ANYWHERE          TV

Z miłości do brutalności

buddy

-Nie boi się pani na niego patrzeć?
-Za każdym razem, gdy się odwraca, mam wrażenie, że będę następną ofiarą.
-Ale fascynuje panią?
-Bardzo

 

Te i inne odpowiedzi głodnych sensacji można było usłyszeć pod sądem w Tallahassee na Florydzie, gdzie od 25 czerwca do 31 lipca 1979 roku toczył się proces Teda Bundy’ego. Pomimo tego, że Bundy oskarżony został o morderstwo dwóch studentek Florida State University oraz przesłuchiwany w sprawie kolejnych 36 morderstw dokonanych na młodych kobiet, przed budynkiem Leon County Courthouse oraz na samej sali rozpraw pojawiło się wiele dziewczyn, spijających z ust mordercy każde słowo i zapatrzonych w jego sylwetkę.

Wybierał młode, białe kobiety, zazwyczaj o prostych i brązowych włosach, w przedziale wiekowym między 14 a 26 rokiem życia. Nawiązywał kontakt w miejscu publicznym, czarował, komplementował, wzbudzał zaufanie. Bywało tak, że grając poszkodowanego, prosił o pomoc. Po podejściu do samochodu obezwładniał ofiary i ogłuszał łomem. Przewoził je swoim kremowym Volkswagenem Beetle w odosobnione miejsce, gdzie następnie dusił i gwałcił. Niekiedy pozbawiał też głów, które stawały się swego rodzaju makabrycznym trofeum. Ciała porzucał w okolicach Taylor Mountain w Sonoma County w Kalifornii, gdzie często wracał by współżyć z ciałami ofiar, dopóki pozwalał mu na to stan ich rozkładu. Tak postąpił między innymi ze studentką uniwersytetu w Waszyngtonie, Lyndą Ann Healy. Włamał się do pokoju dziewczyny, pobił ja do nieprzytomności i wyniósł z jej sypialni w prześcieradle. Po roku udało się odnaleźć jej żuchwę oraz fragment czaszki, w górach na wschodzie od miasta Issaquah.

 
Reklama

Punkt krytyczny

Modus operandi Teda Bundy’ego nie zmieniał się, niezależnie od stanu, w którym akurat przebywał. Dopuścił się ponad 30 zbrodni w 5 stanach – w Waszyngtonie i Oregonie w 1974 roku, a następnie w Idaho, Utah i Kolorado. W 1975 roku, podczas kontroli drogowej, w czasie przeszukiwania samochodu policjantom udało się znaleźć w bagażniku kominiarkę, maski z pończochy, rękawiczki, łom, kajdanki oraz linę. To oraz charakterystyczny wygląd samochodu Bundy’ego doprowadziło do powiązania mężczyzny z kobietami, które zaginęły na terenie Kolorado i Utah – w tym Carol DaRonch. Będąc skazanym na 15 lat pozbawienia wolności za porwanie DaRonch, Bundy zostaje jednocześnie oskarżony w sprawie pozostałych zamordowanych kobiet. W trakcie przerwy obiadowej, skacząc z okna na pierwszym piętrze, ucieka z sądu.

Po sześciu dniach swobodnej tułaczki po Górach Aspen, Bundy ponownie zostaje zatrzymany i osadzony, tym razem w więzieniu w Glenwood Springs, gdzie czeka na swój kolejny proces. Pomimo podwyższonych środków bezpieczeństwa, udało mu się zdobyć piłkę do metalu, dzięki której przez dwa tygodnie wycina dziurę w suficie swojej celi, by 30 grudnia 1977 roku ponownie uciec. Mając prawie siedemnastogodzinną przewagę nad organami ścigania, Bundy, posługując się kradzionymi dokumentami i przemieszczając przywłaszczonymi samochodami, dociera do miasteczka Tallahassee w stanie Floryda, gdzie popełnia swoje ostatnie zbrodnie. Morderstwa te zafascynują całą Amerykę i doprowadzą do jednego z najgłośniejszych i najbardziej medialnych procesów w historii, a samego Bundy’ego będą kosztować życie. 

Proces stulecia

15 stycznia 1978 roku, około 3:30 w nocy do akademika bractwa Chi Omega na Florida State University wdziera się mężczyzna. Udaje się do jednego z pokoi, w których śpią dwie studentki – dwudziestoletnia Lisa Levy oraz dwudziestojednoletnia Margaret Bowman. Atakuje dziewczyny, uderzając je drewnianą pałką z taką siłą, że roztrzaskuje obojczyk Levy i uszkadza czaszkę Bowman – fragment kości przebija jej mózg. Maltretuje, gryzie i gwałci kobiety, po czym udaje się do sąsiedniego pokoju, w którym okalecza kolejne dwie dziewczyny i opuszcza teren akademika. Całe zajście trwa może pół godziny. Mężczyzna kradnie samochód i udaje się w kierunku Pensacoli. Tam zostaje zatrzymany do kontroli drogowej, rozpoznany jako poszukiwany Ted Bundy i osadzony w areszcie w Tallahassee, gdzie oczekuje na rozpoczęcie procesu.

Pierwsza rozprawa odbyła się 25 czerwca 1979 roku. Zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego Florydy, proces Bundy’ego został otwarty dla kamer, niezależnie od zdania zarówno oskarżenia jak i obrony. Był to pierwszy proces w historii w pełni transmitowany w telewizji. Istna opera mydlana, w której główny aktor grał dwie role – oskarżonego i obrońcy samego siebie. Dziennikarze ze wszystkich pięćdziesięciu stanów oraz dziewięciu państw zagranicznych przybyli do Tallahassee, by rejestrować każdy ruch Bundy’ego – a ten wspiął się na wyżyny swoich oratorskich umiejętności, przewodnicząc swoim 5 adwokatom. 

Medialny diabeł

Osobowość Teda w połączeniu z brutalnością popełnionych zbrodni, była tak niezdrowo fascynująca, że media nie mogły przejść obok tematu obojętnie, a on sam postarał się, by każdy, zarówno ci oglądający go w sali rozpraw, tłumy pod budynkiem sądu jak i miliony zasiadające przed telewizorami, byli świadkami prawdziwego spektaklu. Bundy, były student prawa, niezadowolony z postępowania swojej obrony, wziął sprawy w swoje ręce, przesłuchując osobiście świadków, wygłaszając mowy i podważając przedstawiane dowody.

„Schludny, dowcipny, inteligentny; nieprawdopodobny oskarżony” – to tylko jeden z nagłówków, które towarzyszyły procesowi Bundy’ego. Zawsze uśmiechnięty, ubrany w marynarkę, machający i zalotnie mrugający do kamer, dostał przydomek przystojnego diabła. „Kobiety podawały mi liściki i prosiły by przekazać je Tedowi. Odpowiadałam, że nie mogę” – powiedziała w wywiadzie do dokumentu „Rozmowy z mordercą: Taśmy Teda Bundy’ego” adwokat Margaret Good, członkini obrony Theodora.

Reakcje kobiet na postać seryjnego mordercy nie dziwiły pod koniec lat 70. w Ameryce nikogo. Mimo nieprzychylnej mu prasy i presji społeczeństwa wywieranej na stronie oskarżenia, postać Buny’ego, jego charyzma, elokwencja i ostry dowcip ekscytowały, przerażając jednocześnie.„Oglądaliśmy prawdziwy dramat telewizyjny. Był na tyle wstrętny, drastyczny i sensacyjny, że ludzie chcieli, by powtarzał się codziennie” stwierdził prokurator, George Dekle.

Życzenie sprzed trzech dekad, by spektakl trwał w nieskończoność, spełniło się całkiem niedawno. Bundy został skazany na karę śmierci i stracony na krześle elektrycznym „Old Sparky” 24 stycznia 1989 roku, w więzieniu stanowym Florydy w Raiford. Dokładnie 30 lat później, serwis streamingowy Netflix, wypuścił mini serial dokumentalny „Rozmowy z mordercą: Taśmy Teda Bundy’ego”.  W ciągu następnych dwóch dni, swoją światową premierę miał film fabularny „Extremely Wicked, Shockingly Evil and Vile”.

Ukłon w stronę ofiar Bundy’ego, czy chęć zarobienia dużych pieniędzy, w oparciu o temat, który zawsze wzbudzał emocje? Nie ulega wątpliwościom, że seryjni mordercy od wielu lat pobudzają wyobraźnię ludzi na całym świecie. Przewijają się w dziełach literackich, piosenkach, filmach, a często i w pracach naukowych.  W przypadku „Rozmów…” osoba Bundy’ego poddana zostaje dogłębnej analizie. Świadkowie zdarzeń, bohaterowie spektaklu rozegranego na sali sądowej w Miami czy kobiety, którym udało się przeżyć spotkanie z mordercą – to oni są narratorami makabrycznej opowieści, jednak tak jak kilkadziesiąt lat temu, gwiazdą jest sam Bundy, który zwraca się do widza bezpośrednio, z taśm z zapisem jego rozmów z dziennikarzami i psychologami.

Oryginalne zdjęcia i filmy z sali rozpraw dowodzą, że Bundy faktycznie był czarujący. Nic to jednak w porównaniu z „Extremely Wicked, Shockingly Evil and Vile”. Historię mordercy poznajemy z perspektywy jego wieloletniej partnerki, Elizabeth Kloepfer. Reżyser filmu, Joe Berlinger, postawił na młode gwiazdy Hollywood, obsadzając w roli Bundy’ego idola nastolatek, do tej pory znanego przede wszystkim z filmy Disneya „High School Musical” i komedii romantycznych, Zaca Efrona. Wydawać by się mogło, że to ryzykowne zagranie, ale Efron sprawdził się znakomicie. Przystojny, młody, czarujący, przez co szalenie wiarygodny. Udało mu się to, co przed laty udało się Bundy’emu.

Współczesna obsesja

Młode dziewczyny na całym świecie, które nie mają prawa pamiętać głośnej sprawy Bundy’ego,  tak jak ich poprzedniczki trzy dekady temu, oszalały na punkcie seryjnego mordercy. Na swoich profilach społecznościowych zamieszczały posty, w których zachwycały się osobowością Bundy’ego, a przede wszystkim jego atrakcyjnością. Na dalszy plan zeszło to, że brutalnie zamordował kilkadziesiąt kobiet.

Zbiorowa obsesja przybrała tak niepokojącą skalę, że musiał zareagować sam Netflix. Na Twitterowym koncie platformy pojawił się wpis o treści: „Widziałem już dużo komentarzy na temat rzekomego uroku Teda Bundy’ego i chciałbym delikatnie przypomnieć wszystkim, że w naszym serwisie są dosłownie tysiące przystojnych mężczyzn, a prawie wszyscy nie są skazanymi seryjnymi mordercami”.

Jak to jest, że po tylu latach, seryjny morderca podbija serca kobiet na całym świecie? Z odpowiedzią przychodzi psychologia. Hybristofilia jest jednym z zaburzeń preferencji seksualnych, czyli tak zwanych parafilii. Obiektem pożądania osób dotkniętych takim zaburzeniem jest osoba, która popełniła przestępstwo. Hybristofilia nazywana jest również zespołem Bonnie i Clyde’a, nazwanego tak od pary amerykańskich przestępców z lat 30. XX wieku. Sheila Isenberg, autorka książki “Women who love men who kill”, przeprowadziła badania, na podstawie których stwierdziła, że kobiety najczęściej dotknięte tym zaburzeniem miały trudne dzieciństwo, a do szczęścia potrzebują mężczyzn, nad którymi będą mieć pełną kontrolę, tak jak w przypadku osadzonych więźniów.

Zaburzenie to łączy się często ze specyficznym poczuciem misji. Kobiety te czują się odpowiedzialne za resocjalizację więźnia, wierzą też, że dzięki swojej miłości i opiece, są w stanie zmienić mordercę w przykładnego obywatela. Bywa też tak, że zakochane kobiety nie wierzą w winę skazanego i starają się ochronić go przed wszystkimi niesprawiedliwościami świata. Niektóre kobiety fanatycznie utożsamiają się z „wartościami”, które kierowały mordercami, czując się dzięki swojej miłości częścią czegoś większego.

Hybritofilia jest zjawiskiem osobliwym, ale nie niespotykanym. Nie jest jednak też tak, że każdy, komu przez chwilę przewinie się myśl o urodzie seryjnego mordercy choruje na zaburzenie preferencji seksualnych. Nie ulega jednak wątpliwości, że niezdrowa fascynacja i ogólno-internetowa obsesja, jaka nastąpiła w przypadku przypomnienia przez współczesnych twórców postaci Teda Bundy’ego, jest socjologicznie niepokojąca. Coś, co powinno być dla społeczeństwa przestrogą i uświadomieniem o brutalności otaczającej nas rzeczywistości, sprowadza się do roli rozrywki.

 

 

Share this post

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

PROPONOWANE