Wielki Samorodek. Rozmowa z Allenem Mackiem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Ile masz lat?

Dwadzieścia.

Wszyscy, będąc dziećmi, malujemy i rysujemy, ale tylko pół procenta później zostaje artystami. Jak to było z Tobą?

Tak, ja faktycznie od małego rysowałem i malowałem. Później się buntowałem i nie chciałem tego robić, ale na szczęście zostałem przy tym i nie żałuję, bo kocham to. Nie wyobrażam sobie innego życia.

Chodziłeś do liceum plastycznego?

Myślałem o tym, ale gdy tam poszedłem, żeby zobaczyć jaki jest poziom to zdecydowałem się ostatecznie pójść do normalnego liceum. I bardzo się z tego cieszę, bo mam super kumpli i super kontakty. Nie tylko świetnych kumpli artystów, ale i prawników, ekonomistów.

Wychowywałeś się w rodzinie artystycznej, można powiedzieć w mafii artystycznej. Dla tak utalentowanego człowieka to zbawienie, bo mogłeś dowiedzieć się wielu rzeczy na temat warsztatu od ojca i matki.

Pewnie, że się uczyłem od rodziców, naprawdę dużo się dowiedziałem. Nie wiem co by było, gdybym nie miał rodziny artystycznej, czy w ogóle zostałbym artystą w takiej sytuacji.

Oglądam na co dzień bardzo dużo sztuki, także tej młodej, ale Ty wywarłeś na mnie wyjątkowo duże wrażenie. Dawno nie byłem tak zauroczony malarstwem. Wróżę Ci wielką karierę artystyczną, choć czas pokaże co z Ciebie wyrośnie, czy wytrwasz w tej trudnej materii. Zacząłeś bardzo intensywnie, studiujesz na dwóch uczelniach artystycznych jednocześnie.

Studiuję malarstwo w Warszawie na ASP i na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Obie uczelnie dają mi często inny punkt widzenia. Dzięki temu mam dystans, który pozwala mi  wyciągnąć z całości esencję, która najbardziej mnie interesuje.  Poznańska uczelnia skierowana jest bardziej w stronę Berlina, sposób działania pracownii często przypomina zachodnie uczelnie. Z kolei w Warszawie czuję się jak na dawnej, tradycyjnej akademii, gdzie kładzie się duży nacisk na pracę z modelem. Tak przynajmniej jest na pierwszym roku. Oczywiście, zrobiłem kilka takich prac, ale teraz robię co mi w duszy gra. Mam dosyć modelek. Zacząłem tworzyć duże formaty, co jest niespotykane na pierwszym roku więc było duże „wow”.

Patrząc na Twoje obrazy odnoszę wrażenie, że bardzo dużo umiesz. Masz nawet talent do rysunku architektonicznego.

Tak naprawdę to moja przygoda z twórczością artystyczną zaczęła się od nauki rysunku architektonicznego. Początkowo myślałem, żeby pójść na architekturę, ale na szczęście zmieniłem zdanie. Lubię czasem w malarstwie wykorzystywać te umiejętności.

Stosujesz różne techniki odpowiednie do różnych dzieł, które tworzysz.

Ostatnio zszywam różne płótna, to daje niepowtarzalny efekt. Zacząłem to jeszcze przed studiami. Zainspirowało mnie kilku artystów, którzy również zszywają, jednak zazwyczaj zakrywają szwy farbą.

Masz na pewno ulubionych artystów opowiedz mi o nich

Mam ich niezliczoną ilość. Cenię sobie Francisa Bacona za ekspresję, Luciana Freuda za fakturę i mięsistość malarską, Edwarda Hoppera i Davida Hockney’a za spokojne, czasem wręcz ascetyczne podejście. Na pewno cały obszar sztuki krytycznej jest inspirujący, demaskowanie systemów ukrytej władzy, Richter, poczucie humoru Cattelana czy Cernego, ale też ostatnio przeglądałem niesamowite działania Yves Kleina, podziwiam rozmach Christo. Lubię czerpać ze wszystkiego, swobodnie sięgając np. do Olimpii Maneta, a zaraz do dziewczynki Banksy’ego.

Nie posługujesz się swoim nazwiskiem, więc go nie podam w wywiadzie, choć mam to szczęście, że wiem jak się nazywasz.

Posługuję się pseudonimem Allen Mack. Wielu ludzi pyta mnie skąd ten pomysł, co to znaczy. Allen pochodzi od Woody’ego Allena. Bardzo lubię, jego filmy, to kopalnia inspiracji. A tak naprawdę to marka znanych perfum w byłej Jugosławii, sprzedawana w czasach komuny.

Jesteś z pokolenia Z, które czerpie wiedzę z internetu, karmi się obrazem w każdej możliwej formie. W Waszym pokoleniu raczej nie czyta się książek.

To prawda. Ja czytam, ale nie mógłbym porównać się do moich dziadków czy rodziców. Przez natłok informacji, często czytamy urywki, skrawki, karmimy się fragmentami. Ja jednak staram się zaglądać do książek. W liceum miałem niesamowitego nauczyciela. Był jak bohater filmu „Stowarzyszenie Umarłych Poetów”. Oglądam mnóstwo starych filmów, ale też tych nowych. Fascynuje mnie twórczość Petera Greenawaya, który zresztą jest również malarzem.

Każdy Twój obraz jest inny, choć widać Twój indywidualny styl. Ta różnorodność bardzo mi się podoba. I pomysły na obrazy również.

Szukam i grzebię, ciągle interesuje mnie coś nowego. Chciałbym jednak, żeby to się kiedyś jakoś usystematyzowało. Muszę jeszcze dużo popróbować.

Widziałem, że w jednym obrazie, świetnym zresztą, zainspirowałeś się Banksy’m. Czy zdarza Ci się malować sprayem po ścianach?

Po ścianie maluję pędzlem i sprayem, podobnie działam na płótnie. Wolę malować na płótnach, lubię przenieść obraz, zabrać go ze sobą.

Podoba mi się seria portretów Twoich znajomych, którzy uwiecznieni są jako małpy.

Miałem 18 lat jak wpadłem na ten pomysł. Zainteresowałem się tematem posthumanizmu i animalizmu. Pomyślałem o powrocie człowieka do korzeni. Zaintrygował mnie cytat „małpa z dżungli może wyjść, ale dżungla z małpy nie”.

Jestem pierwszym, któremu udało namówić Ciebie namówić na wywiad. Wielu zachodnich kolekcjonerów jest zainteresowanych Tobą i Twoją twórczością. Ty jednak nie bardzo chcesz sprzedawać swoje prace.

Nie chcę na razie pozbywać się swoich prac, choć czasem się to zdarza. Jeszcze się z tym nie oswoiłem. Na razie jestem do nich zbyt przywiązany. Ciągle je oglądam, analizuję, wolałbym też, przynajmniej część z nich, pokazać szerszej publiczności, mieć je na stanie do użytku.

Nad czym teraz pracujesz? Podobno Polska jest najnowszym tematem.

Ostatnim cyklem nad którym pracuję jest Polskość. W tych obrazach chcę ukazać problemy jakie tutaj mamy. Jeden z obrazów nosi tytuł Julka, słynna dziewczynka Banksy’ego, która trzyma balonik w kształcie serca. Wiele osób mówi, że to nie jest moje, ale ja dodałem zupełnie inny kontekst. To nie jest kradzież tylko hołd dla Banksy’ego. Ten obraz to komentarz do tego, co widziałem za oknem. „Julka” jest o rozdarciu między lewym a prawym, górą a dołem. Na innym obrazie jest ratownik, który nie wiadomo czy topi czy ratuje. Czarna smoła symbolizuje Polskę, czarną masę, w której często jestem zagubiony. Ta seria mówi o zagubieniu, rozdarciu i zdezorientowaniu. Wszyscy rzucają się na wszystkich. Polacy zawsze byli bardzo podzieleni, ale z roku na rok odnoszę wrażenie, że te podziały narastają. Do cyklu obrazów zainspirowała mnie, a może raczej nakłoniła, otaczająca mnie aktualnie rzeczywistość, sytuacja której przyszło mi doświadczać czy funkcjonować. Sytuacja, która nie do końca jest taka, jakiej bym sobie życzył. Cały kontekst polityczny, ekonomiczny, światopoglądowy, wszystkie te aspekty, w których pełno jest absurdów, paradoksów związanych z poczuciem bycia Polakiem, z tożsamością narodową. Nie oceniam niczego, bo nie mam ku temu wystarczających kompetencji, ale komentuję, wyrażam swoje obawy, rejestruję uchwycone kadry, które mogą mieć jakieś znaczenie, wywołać jakieś refleksje, zbliżyć się do jakichś rozwiązań poprzez zadanie pytań. Moje ostatnie prace wyrażają niezgodę i potrzeby mojego pokolenia, moich rówieśników, gdy wrażliwi, potrzebujący uczuć, młodzieńczych emocji, wplątywani jesteśmy w światopoglądowe walki, musimy walczyć o rzeczy oczywiste, a symboliczne Julki stają się mięsem armatnim w toczących walki stronach. A to wszystko w czasach niepewności i chaosu spowodowanych pandemią oraz wiszącej nad głową wizji katastrofy ekologicznej. Naprawdę boimy się o swoją przyszłość, nie tylko tą prozaiczną, związaną z własnym losem, bytem, karierą, ale szerzej, o przyszłość Ziemi.

Malujesz codziennie?

Nie maluję codziennie i nawet nie chciałbym. Trzeba łapać dystans, to jest bardzo cenne, cenniejsze nawet niż samo malowanie, bo wtedy myślę nad konceptem, sposobem albo wręcz przeciwnie – nie myślę wcale. Wtedy np. pod prysznicem dostaje się taki strzał, że od razu wiem co i jak namalować. Jak mam przerwy w malowaniu, to gdy wracam do tego – o wiele szybciej i sprawniej mi się maluje niż gdybym bez przerwy tkwił przy sztaludze. Kiedy mało jem też mam lepszą wenę, pomysły. W skrajnych momentach jest największe pobudzenie przynajmniej ze mną tak jest. Moment gdy się zasypia, kiedy człowiek tkwi między jawą a snem jest inspirujący.

Dziękuję Ci bardzo za rozmowę i powodzenia w dalszej drodze artystycznej.

Dziękuję bardzo

Reklama