Najbardziej popularnym znakiem ostatnich dni okazuje się błyskawica rysowana czerwoną szminką na dłoni. Pomijając aspekty prawne i polityczne to dobry czas, aby przypomnieć trochę historii. Czerwona szminka nigdy nie była tylko szminką. Zawsze była symbolem rewolucji na całym świecie. Kobiety wyrażały nią niezależność i chęć walki o własne prawa.
Czerwona pomadka od lat mówiła także o sile i kobiecości. Na znak protestu używana już w latach 20., a wcześniej w 1912 roku, kiedy to Elisabeth Arden rozdawała swoim koleżankom sufrażystkom czerwone szminki, w trakcie demonstracji w Nowym Jorku. W tym ważnym dniu piętnaście tysięcy kobiet maszerowało ulicami Manhattanu z ustami pomalowanymi czerwoną pomadką. Dzięki temu ten kosmetyk stał się symbolem wolności i miłości na całym świecie. Historia jak zawsze zatacza koło, a kobiety sięgają po atrybuty, które wyrażają ich niezależność. Kiedy Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny w grudniu 1941 roku, Arden stworzyła specjalny odcień czerwieni, który miał idealnie pasować do mundurów noszonych przez kobiety. Był to obowiązkowy element stroju, kobiety malowały usta na czerwono na znak sprzeciwu wobec reżimu, to był manifest odwagi, feminizmu, patriotyzmu. W XXI wieku płeć piękna ponownie wyrusza na ulice ubrana w czerwień, aby walczyć o własne prawa. Szminka szybko znalazła swoje miejsce również w gospodarce, jako symbol przemian ekonomicznych i skutek kryzysów. Była po wojnie czymś luksusowym, znakiem wyzwolenia, który chciała posiadać każda kobieta. Kobiety pracujące w fabrykach musiały ubierać się jak mężczyźni, harować od rana do nocy i jedyne na co mogły pozwolić sobie w pracy to… czerwona pomadka. Słynnym „efektem szminki” wciąż określa się trend, w którym społeczeństwo w czasach niepokoju inwestuje w luksusowe dobra o relatywnie mniejszej wartości (na przykład kobiety kupują nowe torebki, czy właśnie szminki, zamiast samochodów).
Z drugiej strony czerwona pomadka była również symbolem konsumpcjonizmu, próżności i wyniosłości, co na swoim obrazie ujął Wolf Vostell i który to obraz możecie podziwiać w nowojorskim MoMA. Była taka fotografia, bardzo popularna w okresie II wojny światowej – fotografia boeinga zrzucającego bomby. To właśnie ona zainspirowała autora tego dzieła, Wolfa Vostella, do przerobienia bomb na… szminki. Dlaczego? To symbol bezmyślnego konsumpcjonizmu, który stał się celem samym w sobie, potrzebą gromadzenia rzeczy. Utożsamiany był z dynamicznie rozwijającym się rynkiem kosmetycznym w latach 70. Kobiety uznawano za próżne, gdy wydawały pieniądze na produkty typu kremy, szminki, cienie do powiek. Dziś wiemy, ze dbanie o siebie nie jest próżnością. Wolf przyrównał ten powojenny materialistyczny pęd, do braku reakcji ludzi na obecną nieustannie w świecie przemoc i niesprawiedliwość. Obraz powstał w 1968, ale jego przesłanie jest dość aktualne prawda? Nie chodzi tylko o szminkę, ale o to, aby konsumpcjonizm nie stał się celem samym w sobie, nie był wyznacznikiem jakości życia czy po prostu hedonistycznym materializmem. Chodzi o to, aby szminka była reakcją na przemoc i niesprawiedliwość.
Dwa oblicza czerwonej pomadki nieustannie zderzają się ze sobą, ale tak wyglada życie – pełne jest kontrastów. Może być świetnym sposobem na podkreślenie urody, ale ta sama pomadka może być świetnym sposobem na walkę o swoje prawa. Warto na chwilę cofnąć do historii i zrozumieć, że czerwona pomadka nigdy nie zniknie, tak samo jak kobiety nigdy nie przestaną walczyć o swoje prawa. Coco Chanel mawiała: „Jeśli jesteś smutna, nałóż więcej szminki i atakuj!”
***
Kasia Wrona – wizażystka, wykładowca makijażu oraz autorka bloga Make-up Manufacture. Absolwentka wielu prestiżowych szkół w Polsce i Los Angeles. Pracuje przy pokazach mody, sesjach zdjęciowych i na planach, ale kreuje także makijaże klientów indywidualnych. Jej prace znajdziecie w magazynach, reklamach, telewizji. Na co dzień wykłada w krakowskiej szkole. Po godzinach uwielbia czytać, a także pisać o makijażu i trendach.