Mam wrażenie, że medialny boom na namawianie kobiet do samoakceptacji przynosi czasami efekt odwrotny do zamierzonego. Nieustannie przypomina się im, że wciąż nie są traktowane równo, że muszą walczyć o prawo do dobrego samopoczucia i udowadniania swojej wartości otoczeniu. A może nie mają już takiej potrzeby? Może kobiety są już zmęczone tym ciągłym udowadnianiem, że są wartościowe, ciągłym byciem lepszą, ładniejszą, szczuplejszą, mądrzejszą, bardziej zaradną? Być może sposobem na satysfakcjonujące bycie sobą jest po prostu wyluzować i zrozumieć, że problem nie leży tylko po stronie kobiety.
Temat samoakceptacji kobiet jest na czasie. Coraz więcej mówi się o tym, jak kobiety nie doceniają same siebie, nie walczą o siebie, nie stawiają w życiu na własne marzenia i pragnienia. Przecież należy doceniać swoją kobiecość, urodę, akceptować niedoskonałości, poświęcać sobie więcej czasu na rozwój, czy chociażby pielęgnację.
Zastanawiając się nad tym dlaczego kobiety mają problem z obiektywną samooceną i dlaczego miewają niskie poczucie własnej wartości widać jasno, że historia nie nauczyła nas wierzyć w siebie. Mocne słowa o kobiecie jako tej poddanej mężczyźnie wciąż bezkarnie padają z ust rządzących na całym świecie. Molestowanie nie jest traktowane poważnie, a zerkanie w dekolt, czy łapanie za tyłek nie bywa niczym złym. Kobieta nie powinna ubierać zbyt krótkich spódnic i zbytnio wydekoltowanych sukienek, a „zbyt krótkie”, czy „zbyt wydekoltowane” jakimkolwiek strojem by nie było, zawsze będzie dla kogoś „zbyt”. Czy mężczyznom zawsze będzie się to kojarzyło z pożądaniem, a kobieta będzie stawała się obiektem seksualnym? Kiedy wreszcie z tego wyrośniemy? Mówimy o potrzebie samoakceptacji kobiet, docenianiu własnej wartości, równouprawnieniu, ale nikt nie zwróci uwagi tym kilku panom zaglądającym bez obciachu w biust koleżanki na siłowni. A to właśnie wiąże się z przedmiotowym traktowaniem, powodując u kobiet ciągłą potrzebę udowadnia sobie, że jestem warta więcej, niż te spojrzenia.
Cały czas istnieją realne problemy w uznaniu kobiety jako równej partnerki w biznesie, czy w życiu. Kobiece role społeczne praktykowane przez lata sprawiają, że należy tłumaczyć się z każdego od nich odstępstwa. Wychodzenie z ogólnie przyjętej roli społecznej nie jest jednak ani proste, ani przyjemne. Należałoby być zawsze grzeczną dziewczynką, pójść na studia, znaleźć męża, wziąć kredyt na mieszkanie, urodzić dziecko, mieć satysfakcjonującą pracę i przy tym wszystkim zawsze wyglądać bosko. Lista oczekiwań do spełnienia jest długa i najlepiej wykonać je dokładnie w tej kolejności. Z jednej strony mówi się o samoakceptacji, a z drugiej media sugestywnie pokazują idealny styl życia, promują oczekiwania społeczne stawiane kobietom. To nie byłoby nawet niczym złym, gdyby rewolucję samoakceptacji kobiet zacząć od źródła jej problemów, zamiast zachęcać do udziału w niekończącym się wyścigu po idealne ciała. Może to czasami komuś innemu należałoby „utrzeć nosa”, zamiast zachęcać kobietę, żeby mimo wszystko wierzyła w siebie?
#WOMENMATTERS
***
Kasia Wrona – wizażystka, wykładowca makijażu oraz autorka bloga Make-up Manufacture. Absolwentka wielu prestiżowych szkół w Polsce i Los Angeles. Pracuje przy pokazach mody, sesjach zdjęciowych i na planach, ale kreuje także makijaże klientów indywidualnych. Jej prace znajdziecie w magazynach, reklamach, telewizji. Na co dzień wykłada w krakowskiej szkole. Po godzinach uwielbia czytać, a także pisać o makijażu i trendach.