Obserwuję rozwój wielu przebudzonych kobiet, które w pewnym momencie życia ocknęły się i zapragnęły zrobić coś dla siebie. W kołowrotku codziennych powinności zrozumiały, że dbanie o siebie to również robienie rzeczy, do których woła je dusza, a na które nigdy nie było właściwej pory.
Część obudzonych artystek pięknie spełnia się w malowaniu, pisaniu czy innych twórczych działaniach. Prowadzą blogi, swoimi dziełami ozdabiają mieszkania i domy przyjaciół. I to im wystarcza do poczucia satysfakcji.
Są też takie kobiety, które w pewnym momencie rozumieją, że droga twórcza jest tą jedyną właściwą. Które nie odnajdują się w innych swoich zajęciach, bo w porównaniu z uczuciem głębokiej radości i satysfakcji, jakie niesie ze sobą twórczość, wydają się one miałkie, wtórne, bezsensowne. Często też te artystki odnoszą pierwsze sukcesy na polu twórczym – ktoś je pochwali, ktoś opublikuje tekst (oczywiście najczęściej bez wynagrodzenia), ktoś powie: „na taką twórczość czekałem”. Pokusa, by całkowicie oddać się swojej pasji i na niej zarabiać jest ogromna, tym bardziej że zewsząd słyszymy, że robienie tego, co się kocha jest najlepszą formą zarabiania na życie.
Niestety, po pewnym czasie entuzjazm opada – artystka widzi, że pochwała na Facebooku, lajki, serduszka i inne wzmocnienia pozytywne nie przekładają się w żaden sposób na finansową gratyfikację. Magazyny – internetowe i tradycyjne – chętnie publikują teksty, lecz wierszówka w dzisiejszych czasach nie jest oczywistą formą wynagrodzenia. Wydawcy tradycyjni nie ustawiają się w kolejce, a świadoma pisarka wie, że samodzielna inwestycja w publikację nie kończy się na wydrukowaniu książki, lecz dopiero wówczas zaczyna. Każda forma twórczej ekspresji, jeśli ma być zmonetyzowana, wymaga ogromnego nakładu środków i czasu, który – zwłaszcza w dobie pandemii – jest towarem deficytowym. Większość nas, artystek, woli go przeznaczać na działania twórcze, nie na otoczkę PR-owo-marketingową, która, przy tak niskim poziomie czytelnictwa i zainteresowania sztuką w naszym społeczeństwie jest absolutnie niezbędna, jeśli marzymy o zaistnieniu i zarabianiu na swojej pasji.
Zwykle w takim momencie pojawia się frustracja. Z jednej strony ktoś docenia, ktoś czyta, lakuje, serduszkuje… Budujemy bazę wiernych fanów, dopieszczamy nasze teksty, nasze malarstwo, a saldo wciąż jest na minusie – bo przecież inwestujemy w serwery, blogi, farby, płótno… Witamy się z gąską, brakuje nam milimetra do upragnionego sukcesu, lecz ten nie nadchodzi przez lata. Idziemy do nielubianej firmy, gdzie współpracownicy patrzą na nas, „pisarki”, „malarki” z przymrużeniem oka – bo co to za pisarka, która nie wydała żadnej książki? Co to za malarka, której nazwisko nie widnieje w Wikipedii? To jest moment, w którym odczuwamy ogromne zniechęcenie i najchętniej poddałybyśmy się i wróciły do rutyny. Lecz wcale nie musimy! Możemy zarabiać na pasji, robiąc wiele rzeczy, które nie są bezpośrednio z nią związane, jednak dodają potrzebnego jej paliwa.
Redakcja i copywriting to pierwsze z brzegu zajęcia, które mają w sobie odpowiedni pierwiastek kreatywności i jednocześnie są usługami, na które zapotrzebowanie wciąż rośnie. Redakcja literatury jest zajęciem dla doświadczonych pisarek, zwykle z wykształceniem filologicznym i literaturoznawczym. Jednak wiele popularnych blogerek i serwisów internetowych poszukuje redaktorek i copywriterek – czasem wystarczy z naszej strony luźna propozycja współpracy, abyśmy mogły zdobyć pracę, która nas rozwija i daje przestrzeń na działania twórcze. Korzystając z dobrodziejstw działalności nierejestrowanej, możemy zmierzyć się z takim działaniem bez większych konsekwencji prawnych.
Grafiki do mediów społecznościowych plus copywriting – dla osób o dużym poczuciu estetyki to świetna opcja na zarobek. Wielu pracodawców wśród wymogów umieszcza „lekkie pióro” i umiejętność wykonywania grafik w najprostszym, bezpłatnym programie, jakim jest Canva. Sprawdź to narzędzie, co Ci zależy?
Współpraca z innymi pisarkami i artystkami – kojarzysz Maję Sablewską, która z menedżerki gwiazd sama wyrosła na gwiazdę? No właśnie. To taki pudelkowy przykład, ale można go przełożyć na wszelkie artystyczne działania. Pracując „przy kimś” nie tylko możemy zarobić, lecz również od środka poznać środowisko, którego częścią pragniemy się stać.
I wreszcie mój przykład – wiele lat uczyłam dorosłych jako anglistka, by teraz wspierać pisarki jako certyfikowana coachka twórczości. W grupie na Facebooku Pisarskie Olśnienia dzielę się moją wiedzą psychologiczną i praktycznymi pomysłami na realizację pasji pisania. Jestem współautorką cyklicznych kursów pisarskich, piszę artykuły na temat literatury, pasji pisania i odkrywania w nim siebie. Jako literaturoznawczyni redaguję i recenzuję książki, przeprowadzam wywiady z pisarzami. Przyznaję, miło byłoby kiedyś żyć jedynie z pisania kolejnych powieści – lecz biorę życie, jakim jest i korzystam z danych mi szans.
Mogę mnożyć przykłady, bo co artystka, to nieco inna historia – ważne, byś otworzyła swój umysł na różne formy zarabiania – nie tyle na swojej twórczości, co na talentach, dzięki którym ją wykonujesz. Wówczas odpowiedź na pytanie: „Czy na twórczości da się zarabiać” stanie się dużo prostsza.
A co, jeśli nie masz potrzeby zarabiania na pisaniu i czujesz się całkiem dobrze z tym, że pisanie jest Twoim hobby po godzinach? Tak też jest dobrze! Ważne, by w Twoim życiu towarzyszyło Ci uczucie spełnienia i satysfakcji.