„Jestem wymagająca dla siebie i innych”, mówi z dumą szefowa dużego zespołu. „Dostałaś piątkę? A czemu nie szóstkę?”, pyta tata małej dziewczynki, niby żartem. Jesteśmy otoczeni zachowaniami i reakcjami, które są niezwykle szkodliwe dla naszej psychiki i dobrostanu emocjonalnego. A jednak je praktykujemy. Dlaczego to robimy?
System edukacji, który dominuje w naszych szkołach i wychował wiele pokoleń perfekcjonistów, wybitnie sprzyja temu mechanizmowi obronnemu. Nie dajemy sobie prawa do błędu nie dlatego, że jest w nas głębokie zamiłowanie do doskonałości, tylko z lęku, aby ktoś nas nie skrytykował i nie podkopał naszego poczucia własnej wartości. Któż z nas nie słyszał, że się do niczego nie nadaje, komu serce nie zadrżało na widok wielkiej, czerwonej jedynki z wykrzyknikiem?
Dążenie do doskonałości nie jest w naszym społeczeństwie cnotą, jak np. w Japonii, lecz wynikiem lęku przed krytyką i odrzuceniem. Rodzice kochający nas warunkowo, pracodawcy wytykający najmniejszą pomyłkę, partnerzy, patrzący na nas z odrazą, gdy się „zapuścimy” po ciąży i media, które przedstawiają zupełnie nierealistyczne wizerunki kobiet. To wszystko wpędza nas w poczucie wstydu i powoduje stałe wyrzuty sumienia, jeśli na jakimkolwiek polu poniesiemy porażkę.
Co może być tą porażką? Czasami wystarczy spóźnienie o kwadrans, na umówione spotkanie, rozmazany pod oczami tusz, z którym pojawiłyśmy się w sklepie osiedlowym, zbita szklanka czy przypalona patelnia. Wszystko, co odbiega od obrazu perfekcyjnej pani domu, pracownicy, atrakcyjnej kobiety. Obrazu – podkreślmy – wyidealizowanego, obrobionego w programach graficznych, wtłaczanego nam przez przemysł modowy i kosmetyczny, podawanego bezkrytycznie w bezmyślnie kopiowanych tezach. „Możesz wszystko, wystarczy świetna organizacja”, a „kto chce, szuka sposobu”. Rozwój osobisty polegający na ciągłym poprawianiu, musztrowaniu siebie i nieustannym tworzeniu swojej „lepszej wersji” powoduje, że brak samozadowolenia i dumy z własnych osiągnięć staje się naszym wiernym towarzyszem.
A jednak coś perfekcjonizm nam daje. Dzięki niemu sprawniej działamy, potrafimy zrobić wiele rzeczy w krótkim czasie, jesteśmy niebywale skoncentrowane na osiąganiu celów. Perfekcjonizm jest związany z ambicją i ze stawianiem sobie poprzeczki niezwykle wysoko. Perfekcjonistki to często tak zwane kobiety sukcesu, sprawne przedsiębiorczynie, menedżerki, genialne pisarki. One zawsze chcą być na szóstkę, nawet jeśli różnica między wykonaniem zadania „bardzo dobrze” i „celująco” nie jest widoczna dla nikogo innego poza nimi.
Wiele z tych kobiet prędzej czy później doświadcza drugiej strony medalu – gorzkiej jak piołun i ciemnej jak nieoświetlona strona Księżyca. Jest nią choroba, wypalenie zawodowe, depresja, graniczne zmęczenie, które może prowadzić do poważnych i niebezpiecznych długotrwałych skutków zdrowotnych.
Czasem bywa tak, że po dojściu do ściany i spędzeniu roku na zwolnieniu lekarskim lub doświadczeniu ostrej, poważnej choroby kobieta przewartościowuje swoje życie i zaczyna być dla siebie przyjaciółką, a nie surową treserką.
Niestety, równie często zdarza się, że wraca do swoich nawyków i codziennego kieratu. Wyczerpana, nie ma siły i ochoty, by cieszyć się kolejnym sukcesem zawodowym.
Jeśli rozpoznałaś siebie w tym obrazie, pamiętaj, że nigdy nie jest za późno na zmianę. Oto moje sposoby na oswojenie perfekcjonizmu:
- Przeformułowanie własnych myśli. Zapomniałaś o spotkaniu online i masz do siebie o to pretensje? Usłysz dokładnie swoje myśli. Co do siebie mówisz? Jeśli coś tak absurdalnego jak „jestem zapominalską idiotką”, zmień to na „zapomniałam o spotkaniu, ale nie poniosę z tego poważnych konsekwencji. Trudno, zdarza się”. Za każdym razem, gdy czujesz, że za chwilę nastąpi negatywny, krzywdzący Cię monolog, zatrzymaj się na chwilę i go uważnie wysłuchaj. Wyprowadzenie takich myśli na powierzchnię daje szansę na ich zanegowanie. Gdy drzemią w podświadomości, zatruwają Cię, a Ty odbierasz sobie możliwość reakcji.
- Jako była perfekcjonistka, nie jestem w stanie do końca pozbyć się tej cechy, a nawet nie chcę. Dlatego zaprosiłam perfekcjonizm jedynie do niektórych obszarów mojego życia, na przykład związanych z pisaniem twórczym. Spełniam się jako administratorka grupy dla pisarzy Pisarskie Olśnienia, jako twórczyni kursów pisarskich, a przede wszystkim jako pisarka, traktująca poważnie ten zawód. W tych obszarach staram się być na tyle doskonała, na ile jestem w danym momencie w stanie.
Ale odpuszczam sobie wszelkie inne dziedziny życia: jestem niedoskonałą matką, chyba nawet gorszą panią domu (choć całkiem niezłą przyjaciółką i partnerką mojego męża), rzadko gotuję i raczej z półproduktów, ubrania dobieram dość przypadkowo (a może fantazyjnie?), a fryzjera omijam tak długo, jak to możliwe, bo nie lubię, gdy ktoś obcy dotyka mojej głowy. Dziedziny, w których jestem średnia, a nawet poniżej średniej, mogę mnożyć w nieskończoność. Dzięki sztuce odpuszczania, w której wciąż się ćwiczę, jestem szczęśliwsza, mam dla siebie więcej luzu i szeroki uśmiech, ilekroć patrzę na moją niedoskonałą twarz, którą ozdabiają zmarszczki śmiechu.
Chcesz oswoić swój perfekcjonizm ze mną? Napisz na kontakt@malgorzatazebrowska.com. Jako certyfikowana coachka i przyjaciółka kobiet pomogę Ci z przyjemnością.