ekranie, które aktywnie walczą o równość praw i portretują autentyczne, przekraczające granice postacie. W poprzednich latach nagrodę otrzymały m.in. Viola Davis w 2017 r., Zendaya w 2021 r., Halle Berry w 2022 r. i Janelle Monáe w 2023 r.
W filmie Barbie postać grana przez Americę, Gloria, wygłasza niezwykle ważną mowę o tym, dlaczego dosłownie niemożliwe jest być kobietą. Emocjonalna scena poruszyła nie tylko widzów, ale również, jak zdradziła reżyserka filmu Greta Gerwig, całą ekipę, która pracowała przy tym projekcie. Ten kluczowy moment w filmie wywarł ogromne wrażenie i jestem przekonana, że niedługo stanie się jedną z kultowych scen, które będziemy po latach wspominać ze łzą w oku.
Tworzenie na ekranie takich postaci pozwala innych zostać zauważonym. W scenie z Barbie Ferrera nie mówiła tylko do Latynosek, ale do wszystkich kobiet, które na co dzień zmagają się z trudnościami w tym typowo męskim świecie. Postać Glorii i jej przemowa przełamuje męskie spojrzenie na kobiety na ekranie, a ukazuje prawdę, która w filmach czy serialach może nie być aż tak pociągająca. Nieustanne gonienie za ideałem zaprowadziło wiele kobiet w błędne koło, dlatego ta scena tak bardzo wzrusza i sprawia, że można poczuć się dostrzeżonym.
Jest to pierwsza część tekstu. Zachęcam do przeczytania kontynuacji, która niebawem pojawi się na stronie.
Autorka: Marta Płochocka
fot. materiały prasowe