ANYWHERE          TV           REDAKCJA

Dlaczego cały świat oszalał na punkcie Paula Mescala (i czego jest to symbolem)

KAROLINA KOŁODZIEJCZYK

otwierajace

Kiedy oglądałam pierwszy raz Normalnych ludzi, nawet nie przypuszczałam, że kilka lat później zdjęcie Paula Mescala przechadzającego się po Nowym Jorku w krótkich szortach w środku zimy, wywoła taką sensację. Podejrzewałam jednak, że taki występ nie może przejść bez echa (i nie mówię tu o szortach 😉 i że na utalentowanego Irlandczyka Hollywood czeka z otwartymi ramiona. Dla niego nie było to jednak takie oczywiste.

Karierę zawodową zaczynał od futbolu gaelickiego, którą jednak przerwała kontuzja. Postawił więc na aktorstwo, gdzie zwycięzcą mógł czuć się za każdym razem, gdy wychodził na teatralną scenę. W 2017 roku ukończył aktorstwo w The Lir Academy w Kolegium Trójcy Świętej, grywał w sztukach. Wciąż jednak ciężko mu było opłacić dubliński czynsz, do którego dorzucali się rodzice. Stąd pewnie decyzja o zagraniu w… reklamie Denny, popularnej irlandzkiej marce kiełbasek i bekonu. Za udział dostał 5000 dolarów, opłacając tym samym czynsz do końca roku. I tak pewnie żyłby po dziś dzień, gdyby nie rola Connella w Normalnych Ludziach, serialowej ekranizacji powieści Sally Rooney. Od tego momentu, każdym kolejnym filmowym wyborem Mescal potwierdzał, że szersza rozpoznawalność zwyczajnie mu się należy. 

Młody Irlandczyk skorzystał z życiowej szansy, rozpieszczając nas raz po raz swoim nieefekciarskim, niezwykle wrażliwym i uważnym aktorstwem – w Aftersun (za rolę cierpiącego na depresję ojca dostał swoją pierwszą nominację do Oscara), Córce czy niedawnych Dobrych nieznajomych. Jak łatwo zauważyć, jego filmografia nie jest duża, ale jest imponująca. Mescala cechuje rzadko spotykana wśród zaczynających w branży intuicja – stawia na projekty, do których pasuje jak ulał, oscylując pomiędzy kinem artystycznym, a takim mającym szansę dotrzeć do szerszej widowni. Jego kolejny wybór może więc trochę dziwić – wystąpi w Gladiatorze 2, o czym mówi: Nie wiem, jaką to zrobi różnicę. Może jestem naiwny? Po prostu więcej osób będzie mnie zatrzymywać na ulicy? Będę głęboko zasmucony, jeśli tak się stanie i mam nadzieję, że to nieprawda. Odpowiedź poznam w przyszłym roku, ale jeśli film wpłynie na moje życie w ten sposób, znajdę się w złym miejscu.

Ciężko stwierdzić, czy to kurtuazja, czy może Paul naprawdę chce być po prostu aktorem, a nie gwiazdą i wydaje mu się to możliwe. Nawet umawiając się z Phoebe Waller-Bridge cenił swoją prywatność, a konta na Instagramie nie ma do tej pory (i na pewno nie ucieszyłby się, że profil @paulmescalpics ma 131 tysięcy obserwatorów).

 
Reklama

I stąd chyba bierze się nasza słabość do niego. W jednym z podcastów na pytanie o to, czym jest romantyzm, odpowiada, że lubi proste przyjemności, jak na przykład spacer i stwierdza: Im a simple man. Tym samym potwierdza nadejście nowej ery w aktorstwie. Ery (z pozoru) prostych chłopaków, którzy swoją wrażliwością, ale i przyziemnością, porywają tłumy. Nie szalejemy już za mięśniakami czy bad boyami, a prawdziwą męskość utożsamiamy raczej z pokazywaniem swojej kruchości, co Mescalowi świetnie wychodzi na ekranie. Popularność aktorów pokroju jego czy Timothée Chalameta mówi o społecznych zmianach więcej, niż nam się wydaje. Nowe pokolenie już rozumie, że męskość nie musi być toksyczna, nie musi zaznaczać swojej dominacji na każdym kroku. I takie role wybiera też Mescal – pokazujące różne oblicza tej męskości, też te mniej oczywiste i odkryte przez duży ekran. 

Czy sława go zmieni? Nie wiem. Ważne, żeby nie zmieniła jego filmowego nosa. 

Zdjęcie główne: Paul Mescal w „Dobrzy nieznajomi” (fot. Searchlight Pictures / Chris Harris)

Share this post

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

PROPONOWANE