Agnieszka Kępa/IG: @cutfiction
Morze, las, woda, materia, podziemie, jaskinia, księżyc, źródło, głęboka studnia, kwiat, mandala. Przywołując te reprezentacje umysłowe nasuwa nam się zapewne jedno skojarzenie: wagina. Elementy te, choć dwuznaczne, cechuje pewna jednoznaczność, gdyż są to cechy związane z archetypem matki, charakteryzujące magiczny autorytet kobiecości, jakim jest macierzyństwo i płodność.
Wiele teorii antropologicznych i wykopalisk archeologicznych wskazuje na to, że przed erą patriarchatu istniał matriarchat. Rola mężczyzny w procesie zapłodnienia nie była znana – to matka była nieśmiertelna, ona dawała życie i zapewniała ciągłość gatunku. Matka Ziemia, Matka Boska, Matka Polka – to głęboko zakorzenione w naszej kulturze archetypy. Jak to jest, że mimo panującego od wieków patriarchatu ten symbol matki wywyższany i wielbiony jest ponad wszystko? Czy ten archetyp nie jest aby schedą po matriarchacie? Znamieniem pozostawionym na naszym ludzkim genomie? Pojęcie archetypu, czyli uwarunkowanego kulturowo powtarzającego się symbolu lub motywu, będącego podstawowym składnikiem nieświadomości zbiorowej, wprowadził Carl Gustav Jung. Jednym z najbardziej zakorzenionych w naszej kulturze archetypów jest niewątpliwie archetyp Wielkiej Matki.
Chcąc wyjaśnić – prawdopodobną w mojej opinii – genezę archetypu Wielkiej Matki, odniosę się do najbardziej patriarchalnej struktury jaką jest Kościół Katolicki. Bogurodzica dziewica, Bogiem sławiena, Maryja – chwalona, wielbiona, noszona na sztandarach, Królowa Polski, Panna nad Pannami – piękno jej wszelkich wizerunków ujmuje. Nie ma takiego obrazu Maryi, który by mnie osobiście nie zachwycał. Im bardziej kiczowaty, tym bardziej mi się podoba. To bogactwo przesytu i ta szlachetność oraz pieczołowitość wykonania imponuje, czyniąc wszelkie wizerunki Maryi unikatowymi. Śmiałabym nawet wysunąć tezę, iż w religii katolickiej to Maryja jest prawdziwą boginią, gdyż w przeciwieństwie do Boga Ojca jest namacalna.
Intersujące jest to, jak doszło do tego, że pozycja Matki Boskiej jest tak wysoce uprzywilejowana w tak patriarchalnej religii. Otóż właśnie utrzymujący się w naszej kulturze archetyp Wielkiej Matki jest odpowiedzią na to pytanie, ale zastanowić się należy również nad tym, jak ten archetyp przedarł się do nieświadomości patriarchalnego społeczeństwa. W mojej ocenie jego istnienie jest tylko kolejnym argumentem przemawiającym za tym, że era matriarchatu naprawdę istniała i zostawiła swój ślad wnieświadomości zbiorowej. Chcąc wyjaśnić głębiej tę teorię, odniosę się do postaci Lucyfer.
Lucyfer to według myśli chrześcijańskiej, jeden z upadłych aniołów. To jego (jej) imię budzi największy niepokój u tych, którzy wierzą w diabła czy piekło. Ale tak naprawdę tę złą chwałę i męską formę nadali jej uczeni chrześcijańscy.W mitologii rzymskiej Lucyfer była boginią Wenus, czyli Gwiazdą Polarną. Bogiem patriarchatu musiało być męskie bóstwo, a celem patriarchatu było unicestwienie wszelkich pozostałości po matriarchacie. Dlatego z Lucyfer, bogini Wenus,w Biblii zrobiono demona.
Co ciekawe, w Wulgacie Lucyfer pojawiła się jeszcze jako planeta Wenus, jutrzenka, dopiero kolejne przekłady Biblii zmieniły tożsamość Lucyfer. Początkowo Maryja nie miała tak wysokiej pozycji, poddawano pod wątpliwość jej dziewictwo: przed i w trakcie ciąży, jak i po urodzeniu Jezusa. Maryja była przedstawiana jedynie jako matka Chrystusa, a składanie jej ofiar jako bogini było uznawane za akt herezji. Dopiero na Soborze Efeskim rozwiązano kwestię roli Marii w tajemnicy Wcielenia i sformułowano dogmatyczne prawdy o Marii jako Bogurodzicy. Setki lat później, papież Pius IX ustanowił dogmat o niepokalanym poczęciu Maryi Panny. Jan Paweł II z kolei w encyklice „RedemptorisMater” porównał Maryję z Nazaretu do gwiazdy porannej (o ironio!) – czyli do Lucyfer, która odbijając światło słoneczne, zwiastuje wschód słońca.
I oto tak właśnie Lucyfer, którą upodlono i zdemonizowano, powróciła pod postacią Maryi Panny i trwa po dziś dzień. Bo to jest właśnie moc Archetypu i jego pewna nieuniknioność, którą mamy zapisaną głęboko w nieświadomości.