Neapol w negliżu

malwina_wawrzynek_wlochy_1-min

Powroty z wakacji nigdy nie należą do łatwych rzeczy. Tym razem jednak przywiozłam ze sobą sporo pewności siebie, akceptacji własnego ciała i miłości do własnych niedoskonałości. Skąd te wszystkie skarby? Z Włoch, w których na ulicy paraduje się w półnegliżu niezależnie od ilości fałdek, cellulitu i pomarszczonej skóry.

Neapol — miasto, w którym temperatura wacha się od 30 do 40 stopni w słońcu. W takich warunkach trudno ukrywać ciało i to, czego nie udało się dopracować przed wyjazdem na siłowni. Zresztą po co to chować, skoro tutaj nikt chyba nie ogląda wyretuszowanych zdjęć modelek i nikt nie wytyka mnie na ulicy, kiedy widzi zbyt dużo odsłoniętego ciała. Ubieram więc krótkie jeansowe spodenki, których z jakiegoś powodu bałam się przez ostatnie lata. Dobieram do nich bluzkę odsłaniającą odrobinę brzucha. Nadal gorąco i słońce praży. Rozpinam jeden guzik na dekolcie i zawiązuję bluzkę na brzuchu tak, że teraz paraduję niemal w bluzko-biustonoszu. Za dużo pokazuję? Chyba nie, bo nikt nie patrzy, nikt się nie oburza, nikt nie kuka na mnie ani z urazą, ani z dzikim pożądaniem. To Włochy, a nie Polska, gdzie na ulicy obowiązuje dress code niezależnie od temperatury.

Sporo tego odkrytego ciała na południu Włoch. To ciekawe jak klimat determinuje to, w jaki sposób podchodzimy do eksponowania tego, co wszędzie powinno by traktowane tak samo. Czuję się tu swobodnie, wiem, że mój odsłonięty biust, brzuch i uda nikogo nie gorszą, nikt też nie gwiżdże za mną, nie woła, nie miauczy, nie grucha, czy co tam jeszcze robią ci panowie, którzy myślą, że ten  negliż to najlepsze co ich spotkało w ciągu dnia. Inne kobiety też się niczym nie przejmują. Młode dziewczyny pokazują prawie wszystko to, co mają. Ich koledzy traktują to jak poranne espresso, nikt się nie podnieca, nie komentuje, nie robi z tego wielkiego wydarzenia. Może to zasługa morza i plaży, piekącego słońca, a może przyzwyczajenia i mentalności, która pozwala rozebrać się, kiedy upał daje niezłego kopa.

Na plaży też nie widzę ciał z wybiegu Victoria’s Secret. O Włoszkach mówi się, że wyglądają na swój wiek i chyba właśnie dlatego je tak bardzo polubiłam. Tutaj zmarszczka na plecach, brzuch po ciąży, cellulit na pośladku i pod pośladkiem, a to wszystko ozdobione kusym bikini, bo po co chować się w jednoczęściowym, skoro jest tak ciepło? Logika i gorąc wygrywa tu z niepotrzebnym wstydem, kompleksami i wiecznie niedoścignionym beach body. Prawdziwedolce vitaw półnegliżu.

Share this post

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

PROPONOWANE