ANYWHERE          TV

Wszystko jest kopią kopii, czyli o plagiacie w modzie

balencianga-

Kto oglądał „Fight Club” ten wie, że wszystko jest kopią kopii. Problem, który ostatnimi czasy staje się coraz bardziej zauważalny również i w polskiej modzie nie jest wymysłem jedynie naszych projektantów. Chociaż niektóre granice zostają przez nich przekroczone z zatrważającą odwagą (i brakiem konsekwencji), problem kopiowania obecny jest w modzie od zawsze, jak świat stary i szeroki. Dotyczy zarówno małych lokalnych projektantów, którzy sprzedają swoim znajomym koszulki z grafiką „pożyczoną” z Internetu, jak i wielkich topowych brandów i domów mody, które inspirują się wszystkim, co wpadnie w ich ręce. Plagiat to choroba, na którą cierpi moda. Wbrew pozorom, nie tylko ta polska.

Dziwnym trafem, Coco Chanel ma cytat na każdą sytuację. Nie brakuje go także i w kwestii plagiatu, który Mademoiselle Chanel traktowała wręcz jako komplement. Idąc jej śladem, niektórzy projektanci i kreatorzy w każdej dziedzinie twierdzą, że moment, w którym zaczynają być kopiowani, jest ostatecznym dowodem na sukces. Trudno się z tym nie zgodzić, ale trudno też uwierzyć, że pomysłodawca przechodzi obok plagiatu obojętnie. Kiedy ma się status Coco Chanel, można przymknąć oko na niektóre kopie, które przecież i tak są gorsze od oryginału. Kiedy jednak jesteś małym przedsiębiorcą albo początkującym projektantem czy producentem, kopiowanie Twojego pomysłu jest po prostu dużym i irytującym zagrożeniem. Plagiat nie zawsze działa w jedną stronę: od dużego projektu do małych kopii. Czasem, o ile nie częściej, działa wręcz odwrotnie: od małego projektu do kopii z bardzo rozpoznawalną metką.

Mistrzem w tej konkurencji jest ostatnimi czasy Balenciaga. Chociaż hiszpański dom mody ma obecnie niepodważalny status jednego z najbardziej wpływowych kreatorów trendów, to co kilka miesięcy znajduje się na czołówkach gazet z kolejnymi oskarżeniami o plagiat. Najpierw była słynna torba FRAKTA IKEA, której dosyć wierna kopia znalazła się w ofercie sprzedażowej Balenciagi. Różnica? Oryginalna FRAKTA kosztuje 2 zł, podczas gdy propozycja Balenciagi do kupienia była w cenie ponad dwóch tysięcy dolarów. Reakcja IKEA warta była każdych pieniędzy, bo szwedzka marka podeszła do tematu z wielkim dystansem i humorem. Stworzyła ulotkę pomagającą odróżnić prawdziwą FRAKTĘ od plagiatu. Niestety, kiedy problem kopiowania dotyczy  nieco mniej zamożnych marek, trudno silić się na jakiekolwiek poczucie humoru.

 
Reklama

Na szczęście, w meandrach Internetu jest jeszcze miejsce na instagramowy profil @dietprada, który za swoją misję obrał sobie demaskowanie wszelkich prób dokonywania plagiatu w modzie. I jest tego naprawdę sporo, a przecież Diet Prada nawet nie ma pojęcia o tym, co się dzieje na polskim rynku. Autorzy @dietprada piętnują między innymi sieciówki, które w mgnieniu oka inspirują się trwającymi pokazami mody i do swoich kolekcji wprowadzają niemal identyczne projekty, bez jakiegokolwiek poczucia wstydu, czy żenady. Chyba nie trzeba nikomu przypominać, że w tym wyścigu bezkonkurencyjna jest ZARA, która jest w stanie wyprodukować kopię projektu, zanim jeszcze oryginał zdąży trafić na sklepowe półki. Niektóre sieciówki specjalizują się nawet w podglądaniu wpływowych celebrytek (patrz: Kim Kardashian) i obserwowaniu tego, co na siebie zakładają. Po co? Aby w ciągu tygodnia wprowadzić do swojej oferty identyczny projekt, który wśród młodych dziewcząt sprzedaje się równie dobrze, co pączki ze Starej Pączkarni w Krakowie. Jednym z moich ulubionych przykładów na Instagramie @dietprada jest zdjęcie pokazujące jak Hedi Slimane kopiuje… siebie samego. Zdjęcia z kampanii dla Saint Laurent i dla Celine są niemal identyczne. Ubranie i poza modelek prawie niczym się nie różni, a reklamowane modele torebek też wyglądają jak siostry. Własny styl i nudna powtarzalność oddzielone są bardzo cienką granicą.

Jakie produkty najbardziej narażone są na kopiowanie? Oczywiście torebki, okulary i akcesoria. Tutaj można zacząć odrębną dyskusję na temat podróbek, ale tworzenie oficjalnych kopii znanych torebek i przyszywanie do nich innej metki również jest bardzo aktualną tendencją w modzie. Wieczorowe suknie też kopiowane są z wielką namiętnością i czasem całkowitym brakiem jakichkolwiek granic przyzwoitości. Ten wątek często poruszany jest na polskim rynku, bo przykłady mnożą się wraz z każdą większą galą. Za granicą kopiowanie sukni innych projektantów również jest na porządku dziennym, nie wspominając już o prywatnych klientkach, które zanoszą do swoich krawcowych zdjęcie czyjejś kreacji i tworzą dosyć wierną (i tańszą) kopię oryginału, oczywiście bez chwili zastanowienia nad prawami do projektu.

Skala kopiowania w modzie jest tak ogromna i dotyczy tak różnorodnych kwestii, że trudno w pełni streścić ten temat. Problem zwiększa się wraz z coraz większą dostępnością do Internetu i social mediów. W dobie, kiedy pokazy mody relacjonowane są na żywo, trudno nie pokusić się o ekspresowe skopiowanie danego projektu i włączenie go do bieżącej kolekcji. Tak działa ZARA i tak działa też wiele innych sieciówek, które mają nawet przygotowany budżet na ewentualne procesy sądowe. Tak to już się stało, że kopiowanie jest dziś intratnym biznesem i powoli zaczynamy przymykać oko na to, czy dany projekt rzeczywiście jest oryginalny. Mówi się, że w modzie wszystko już było. Być może to prawda, ale czy to oznacza, że nastał czas, w którym kopia kopii powinna zyskiwać większy aplauz od oryginału?

Share this post

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

PROPONOWANE