Karolina Kołodziejczyk
Cokolwiek nie zrobi, mówią o niej wszyscy, a filmy z jej udziałem z miejsca stają się blockbusterami. Szczególnie ukochało ją sobie pokolenie Z, doceniając za nonszalancję, autentyczność i niewątpliwą memiczność. Skąd bierze się fenomen Zendayi i czy to ona jest nowym wyznacznikiem „it girl”?
Kobieta renesansu
Zendaya, jak większość dziecięcych gwiazd, zajmowała się praktycznie wszystkim. Śpiewała, modelowała, tańczyła i, oczywiście, grała. Nie tylko w Disneyu, ale też na przykład w grupach teatralnych. Prawdziwą popularność przyniosła jej rola w Euforii, gdzie zagrała Rue, główną bohaterkę i zarazem narratorkę serialu. To tam poruszała widzów swoimi brawurowymi monologami (jak choćby w otwierającej scenie z mamą i siostrą w piątym odcinku drugiego sezonu), przekonująco odegranymi zaburzeniami i rozbieganym, na wpół pustym wzrokiem. I chociaż obecnie serial nie ma najlepszego PR-u, a premiera nowego sezonu jest ciągle przekładana, to jej występu nie da się zapomnieć. Jednak, mimo że zapomnieć się nie da, to po pięciu latach od premiery serialu, możemy zacząć się zastanawiać, czy rola Rue nie była już szczytem aktorskich popisów Zendayi i w każdej kolejnej produkcji będziemy oglądać już tylko jakąś jej wariację.
Przynoszącym jeszcze większą rozpoznawalność projektem był też oczywiście Spider-man, na planie którego aktorka zrealizowała wymarzony scenariusz wszystkich fanów – love story z Tomem Hollandem. To zresztą może być jeden z silnych filarów jej fenomenu – w jej publicznej biografii nie odnajdziemy towarzyskich skandali, wielkich rozstań czy zdrad, a jedynie słodkie obrazki z życia dziewczyny Spideramana.
Prawdziwie przełomowa aktorsko była z kolei dla Zendayi rola w Malcolmie i Marie, kameralnym, czarno-białym filmie o małżeńskich relacjach. To tam po raz pierwszy pokazała, że potrafi też zagrać kobietę, a nie tylko przewracającą oczami nastolatkę (co oczywiście wychodziło jej świetnie). Pomogło jej się to wyrwać z szufladki gwiazdki Disneya i produkcji typu young adult, co poskutkowało kolejnymi, „dorosłymi” rolami – w Diunie i najnowszych Challangersach. Czy jednak w tenisowym trójkącie to ona najbardziej błyszczała? Z mojej perspektywy znacznie bardziej iskrzyło między Patrickiem i Artem, a u Zendayi widziałam głównie kamienną twarz, przeplataną jej słynnym grymasem – zwłaszcza w drugiej części filmu. Być może tak była napisana jej rola. A być może aktorka utkwiła tak bardzo w swoim charakterystycznym stylu z Euforii, że ciężko jej stworzyć coś nowego. Co ciekawe jednak, to właśnie w Challangersach pokazała swoje dwie twarze: nastoletnią, znaną z Euforii czy Spider-Mana, ale też tę, którą dopiero poznajemy i którą ma się wrażenie, że poznaje też sama aktorka: dorosłej kobiety, a nie pogubionej dziewczynki. I ten kontrast wyszedł zdecydowanie na plus.
Skąd wziął się fenomen Zendayi?
To wszystko jednak w kontekście jej fenomenu jest nieistotne. Owszem, czasem ulubieńcami publiczności zostają najwybitniejsi z najwybitniejszych, ale często ich zawodowy kunszt wcale nie ma aż takiego znaczenia. I wydaje się, że podobnie jest w przypadku Zendayi. Trudno o drugą gwiazdę z pokolenia Z, która jest tak bardzo „w sam raz” jak ona.
Bo Zendaya stara się skraść serca widzów, ale nie za bardzo. Chodzi na branżowe eventy, ale jednocześnie z nich kpi, całkiem dosłownie pokazując im środkowy palec. Bierze udział w kampaniach reklamowych, ale nie zalewa nas swoją osobą przy każdej możliwej okazji. Udziela się w social mediach, ale raczej śmiejąc się ze swoich wpadek, niż wrzucając same zdjęcia z czerwonych dywanów. Sięga po ambitniejsze produkcje, ale tylko wtedy, gdy akurat nie kręci nowego Spidermana. Dyskutuje o tematach społecznych (rasizm, samoakceptacja, uzależnienia), ale trudno nazwać ją kimś więcej, niż pop-aktywistką.
To więc mistrzyni balansu, naturalnie zabawna i, co bardzo ważne, przystępna dla fanów. W dobie social mediów gwiazdy nie mogą być już zdystansowane i tajemnicze. Muszą zachowywać się jak ta wyluzowana kumpela, nawet jeżeli ich wyluzowanie to ciężko wypracowana poza. Czy wizerunek Zendayi to kolejna jej rola? W wywiadach sama przyznaje, że jest introwertyczką, ale występy publiczne traktuje właśnie jak swojego rodzaju performance. Ciężko jednak jej nie wierzyć, gdy na pytanie o „favourite summer activity” odpowiada „doing nothing”. Podobnej odpowiedzi mogłaby udzielić Jennifer Lawrence, która pod pewnymi względami wydaje się odpowiednikiem Zendayi dla Millenialsów. Warto jednak pamiętać, że bez ciężkiej pracy ich przystępny dla fanów sposób bycia nie miałby wielkiego znaczenia, bo nigdy nie wyszłyby poza granie trzecioplanowych ról w mało istotnych produkcjach.
Czy fenomen Zendayi ma więc jakieś granice? Ostatnio gwieździe oberwało się przy okazji Met Gali, gdy po socialach krążyło zestawienie jej kreacji z krwawymi obrazkami ze Strefy Gazy, a całość porównywano do Igrzysk Śmierci. Ją i innych celebrytów krytykowano za bierność i zachowawczość w reakcjach (zapewne w obawie przed kontrowersjami), ale ostatecznie, jak to z aferami bywa, pamięć ludzi jest krótka i czeka nas zapewne jeszcze wiele hitów kinowych z Zendayą w roli głównej.
Fot. materiały prasowe