Cześć! Aleksandar, tak? Tak się mówi?
Tak, dokładnie.
Mam do ciebie takie pytania Aleksandar, jak to jest być gejem, nazistą, esesmanem?
Historia, o którą pewnie pytasz, dotyczy Czarnego Mercedesa, a nie tego, jak prywatnie chodzę po ulicach?
Właśnie miałem tę prywatę na myśli.
To może na razie o filmie. To była bardzo ciekawa postać, nawet pod względem literackim, bo pierwowzorem Czarnego Mercedesa jest książka Janusza Majewskiego, w której hrabia von Fleckenstein jest fantastycznie opisany. Trochę czułem się tak, jak czułem się, czytając po raz pierwszy o Iwanie Karamazowie. Materiał literacki, o który oparty jest scenariusz, to był między innymi dogłębny opis psychologiczny postaci, bardzo przy tym skomplikowanej. Dla aktora każda postać z wieloma napięciami wewnętrznymi to zawsze coś bardzo fajnego do grania.
Szczególnie, że to jest postać, która jest właściwie archetypem. Ten złoczyńca, który jednocześnie jest człowiekiem wysokiej kultury, więc jest w stanie znaleźć wspólny język z ofiarą również wysokiej kultury. Od razu mi się skojarzyła z Christopherem Waltzem z Bękartów Wojny.
Tak, to było jedno z moich pierwszych skojarzeń, gdy przeczytałem o tej postaci. Dziś nie pamiętam imienia i nazwiska, ale skojarzył mi się również niemiecki oficer z Pianisty. Za dziecka dużo oglądałem Canal+, nawiasem mówiąc, moja pasja do aktorstwa wzięła się bardziej z Canal+ i premier filmowych niż chodzenia do teatru. W tamtym okresie, gdy najbardziej chłonąłem, rozwijałem się, bardzo często pojawiał się Pianista, Tańcząc w ciemnościach czy ukochane filmy Kusturicy. W Pianiście, postać niemieckiego oficera ratującego Szpilmana zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. To było główne skojarzenie, gdy tylko przeczytałem o swojej postaci do zagrania w Mercedesie. Bardzo się cieszyłem z roli, bo mogłem spróbować sportretować postać, która przez swoją archetypiczność wydaje się nie do zagrania jako dobra, jako właśnie tą dobrą. Tym bardziej, że to trudny materiał, bo to kryminał. Jest już dawno po premierze filmu, więc pozwolę sobie mówić o tym, że w filmie ta postać jest tą główną złą, więc tym bardziej jeszcze mnie naturalnie ciągnęło, żeby ją przedstawić jako kogoś, z kim można się utożsamić. Jako kogoś sympatycznego, choć to może złe słowo, kogoś, kogo się rozumie, kogoś, za kim widz może iść w jakiś sposób.
To właśnie chyba cechuje te najciekawsze z kreacji schwarz–charakterów. Są takie, że zastanawiamy się właściwie czy my w tej samej sytuacji nie bylibyśmy właśnie po ich stronie, jak np. pokazał to ostatnio Joker. Wielu ludzi czerpie inspirację z anarchisty, który chce zniszczyć system, a nie z biednych ludzi, którzy są jego ofiarami.
Dokładnie tak. Zresztą, to fantastyczny film, teraz można go sobie spokojnie zobaczyć na HBO zdaje się. Pamiętam, że ciężko było się dobić do kina zaraz po premierze. Świetna postać, w końcu kreacja złego bohatera, która mogła w pełni pokazać potencjał Joaquina Phoenixa.
To jest dla mnie ciekawe, że we współczesnych czasach te postaci złe nas bardziej interesują niż te dobre. Czy masz takie wrażenie?
Pytanie, czy bohater grany przez Phoenixa to zła postać, bo jeżeli myślimy w takich czarno – białych kolorach…. Wydaje mi się, że to kwestia przede wszystkim perspektywy. Tego, gdzie, opowiadając jakąś historię, ustawisz perspektywę dla widza – czy to na etapie pisania scenariusza, reżyserowania czy grania takich postaci. Gzie on się znajdzie, co on z tego zrozumie, z kim on się utożsami. To jest ważne, tak mi się wydaje.
Czy miałeś takie wrażenie, że ten przeskok kulturalny tak naprawdę pokazuje jakimi jesteśmy ludźmi? Nie są to pewne zasady uprzednio nam wpojone, tylko kultura jest tym mostem pomiędzy ludźmi, który jest niezależny od sytuacji politycznej, od uprzedzeń, od rasizmów, itd.
Wydaje mi się, że najlepsze produkty kultury to są rzeczy, które raczej budują mosty niż mury. Które, między innymi, pozwalają zrozumieć pewne postawy bez pretensji, bez szybkiej i łatwej oceny.
Twoja postać ogląda wspaniały występ żydowskiej artystki, którą powinien nienawidzić z całego serca.
Max to człowiek z wysokich sfer, dla którego kultura jest ponad rasą, ponad ideami narodowymi.
To była tak naprawdę dla niego fucha, jego rodzina była od zawsze szanowana i bogata.
Dwa lata temu, przygotowując te postać, wiedząc, że jestem z hrabią w podobnym wieku, odniosłem wrażenie, że ja i on jesteśmy w podobnych miejscach. Wówczas, w 2018, miałem wrażenie, że gdzieś zaraz w naszej rzeczywistości coś może gruchnąć, coś może się stać, zaraz możemy być w sytuacji, której byliśmy ostatnio 70-80 lat temu. Chciałbym zaznaczyć, że akcja filmu dzieje się w ’41, więc nie wiemy, czy wojna się w ogóle skończy i nie wiemy tak naprawdę do czego to wszystko doprowadzi. Przeanalizowałem, jak ja bym się w tym wszystkim czuł. Ja, człowiek stroniący od przemocy, traktujący kulturę jako jedną z ważniejszych rzeczy w moim życiu, kochający życie jakie by nie było; gdzie ja bym się znalazł i co ja bym chciał. Oczywiście, przede wszystkim starałbym się przeżyć, to samo robi mój bohater, on to robi wszystko, żeby przeżyć, on idzie do SS, dlatego, że chce przeżyć i dlatego, że polecają mu to bardziej niż pójście do Luftwaffe czy Kriegsmarine, bo pod latarnią najciemniej, nawiązując do jego homoseksualizmu. Ta postać podejmuje pewne decyzje w ’39, do ’41 szereg kolejnych, które stawiają go w momencie, w którym zaczynamy film. Nagle jest oficerem SS, choć podejrzewam, że sam nie wie, kiedy w takim momencie się tam znalazł. To potomek pruskich arystokratów, w SS nie było w zasadzie takich ludzi, to byli raczej ludzie z nizin społecznych, raczej bliżsi tych, którzy są w Straży Narodowej. Nie chcę tego analizować, ale takie mam skojarzenia.
A ten aspekt homoseksualizmu, jak ty to postrzegasz? Kulturę już przegadaliśmy w całości, a ten homoseksualizm jest takim smaczkiem, który jest albo bardzo głęboki, albo bardzo zabawny. Zabieg polegający na tym, że ci ludzie, którzy są najbardziej przeciw, są tak naprawdę ukrytymi zwolennikami, tak jak niedawno słynny polityk węgierski. Element przeniesienia freudowskiego, czyli to, co jest najbardziej oddalone, najbardziej w głębi nas drzemie.
O tym była niedawno opublikowana w Polsce głośna książka Sodomia, którą rozumiem, jako próbę zrozumienia Watykanu czy też pewnej jego części pod tym względem. W takich organizacjach istnieje po prostu systemowy mechanizm wypierania pewnych spraw. Można powiedzieć, że im głośniej ktoś na jakiś temat krzyczy, tym bardziej ten problem go dotyczy… zresztą Kuba, ja tego nie wiem na pewno. W pracy nad rolą Maxa próbowałem odtworzyć mikrokosmos konkretnego człowieka niż próbować zanalizować, jak funkcjonują ludzie o jego orientacji w SS. Starałem się opowiedzieć o jakimś konkretnym człowieku, a nie o zjawisku.
Chciałem też zapytać o twoje obecne życie, produkcje są trudne do zrealizowania, jak patrzyłem na twoją filmografię, miałem wrażenie, że rola w Czarnym Mercedesie była już takim elementem rozpędzającym, gdzie jesteś na szczycie stoku i teraz już będzie z górki.
Ja też miałem takie wrażenie, trochę może za bardzo się na to nastawiałem? Nie mogę też powiedzieć, że tak nie jest, chyba po prostu teraz jest taki moment, że się trudno kręci, i też, co by nie mówić, wciąż nie jestem bardzo sprawdzonym nazwiskiem. Do tego trudnym do zapisania i poprawnego wypowiedzenia. To jest rzecz absolutnie niebagatelna, bo jako wybór dla producentów filmowych czy serialowych mogę być ryzykowny. Ale co tu dużo mówić, na przyszłą jesień, jeżeli wszystko dobrze pójdzie, uda mi się zagrać bardzo fajny film biograficzny w głównej roli. Na razie nie chcę dużo mówić, ale to zadanie bardzo ciekawe, bo po pierwsze jest to człowiek, który żyje, więc trochę się boję czy nie będzie przychodził na plany zdjęciowe i podpowiadał mi jak robić pewne rzeczy… po drugie, scenariusz opowiada o tym człowieku, kiedy ma 18 lat, 33 i 42. To wszystko jest do zagrania przez jednego aktora. Więc, obecnie, jeśli chodzi o zawód, to wygląda to tak, że czekam na przyszłą jesień i przy okazji realizuję jakieś mniejsze rzeczy. A głównie zajmuję się remontem, w tym miesiącu już mija pierwsza rocznica jak zacząłem. Wzięliśmy się z dziewczyną za mieszkanie, które jest w kamienicy z 1912 roku.
Twoja postać mogła tam być.
Trochę mam takie skojarzenia, poza tym, naturalnie się tam dobrze czuję. Podobno ta kamienica mieściła w sobie mieszkania służbowe dla KGB, a wcześniej NKWD. Nie wiem, czy nie dochodziło tam do jakichś brutalnych przesłuchań… W każdym razie, mury nic nie mówią. Co prawda, mieliśmy wrażenie, że mamy ducha w okolicach toalety, ale zdaje się, że już sobie poszedł. Dbanie o coś, co jest stare, niesie ze sobą jakąś historię, ściąganie warstw, które naniosła na mieszkanie historia, doprowadzanie go do stanu, w jakim powinno być, przynosi dużą przyjemność. Na tym etapie zastanawiamy się, jaka lodówka powinna stanąć, jakie zrobić kafle, takie bardzo przyziemne rzeczy, ale przyjemne.
Masz może jakieś hobby oprócz aktorstwa? Coś robisz dla siebie?
Przed pandemią trochę nie było czasu na czytanie książek, teraz odkrywam na nowo radość z czytania. Troszeczkę zafascynowałem się Hararim, choć mam świadomość, że to w pewnym sensie lektura łatwa do napisania. Łatwo jest tworzyć opisy świata, które układają rzeczywistość w taki sposób, że wszystko wydaje się mieć jakiś kierunek. Z drugiej strony, to jest chyba potrzebne na ten okres, trudny, w którym z dnia na dzień się zmieniają często fundamentalne rzeczy. Ta lektura dobrze mi robi. Homo deus jest bardzo ciekawą i fajną sprawą, polecam każdemu.
Miałem nawet okazję czytać, więc wiem co masz na myśli. Nie wiem jakie są pierwsze dwa człony jego imienia i nazwiska.
Ja też nie wiem, muszę się doedukować w temacie izraelskich imion. Wracając do książek, ostatnio po raz 21. przeczytałem pierwszą część Harryego Pottera i jestem zachwycony. Wróciłem do tej książki po 12 latach i, ponieważ czytałem ją jeszcze przed filmami, w tych literkach widzę własne, często osobiste wyobrażenia i do tych obrazów wracam. Jestem absolutnie zachwycony.
Tam się trochę pozmieniało od tego czasu jak Rowling napisała tę książkę, bo co chwile dodaje jakieś rzeczy spoza kanonu.
Ale też dziś masz gotowy zestaw odpowiedzi wizualnych jak powinny wyglądać postaci czy też świat. Pod tym względem nie podoba mi się to, że zostało to sfilmowane. Cała magia dla mnie polega na tym, że na początku w ogóle nie wiemy o co chodzi. Z filmem nie mieliśmy już takiego zaskoczenia, bo znaliśmy markę Harry Potter i wiedzieliśmy, o czym będzie film. W książce mamy natomiast zapisaną, rozwijającą się z biegiem książki, pewną opowieść. Na początku wszędzie chodzą jacyś ludzie w pelerynach i nie przecież nawet nie wiemy jakie to są peleryny, nie mamy pojęcia o co chodzi, próbujemy sobie wyobrazić szczegóły, ale nie mamy szans skojarzyć, że są to czarodzieje.
Widzisz gdzieś siebie? W jakiejś postaci z Harryego?
Barty Crouch? Wszyscy mi mówią, że jestem podobny do aktora, który go grał, ale tak prywatnie… Nie mam tak chyba. Może Potter? Ale ta postać jest tak skonstruowana, że każdy się z nim w jakimś stopniu utożsamia, tak już jest z tymi głównymi bohaterami.
Ja myślałem, że pójdziesz Voldemortem.
Bywają takie dni. Też go rozumiem momentami.
Trzeba uważać, bo będziesz jak Lars von Trier na Festiwalu w Cannes, gdy powiedział, że trochę rozumie Hitlera.
Dlatego wolę mówić o postaciach fikcyjnych, kontrowersji jest jakby mniej.
Jakby powiedział, że rozumie Voldemorta, wszystko byłoby inaczej.
Powoli zaczynam rozumieć Voldemorta! Na powiedzenie tego chyba mogę sobie pozwolić.
W takim razie zapraszamy na Czarny Mercedes na Netflixie i nieokreślony projekt autobiograficzny lub biograficzny.
Autobiograficzny to jeszcze nie, poczekamy.
Każdy aktor dokłada coś od siebie.
W tym sensie tak, w tym sensie to nie czekamy 20 lat, tylko do następnej jesieni.
Więc jak spadną liście jeszcze raz to zapraszamy. Żółwik.
Żółwik. Dzięki.
fot.: Paulina Pawłowska