Najwyższy czas, abyśmy przyznali przed sobą, że brokat jest wszechobecny. Widzimy go na twarzach modelek w Attitude i L’Officiel, na bogatych, obfitych w błyskotki wybiegach Gucci’ego, w kieliszku sobotniego Prosecco i w cieniach do powiek od Nyx czy MAC Cosmetics. Brokat jadalny, w kształcie serduszek, sześcianów, przyklejany na klej czy tzw glitter primer, a także ten płynny, który zmienia szklankę każdego trunku w połyskujący luksus. Coraz bardziej lubujemy się w błyskach – nie są już obecne tylko na festiwalach i sylwestrach, w musicalach czy zabawkach dla dzieci.
https://www.instagram.com/p/CEHL7-8CSy1/?utm_source=ig_web_copy_linkhttps://www.instagram.com/p/B9BhUKwHuqA/https://www.instagram.com/p/CCB-Ulaj32t/
Nic dziwnego, że właśnie tak wyglądają realia dorastającego pokolenia 00’. Na rynek pracy, rynek konsumencki i kreatywny wkroczyli ludzie wychowani na Britney Spears i Black Eyed Peas, breloczkach i naklejkach do telefonów z klapką, tipsach, ombre, przekłutych pępkach, bolerkach i piórach. Pierwsza dekada dwudziestego pierwszego wieku upłynęła pod znakiem popkulturalnego szaleństwa i kiczu. Dziecięce lata i okres młodzieńczy spędzone w tandetnej idylli, w której wszystko malowane było na różowo, nie mogły spowodować niczego innego, niż dążenia do luksusu w dorosłości. Nawet tego drobnego, skromnego luksusu w postaci błysku na policzku i w winie musującym. Tak oto staliśmy się pokoleniem uwielbiającym skrajności; lubimy mówić o hygge i minimalizmie, a jednocześnie lubimy wydawanie pieniędzy, chwilowe przyjemności i świecące drobiazgi. Nie wiem czy to kwestia wieku, czy kraju, w którym żyjemy, ale nawet jeśli mamy te drobne, przytulne światełka choinkowe rozwieszone w pokoju, to rzadko poprzestajemy na jednym sznurze lampek rzucających białe światło. Kusi posiadanie przynajmniej trzech, różnokolorowych, w kształcie pomarańczy, babeczek i gwiazdek. Jakby nasz umysł był przyzwyczajony do odbierania tysiąca kolorowych bodźców; świateł, dźwięków, kolorów, a nawet czuł się przy nich swobodniej. Chyba w głębi duszy nadal puszczamy bańki mydlane, oglądamy teledyski z tancerzami wysmarowanymi olejkami, wzdychamy do Bratz i Troskliwych Misiów.
Ten cukrowy haj jest zdecydowanie wynalazkiem naszych czasów. Ostatnie pokolenia ubiegłego millenium być może przekonały się do jedzenia czekoladowych płatków z mlekiem na śniadanie, ale raczej nie marzą o ciasteczkowym żelu pod prysznic w butelce w kształcie jednorożca. Myślę, że na myśl o brokacie w proszku, którego można dodawać do jedzenia i picia, postukaliby się w głowę. Tymczasem w 2020 roku mamy brokatowe mgiełki do ciała, cienie do powiek, brokatowe ozdoby do paznokci i naklejane na zęby, balony i drinki wypełnione brokatem. Z kolei brokat w powiększonej i nieco trwalszej wersji – czyli cekiny – króluje na spódnicach, sukienkach, bluzkach, butach a nawet rajstopach. Dwadzieścia lat później znów lubujemy się z przyklejaniu błyskotek na twarz, a telefon z klapką zmienił wygląd z ceglanego na ciekłokrystaliczno – futurystyczny, co nie odejmuje mu popularności, bynajmniej – nadaje ekskluzywności.
https://www.instagram.com/p/B9BhUKwHuqA/
Nie ma w naszych słownikach wyrażenia „za dużo”. W dzieciństwie piosenki i seriale obiecywały nam, że możemy być kim chcemy i możemy mieć wszystko… Więc tego właśnie pragniemy. Wszystkiego. I nie przestaniemy sypać brokatem. Shine bright like a diamond!
https://www.instagram.com/p/CCB-Ulaj32t/