Współczesne muzea miewają coraz mniej wspólnego z tymi z gablotami i innymi ograniczeniami kontaktu z artefaktami.
Najlepszym przykładem są placówki poświęcone flipperom i pozostałym maszynom arcade, zwłaszcza wideo, czyli tym z monitorami. W Krakowie właśnie otwarto nowe!
De facto są to salony gier jak za dawnych lat, ale bez całego ówczesnego „garbu”. No bo wbrew rajskiej legendzie bywały w nich niebieskie ptaki, a nawet typy spod ciemnej gwiazdy. Do tego wielu klientów znajdowało się „pod wpływem”, no i nakopcone było nie raz jak w mordowni. Młodsi nagminnie musieli „pożyczać” pieniądze starszym. Często grano na „obstawki” (np. przegrywający płaci za kolejną grę) lub robiono zakłady. Nie tylko one sprawiały, iż od czasu do czasu dochodziło do rękoczynów. Przypominały, więc czasem te arkadie nieco saloony z Dzikiego Zachodu. Współcześnie zostało to, co najważniejsze – maszyny do gry, głównie te z lat 70. 80. i 90. XX wieku. Ale zdarzają się starsze, niekiedy znacznie.
Automatyzacja
Retrogaming to granie w stare gry wideo. Osobliwe zajęcie, ale do zrozumienia. Większość z tych dziwaków (niekoniecznie starych), zabawia się zabytkami na współczesnych sprzętach. Hardcorowcy preferują grę na autentycznych – starych. A jak nazwać tych, którzy ciupią na oryginalnych automatach arcade? Nie brakuje także takich, którzy mają własne maszyny. Niektórzy, zwłaszcza jak zbiór się rozrośnie, postanawiają udostępnić je publice.
Idea urządzeń arcade – czyli wszelkich maszyn do grania znajdujących się w miejscach ogólnodostępnych i uruchomianych przez wrzucenie monety – narodziła się w USA na początku XX wieku. Wywodzą się one z innych, starszych maszyn wrzutowych, zwłaszcza sprzedażowych. W historii arkadówek kluczowy jest rok 1947, gdy we flipperach (oryginalnie zwanych pinball) zamontowano łapki odbijające kulę. Druga ważna data to 1972 r., gdy na rynek wprowadzono maszynę „Pong”. Był to pierwszy automat arcade wideo, jaki odniósł sukces rynkowy (a zarazem w ogóle pierwsza wideogra, jakiej się to udało).
Maszyny do grania nie były umieszczane tylko w salonach im poświęconych lub wesołych miasteczkach. Wstawiano je do pizzerii i innych lokali gastronomicznych, kręgielni, pralni, a nawet sklepów. Gdy trafiły do Polski na początku lat 70., poza salonami można było na nich zagrać w hotelach robotniczych, akademikach, klubach i dyskotekach, domach kultury etc., a także w, bez mała kultowych, barakowozach.
Choć nie ściągano nowości, tylko używane (do tego te z monitorami – zwanymi ówcześnie grami telewizyjnymi – nierzadko w nieoryginalnych obudowach) robiły furorę. Val B. autor dwuczęściowej książki o flipperach „Kulka dziką jest!” był kiedyś operatorem, czyli osobą wstawiającą automaty do gry w różnych miejscach w celach zarobkowych, wspomina: „Moja przygoda z flipperami rozpoczęła się we Wrocławiu w 1980 roku. Z kilkoma kolegami ze studiów przyjechaliśmy tam na letnie praktyki. Zakwaterowano nas w akademiku. Na parterze znajdował się bar, a w nim trzy elektromechaniczne flippery. Gra na nich tak wciągnęła mojego kolegę, że zacząłem się zastanawiać, co tak ciekawego jest w tym odbijaniu stalowej kulki. Wkrótce wciągnęło i mnie. To był to lipiec osiemdziesiątego roku – okres totalnych niedoborów rynkowych. Ogromna ilość wolnego pieniądza, ze względu na niemożność zakupu jakichkolwiek towarów, zachęcała do wykorzystania drobnych w grze na flipperach. No i automaty te wnosiły do wspomnianego baru lekki powiew tzw. zachodniej zgnilizny i to za niewielkie, nawet dla nas studentów, pieniądze. Gdyby tylko mój wspomniany kolega »karmił«te flippery, może by mnie to nie zdziwiło. Jednak na flipperach grało nieprawdopodobnie dużo osób i były momenty, że ciężko było się do nich dopchać. Prawdopodobnie już wtedy pomyślałem, że dobrze by było być po drugiej stronie i zamiast tylko grać, mieć klucze do kasy takiego automatu”.
Dla Amerykanów arkadówki to kawał ich historii i popkultury. Z uwagi na to, że bardzo je cenią, to tam powstały pierwsze muzea. Początkowo stworzono tylko flipperowe, natomiast obecnie jest ich nie mniej niż sześć, zlokalizowanych w stanach: Kalifornia, Pensylwania, Floryda, New Jersey i w Seattle oraz – jakże by inaczej – w Las Vegas. Potem powstały inne jak American Classic Arcade Museum. Nie brakuje mieszanych, bo i pierwotnie tak te sprzęty ustawiano. Rekordowe w skali światowej jest Kalifornijskie Museum of Pinball. Co prawda otwarte jest tylko na imprezy, niemniej ma na stanie ponad 1100 flipperów i innych urządzeń!
CK
Europa doszlusowała parę lat później. Aktualnie podobnych muzeów lub chociaż retrosalonów tego rodzaju jest ponad sześćdziesiąt! Niektóre to krzyżówki sali gier z knajpą. Najskromniejsze mają ponad dwadzieścia maszyn, największy działa pod Manchesterem z około trzysta. Szczególnie wiele istnieje w Niemczech, parę jest naprawdę okazałych. Poza nimi znaczną renomą cieszą się obiekty w Paryżu, Rotterdamie oraz… w Czechach i Budapeszcie. To ciekawe, że szczególnie warte uwagi placówki growe istnieją w dawnych demoludach. A może odpowiedź jest taka, że w tych krajach, w czasach komuny to naprawdę były zjawiska jak nie z tego świata?
Pierwszym odważnym w Europie Wschodniej okazał się Czech, Jan Orna. „W 2004 r. zacząłem zbierać maszyny. Siedem lat później pod Pragą otworzyłem Arcade Hry. Dobór jest prosty: gry, które pamiętam z dzieciństwa oraz maszyny mniej znane, tak by cieszyć odwiedzających oraz innych kolekcjonerów”. W rezultacie obiekt ten udostępnia ponad 170 automatów z monitorami. Najstarsze z 1972 r., np. wspomniany „Pong”, najnowsze są z obecnego wieku. Znajdziemy tam wielkie hity w rodzaju„Space Invaders”, „Pac-Man”, „Zaxxon”, ale i tytuły mniej znane czy rzadkie. Wspaniałe miejsce, istny wehikuł czasu, spędziłem w nim dwa dni i nie miałem dość.
Nakładem kosztów i skalą da się porównać Arcade Hry z Budapest Pinball Museum. Ale już nie specjalizacją, bowiem w węgierskim królują, zgodnie z nazwą, flippery – na ok. sto trzydzieści, ogólnodostępnych jest ich w granicach setki. Poza tym oferuje ono paręnaście automatów wideo i ok. dwadzieścia innych. Pomijając oczywiste kwestie lokalowe i organizacyjne, to urządzenia takie trzeba zebrać, bez ściągania z USA się raczej nie obejdzie. Część należy odrestaurować i doprowadzić do stanu używalności, a później na bieżąco serwisować. „Dbanie o maszyny w naszych czasach nie tylko ze względu na niedostatek ludzi do pracy, jest ciężkim zadaniem. A to dlatego, że wymagają one prawdziwych specjalistów znających się na nich, ale i z sercem doń podchodzących. Tylko tacy fachowcy i to niezbędni non-stop są w stanie zapewnić doskonały stan” wyjaśnia właściciel ww. Balázs Pálfi. Muzeum to umieszczone w piwnicy wyśmienicie oddaje klimat dawnych salonów gier. Jednakowoż nie brakuje urządzeń, których nie pamiętają najstarsi, jak protoplasta flippera, bagatela z 1871 r. Inny przykład – pinball „Humpty Dumpty” (1947), w którym po raz pierwszy zamontowano łapki.
Jedną ze znaczących europejskich placówek muzealnych tego rodzaju,jest Terra Technica – Jukebox & Pinball Time Travel Museum. Działa ono od 2017 r. w czeskim Znojmo, czyli nieopodal granicy z Austrią. Wrażenie robi tak metraż, jak i niezwykłe zestawienie. Otóż na 6000 m2 znalazły się szafy grające (ok. 750!), do tego jakieś dwieście flipperów i z pięćdziesiąt innych arkadówek oraz duża sekcja poświęcona grom wideo do użytku prywatnego, czyli głównie komputerowym i konsolowym. Taka mieszanina wynika z dogadania się głównego właściciela zbierającego szafy grające z innym kolekcjonerem, który poza nimi zajmuje się także flipperami. Dyrektor i menadżer Gábor Varga: „Kiedyś stały one w tych samych, wszelkiej maści lokalach. Wtedy ludzie dużo więcej rzeczy robili wspólnie: w knajpach się spotykali, słuchali muzyki z szaf grających, chodzili do kina, grali na automatach itd. Teraz masę rzeczy załatwia smartfon. Niemniej, dzięki kolekcjonerom i fanom starych maszyn one przetrwają. Są zabytkami dającymi poczuć przeszłość, ale i niepowtarzalnymi urządzeniami ciągle potrafiącymi bawić”. Warte podkreślenia jest, iż w Terra Technica są stareńkie maszyny flipperowe, ale jeszcze bez łapek z lat 30. XX wieku. W ekspozycję włączono również niezwykłe zabytkowe samochody, jak produkowany w latach 1908–1927 legendarny ford T, a także inne, znacznie nowsze oraz… batmobile – samochód Batmana! Jest i figura tej postaci oraz parę innych, np. Marilyn Monroe. Znalazło się także miejsce dla typowo amerykańskiego lokalu gastronomicznego – dinera.
Polska
W zakresie takich obiektów też nie jest u nas najgorzej, bowiem spore obiekty działają w Krakowie, Warszawie i na Śląsku, w Bytomiu. W stolicy Małopolski z końcem marca otwarto nowe miejsce. Krakow Arcade Museum – Interaktywne Muzeum Gier Wideo. Jest ono skoncentrowane na maszynach arcade wideo. Zapytałem właściciela, Marcina Moszczyńskiego, co nim kierowało: „To muzeum ma być swego rodzaju wehikułem czasu, nostalgiczną podróżą do czasów dzieciństwa. Żaden emulator czy inna forma zabawy starą grą, a nawet te współczesne gry wideo, nie są w stanie zapewnić takich wrażeń jak maszyna z joystyckiem i przyciskami, czy wyścigówka z kierownicą. To zupełnie inny rodzaj interakcji. Ponadto ma to być pomost transgeneracyjny, miejsce gdzie w pewien sposób ojciec pokaże synowi, albo dziadek wnukowi swoje dzieciństwo. Mamy głównie arkadówki z monitorami, ale nie tylko. Najstarsza gra to maszyna mechaniczna pochodząca z 1936 roku! Posiadamy też nowsze, jak dance machine powszechnie zwana tancerzem, bo się na niej tańczy. Ale fakt, najwięcej zebraliśmy z lat 80. i 90.”. W skład tej kolekcji weszły klasyki jak platformórki „Ghosts ‘n Goblins” i „Mario Bros.”, dwa „Pac-Many”, strzelanki „Centipede” i „1942”, bijatyki „Tekken”, „Kung-Fu Master”, „Asterix”. Jest parę wyścigówek, w tym dwuosobowe „Out Runners” z fotelami, kierownicą i całą resztą. Albo taki narciarski „Alpine Racer 2” – symulator jazdy na nartach. I cała masa innych, w sumie koło osiemdziesiąt automatów. A będzie więcej. Dla retrogamerów – raj! Zachwyceni będą też zwyczajni ludzie, zwłaszcza mężczyźni 35+, ale i młodsi, bo ich także ciągnie do stareńkich gier.
Dalszy i bliższy wschód
Nieco osobną sprawą są growe muzea rosyjskie, bowiem oferują one wyłącznie dzieła własnej produkcji. Ma się rozumieć są z tej przyczyny absolutnie wyjątkowe. Museum of Soviet Arcade Machines istnieje w Moskwie, w Petersburgu natomiast jest jego filia. Aby choć zaznaczyć na globie co ważniejsze rejony, nie można nie wspomnieć o Japonii. W samym Tokio, działa ich nie mniej niż pięć! Oczywiście, najwięcej jest w USA, sam Nowy Jork to kilka sporych miejsc. Kwestią czasu są kolejne – powstaną wszędzie tam, gdzie kiedyś stały.
Automatom tym i w ogóle comebackowi starych gier wideo sprzyja trend na oldschool, retro i vintage. Niemniej, retrogaming to coś więcej niż moda. Wideogry skończą w 2022 r. 50 lat, jak na elektronikę to sporo. Flippery z kolei jeszcze bronią się przed wirtualizacją i od ponad 70 lat chodzi w nich z grubsza o to samo. W obu przypadkach mamy do czynienia z graniem na maszynie, ale i przeciwko niej. Szukam porównania oddającego różnicę między graniem na arcadówce i w tę samą grę na nowym ajfonie. To… trochę jak oglądanie filmu w kinie, a nie w domu, choćby na najlepszym projektorze. Najbardziej adekwatne porównanie z X muzą pokazującą, czym jest byciem stuprocentowym arcadowym retrogamerem, byłoby oglądanie w kinie z projektora wyświetlającego film ze światłoczułej taśmy… Tu wychodzi dodatkowo kwestia wspólnej projekcji. Automaty dawały coś podobnego i żadne gry on-line tego nie zastąpią.