Rok temu, w dziesiątą rocznicę istnienia marki Jacquemus, lawendowy wybieg na sezon wiosna-lato był mistrzowskim posunięciem – o ich mini torebkach usłyszał każdy, nawet laicy spoza świata mody. Rok później, mimo trwających obostrzeń dystansu społecznego, Simon Porte Jacquemus zaprezentował kolekcję na rok 2021, po raz kolejny inspirując niebanalnymi sylwetkami, dodatkami i okolicznościami przyrody.
Zeszłoroczny pokaz obfitował w warstwy, przeskalowania (szczególnie w odniesieniu do rond kapeluszy) i krzykliwe kolory – fuksje, mandarynki, nasycone błękity i żółcie, nie brakowało też elementów holograficznych. W tegorocznym pokazie projektant zawarł wizję przyszłości skromnej, romantycznej, minimalistycznej i odrobinę dramatycznej. W rejonie południowej Francji, wśród zbożowych pól, zasiadło z racji panującego wirusa dziesięć razy mniej publiczności niż w zeszłym roku, podczas legendarnego, intensywnie lawendowego pokazu. Byli oni świadkami premierowej odsłony z pozoru bardzo prostej, ale misternej i nostalgicznej kolekcji.
Paleta kolorów bazowała na naturalnych, pasujących do otoczenia barwach: czerni, bieli, khaki, piaskowym i zgaszonym szaro-niebieskim. Zdawać by się mogło, że po burzliwym roku 2020 projektant przewiduje odrobinę pokory i powrotu do natury; w modzie i w społeczeństwie. Sylwetki stanowiły głównie spódnice maxi połączone z crop topami, a także proste sukienki na ramiączkach, opatrzone delikatnymi uprzężami. Dodatki stanowiły mocne, choć stonowane punkty stylizacji – duże, złote kolczyki – nierzadko asymetryczne – czy pojedyncze, masywne bransolety. Pojawił się też element naturalno-ekologiczny, gdyż na piersi jednej z modelek widniał złoty łańcuszek z zawieszką zrobiona z kostki mydła. Ekscentrycznych dodatków nie koniec – bestsellerowe mini torebki Chiquito pojawiły się w nowych odsłonach, na wybieg zawitała też torebka-poduszka – coś, co każdy chciałby mieć w swojej szafie po leniwym okresie kwarantanny. Dwie mini poduszki służyły też jako top jednej z modelek. W tym miejscu warto zauważyć, że modelki i modele (jak zwykle u Jacquemuse’a) byli bardzo różnorodni. Szczególnie pozostaje w pamięci modelka z bardzo nienormatywnie modelkowym, społecznie przeciętnym i pięknym ciałem – niezbyt wysoka, o widocznych krągłościach i fałdkach na plechach, eksponowanych przez wyciętą sukienkę, dość masywnych udach i ciele przyozdobionym tatuażami. Być może rok 2021 będzie także rokiem wyzbycia się kompleksów dotyczących wagi i figury, a w zamian celebrowaniem piękna każdego ciała i skupienia na globalnych problemach.
Wśród atmosfery skromnego, wiejskiego wesela, czy też święta plonów, nie zabrakło miejsca na piknik. Model jednej z torebek idealnie mieści koszyczek truskawek, innej zaś bezpiecznie przechowuje talerz. Coś, co pierwotnie można uznać za frędzle i ściągacze zdobiące jeden z męskich garniturów, okazały się kompletami jednorazowych sztućców. Także widownia nie pozostała bez piknikowego zaopatrzenia, złożonego z tego, co w tym rejonie najlepsze, czyli wina i fig. Rozleniwionej, swobodnej atmosferze wtórowały również buty – trzeba naprawdę ogromnej charyzmy, by podbijać wybieg w japonkach.
Ten sielski, rustykalny pokaz został zatytułowany L’Amour (miłość), a dyrektor kreatywny i założyciel marki dedykował go swoim współpracownikom. Przebija z niego szczerość, atmosfera wakacji marzeń i snu na jawie, czy też raczej baśniowej, prowansalskiej rzeczywistości. Pośród zdekonstruowanych spódnic, drobnych pasków okalających ciało, dyskretnych zakładek i wariacji na temat koszul daje się słyszeć szept dziewiczej, ale odważnej przyszłości. Niewątpliwie jest to wizualna poezja, którą trzeba obejrzeć i odczytać między wierszami samemu.