Magazyn dla kobiet “Cosmopolitan” istnieje na rynku od 1886 roku. Jak dotąd kojarzyłam go z tematami związanymi z wyglądem, atrakcyjnością (dla kogoś), seksem i modą. Jednak jego początki były zupełnie inne. Przez wiele lat “Cosmopolitan” skierowany był głównie do rodzin, zmiana odbiorców i tematów (na związane głównie z tematyką lifestyle) nastąpiły w 1965 roku. To, co paręnaście lat temu mogło wzbudzać kontrowersje, dzisiaj nie przykuwa już uwagi. Czy teraz artykuły o “100 sposobach na idealną randkę” lub podejmujące następną dietę cud zainteresowałyby czytelniczki? Era magazynów z tematami “zrób coś, by wyglądać inaczej dla kogoś” na całe szczęście mija, a dziennikarska rewolucja ma pozytywne skutki na samoocenę czytelniczek. Co robi wydawca, gdy okazuje się, że dany kierunek i przekaz już się nie sprawdza? Jak radzi sobie przyciąganiem odbiorcy, gdy konkurencyjne portale czy wydawnictwa rosną jak grzyby po deszczu, zapełniając i tak już przesycony treściami rynek? Stawia na social media. A dokładnie na temat, który rozpali opinię publiczną – rozgrzeje Instagram, sprowokuje do repostowania i wzmianek w stories. Na taką właśnie taktykę postawili ostatnio wydawcy brytyjskiego Comsopolitan.
Aktualny, lutowy “Cosmpolitan” porusza ważny – i też oczywiście nośny – temat związany z ruchem body positivity. Jednak magazyn wskazuje też inny, oprócz estetycznego, aspekt kobiecego ciała – próbuje odpowiedzieć na pytanie, co sprawia, że określamy dane ciało jako zdrowe? I tak właściwie, czym jest to body posivity? Mam wrażenie, że wokół tego określenia przez ostatnie lata powstało mnóstwo samozwańczych definicji, a sam temat ciałopozytywności stał się nieco kontrowersyjny. Body positivity łączy się m.in. z akceptacją ciała i zwracaniem uwagi na to, jakie ma ono możliwości, zamiast skupiania się wyłącznie na jego wyglądzie. Czy akceptacja swojego ciała musi przyjść natychmiast? Jaki wpływ na to mają inni? Oczywiste, że poczucie własnej wartości bywa od akceptacji własnego ciała w dużej części uzależnione, nie tylko – jak mogłoby się wydawać – w czasach nastoletnich.
Ciała różne, ciała równe
Cosmpolitan UK wybrał jedenaście kobiet, których zdjęcia umieścił na jedenastu różnych okładek. Hasło przewodnie numeru brzmiało: “To jest zdrowe. 11 kobiet o tym, że zdrowie nie ma jednego rozmiaru”. Na fotografiach znajdziemy olimpijkę. Morgan Lake, bokserkę Simran Kaur, zawodniczkę rugby Vicky Fletwood czy joginkę Jessamyn Stanley, czy Sophie Butler, która porusza się na wózku inwalidzkim. Dziewczyny mówią szczerze o wielu sprawach związanych z ciałem. Wśród tematów znajdziemy wzmianki o dietach, wieloletnich treningach, niepełnosprawności, zdrowiu psychicznym czy trudnej relacji ze swoim ciałem. Każda z kobiet opowiada o swoim życiu i dzieli się refleksjami na temat podejścia do ciała. Są historie trudne, o niskiej samoocenie czy odbierających chęć życia kompleksach, ale też te krzepiące – o satysfakcji, spokoju i radości, jaką daje akceptacja własnego ciała. I nie są to opowieści tylko tych dziewczyn, które zmagały się z nadwagą, ale także i tych bardzo szczupłych – tych, które teoretycznie wpisywały się w „kanon piękna” (bo ile to razy bardzo szczupła dziewczyna, niemogąca przytyć, usłyszała “marnie wyglądasz, zjedz coś”?). Choć body positivity kojarzone jest najczęściej z osobami plus size, warto pamiętać, że nie tylko one zmagają się z brakiem akceptacji własnego ciała. To walka, którą toczy wiele/u z nas – niezależnie od płci, wagi, sprawności fizycznej czy koloru skóry.
Callie Thorpe, jedna z bohaterek okładki przechodziła zaburzenia odżywiania, a o podejściu do swojego ciała mówi:
“Zaproszono mnie do społeczności, w której mogłam spotkać inne kobiety plus-size przechodzące to samo, co ja. Zrozumiałam, jak ważne jest skupienie się na zdrowiu psychicznym i odnalezienie drogi do zaopiekowania się sobą.”
A skoro jesteśmy przy kanonie. Nie jest istotne, kto go ustala – celebryci, influenserzy czy dyrektorzy domów mody (pewnie wszyscy po trochu). Warto jednak przyjrzeć się temu, jak nieprecyzyjny jest w rzeczywistości ów kanon. Gdzie zaczyna się legendarne „zbyt” – zbyt chudy, zbyt gruby? Jaki rozmiar powinien trafić do szufladki „zdrowe”, a jaki oznacza „zbyt otyły”? Czy “zbyt” muskularne to już niezdrowe?
Nie masz wpływu na opinię innych, ale możesz decydować, jak na Ciebie wpłyną.
Oprócz samego stosunku do ciała, ruchu i sportu bohaterki opowiadają o zdrowiu psychicznym. Autorki artykułu, Lottie Lumdsen i Anabelle Lee, podkreślają siłę wytrwałości, ale i wagę odpowiedniej motywacji. Bohaterki tekstu ćwiczą, trenują i dbają o swoje ciało dla samych siebie, swoich pasji i przede wszystkim – swojego zdrowia. Nie w imię czegoś, co miałoby wpłynąć na opinię innych. Ich motywacja pochodzi z wewnątrz.
Ale co, jeśli chodzi o przekaz płynący z okładki, “To jest zdrowe”? Mam do niego pewne zastrzeżenia. Po pierwsze, trudno – i czy w ogóle da się? – określić poziom tego, na ile dane ciało jest zdrowe. Dlatego nie podoba mi się upraszczanie tego pojęcia. Zdrowie to złożony i jednostkowy aspekt w życiu każdej kobiety. Po drugie, wrzucenie wszystkich typów ciała do jednego worka pt. “body positivity” i ogłoszenie światu “to jest zdrowe!” to działanie nieco na wyrost. Podejmowanie popularnego tematu i wykorzystanie go w magazynie bywa czasem chodzeniem po kruchym lodzie (myślę, że można było lepiej podejść do kwestii tego, że zdrowie to ważna sprawa dla kobiet). Jednak cieszę się, że w mediach pojawia się też aspekt zdrowotny ciała a nie wyłącznie to, na ile jest ono atrakcyjne. Historie bohaterek – z ich emocjami i przeżyciami – są inspirujące i myślę, że mogą wzbudzić w niejednej czytelniczce refleksje dotyczące jej własnej relacji z ciałem.
Link do artykułu znajdziecie TUTAJ