Dana Thomas, autorka książki “Modopolis, dlaczego to, co nosimy, ma znaczenie”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego, na pierwszych stronach książki wspomina o pewnym paradoksie: pisząc książkę dotyczącą modowych praktyk stosowanych przez państwa Zachodu, ma na sobie czarną sukienkę z białym kołnierzykiem uszytą w Bangladeszu. Ja również, pisząc te słowa, siedzę w czarnej dzianinowej sukience pochodzącej z Chin. I choć świadomość na temat mody odpowiedzialnej wzrasta z dnia na dzień, niełatwo jest wydostać się z pułapki kupowania taniej odzieży produkowanej w sposób niezrównoważony i ulegania zakupowym trendom.
Panuje oczekiwanie, że dotrzymasz kroku zmieniającym się nieustannie trendom, że posłuchasz natarczywego szeptu „Wpadnij po coś nowego” — mówi Dilys Williams, dyrektor Centrum Mody Zrównoważonej przy Londyńskiej Szkole Mody. — Wedle pierwotnej, preindustrialnej definicji słowo fashion oznaczało wspólne, zbiorowe wykonywanie czegoś; przyjazną, towarzyską aktywność sprzyjającą wzajemnej komunikacji. Dziś stało się synonimem produkcji, marketingu i konsumpcji odzieży — silnie uprzemysłowionego procesu zarabiania pieniędzy.
Z pomocą przychodzi nam Thomas, która z reporterskim zacięciem opowiada historie ludzi i marek, mających szansę zmienić branżę mody na zawsze. Modopolis to przede wszystkim przewodnik porządkujący wiedzę na temat branży odzieżowej z punktu widzenia ekonomii, etyki i ekologii – nie tylko dla fanów mody czy przedstawicieli branży. To obszerne kompendium (bo ma prawie 400 stron!) prowadzi nas przez historię uprzemysłowienia i automatyzacji produkcji ubrań, powstawania szybkiej mody oraz opowieści o modowych gigantach (takich jak Zara, Levi Strauss). Czyli o wszystkich tych czynnikach, które doprowadziły do nadmiernego konsumpcjonizmu i globalizacji, a także do rozpowszechnienia modelu biznesowego zwanego modą “szybką”(fast fashion).
Autorka nie pozostawia nas w niedosycie – opowiada również o drugiej stronie medalu. Przedstawia kulisy kształtowania się mody etycznej i zrównoważonej, oddając głos jej przedstawicielom – od hodowców ekologicznej bawełny, przez zaangażowane marki takie jak Stella McCartney czy Reformation, po informatyków zajmujących się kodowaniem projektów ekologicznych ubrań drukowanych w drukarkach 3D. Takie dwie perspektywy składają się na obraz współczesnego “modopolis”.
Historia kołem się toczy
Czym właściwie jest? Autorka intryguje swoimi inspiracjami, bo modopolis to nic innego jak nawiązanie do XVIII-wiecznego Bawełnopolis w Manchesterze, które było pierwszym wielkim ośrodkiem wytwórczym, a kierujący nim potentaci traktowali pracowników fabryki jak niewolników. Z drugiej strony autorka nawiązuje do ekspresjonistycznego filmu “Metropolis” Fritza Langa, który w dystopijnej opowieści zademonstrował groźne skutki braku równowagi społecznej i ekonomicznej.
Bawełnopolis i Metropolis w swoim czasie ucieleśniały kapitalizm napędzany wyłącznie żądzą zysku. Dzisiejsze Modopolis to równocześnie Manchester i miasto Langa – w skali globalnej.
Opowieść wysnuta przez Thomas pokazuje, jakie czynniki wpływały przez stulecia na zmiany w obrębie praktyk modowych marek, produkcji ubrań czy uprawy roślin. Jednocześnie wskazuje jak niewiele różni się współczesny model zarządzania i produkcji odzieży od stosunkowo zamierzchłych czasów jakimi były początki uprzemysłowienia oraz powstanie pierwszych maszyn i fabryk. Co za tym idzie? Nieodwracalna w skutkach katastrofa ekologiczna i cierpienie wielu osób. Autorka punktuje branżę, wymieniając jej główne grzechy takie jak nadprodukcja czy słaba jakość ubrań. Przede wszystkim jednak koncentruje się na przenoszeniu produkcji do Azji Wschodniej w celu obniżenia kosztów produkcji (kosztem warunków pracy robotników), negatywny wpływ mody na środowisko naturalne i skutki ekonomiczne.
Współczesne problemy i grzechy branży
By zbadać sytuację od podszewki, Thomas podróżuje na Wschód, po Europie i po Stanach Zjednoczonych – rozmawia z projektantami, twórcami, dyrektorami marek, producentami oraz hodowcami. Dzięki temu książka nabiera autentycznego charakteru, pokazuje, że za opisanymi historiami stoją prawdziwi ludzie, jak na przykład ocaleńcy z katastrofy z Rana Plaza w 2013 roku, którzy opowiadają o swojej traumie po zawaleniu się fabryki i dramatycznych warunkach pracy. Historie ludzi pracujących w fabrykach mrożą krew w żyłach – Thomas oddaje im głos, dzięki czemu dowiadujemy się jak szkodliwy wpływ na ich zdrowie (zarówno psychiczne, jak i fizyczne) ma praca.
-Betonowy sufit spadł mi na rękę, włosy wciągnęła maszyna — opowiadała. — Wyplątałam je po wielu wysiłkach, ale ręki nie zdołałam uwolnić. — Szesnaście godzin później uratowali ją sąsiedzi, którzy przyłączyli się do setek osób spontanicznie pomagających w akcji ratowniczej. — Przybyli z metalowymi prętami i rurami i mnie wydobyli — wspomina. — Opowiadali, że moje wnętrzności poniewierały się wszędzie dokoła. Zemdlałam i ocknęłam się po dwudziestu siedmiu dniach.
Ten obrazoburczy charakter książki uświadamia nam, jak wiele marek, z których korzystamy na co dzień, (a które chwalą swoje “ekologiczne” praktyki) tak naprawdę komunikuje tylko wybrane działania, ukrywając przed opinią publiczną prawdziwe dane na temat kulis swojej produkcji. Autorka tłumaczy też, jak negatywny wpływ na środowisko ma nadprodukcja odzieży (Co dzieje się z niesprzedanymi ubraniami? Gdzie trafiają nasze stare ubrania?), produkcja odzieży ze sztucznych materiałów (poliester, nylon), szkodliwość zawartych w odzieży barwników (na przykład w dżinsie) czy uprawy zwykłej bawełny:
Bawełna nieekologiczna — zwana w branży „konwencjonalną” — to jedna z najbardziej szkodliwych upraw rolniczych. Na jej ochronę idzie jedna piąta środków owadobójczych — oraz ponad 10 procent pestycydów — choć zajmuje zaledwie 2,5 procent gruntów ornych świata. Osiem z 10 najpowszechniej stosowanych w USA pestycydów bawełnianych zostało zakwalifikowanych przez Światową Organizację Zdrowia jako „niebezpieczne”. Konwencjonalna bawełna ma też niebywałe pragnienie: wyhodowanie jednego kilograma pochłania przeciętnie 10 tysięcy litrów wody. Do jej przetworzenia potrzeba jeszcze więcej: około 19 tysięcy litrów na wytworzenie jednego T-shirtu i pary dżinsów. Jeśli produkcja odzieży utrzyma obecne tempo, w roku 2030 zapotrzebowanie na wodę o 40 procent przewyższy światowe zasoby.
Jest nadzieja, są i możliwości
Thomas nie koncentruje się jednak tylko na grzechach branży. Dużą część książki zajmują opisy praktyk, które można współcześnie wykorzystywać, aby zmienić sytuację. Oprócz przytoczenia katastrofalnych danych i przypuszczeniach “co wydarzy się w x roku, jeśli będziemy dalej bazować na modelu fast”, autorka proponuje też odmienną perspektywę – tę bardziej optymistyczną. Pokazuje, że możliwa jest produkcja organiczna, niekorzystanie z wyrobów odzwierzęcych. Dzięki nowoczesnym technologiom – tworzenie nowych materiałów, czy robotyzacja i zastąpienie nieetycznych metod produkcji nowymi praktykami.
Wśród rozwiązań, które mogą odmienić negatywne w skutkach modowe “polis” autorka proponuje wykorzystanie ekologicznych upraw, recykling, upcykling, , drukarki 3D, sztucznie wyprodukowaną skórę naturalną, przedłużanie życia odzieży oraz…tutaj kieruje swoje słowa do każdego z nas: wypożyczanie ubrań. I to właśnie ta ostatnia praktyka jest według autorki najbardziej zrównoważonym i ekologicznym posunięciem.
Jeśli Internet i media społecznościowe zapoczątkowały demokratyzację mody, to wypożyczanie tę tendencję umocniło. Otworzyło uboższym konsumentom (nawet jeśli krótkotrwały) dostęp do najmodniejszej, luksusowej i stylowej odzieży z tej samej półki, z jakiej zawsze korzystali bogaci — a w dodatku n a t y c h m i a s t i za ułamek (często zawyżonej) ceny. Jedyne artykuły, z których zakupu nigdy nie zdołamy zrezygnować, to bielizna, stroje nocne i kąpielowe oraz obuwie. Wypożyczanie bardziej niż inne modele biznesowe pozwala spełnić marzenie redaktor „Vogue’a” Anny Wintour, by dać jak największej liczbie ludzi szansę zakosztowania Mody przez duże „M”. I to na co dzień.
Autorka, która na koniec książki nie siedzi już w ubraniach “made in China”, a w wypożyczonym kostiumie od Panoply – paryskiej wypożyczalni ubrań high fashion, zachęca do tego, by wprowadzić minimalną zmianę do swojego życia i kupować bardziej świadomie. Co więcej, nie chodzi o to, by przestać nabywać całkowicie i drastycznie zmienić swoje życie z dnia na dzień – chodzi o wprowadzenie pewnych nowych nawyków zmierzających do obniżenia konsumpcji, o czym również wspomina Thomas.
Dlatego autorka nie pozostaje tylko w utopijnym świecie, gdzie każdy może wytwarzać i kupować ubrania ekologiczne. Wskazuje też na trudności, z jakimi mierzą się projektanci i producenci oraz minusy takiego podejścia:
Zastosowanie etycznego modelu biznesu nie jest najbardziej “dochodowym” sposobem na prowadzenie firmy — przyznaje [projektantka mody, Natalie Chanin]. Napotkała na swojej drodze niejedną Kasandrę przekonującą, że w kraju nie da się stworzyć nieprzerwanego łańcucha dostaw.
Szybka moda w Polsce
Książka dotyczy głównie wielkich ośrodków w Stanach Zjednoczonych i dużych ośrodków europejskich. Czy można zatem sytuację przenieść na grunt polski? Warto zaznaczyć, że na naszym rodzimym rynku książek tego typu nie ma. Wystarczy spojrzeć na poradnik Joanny Glogazy “Slow fashion. Modowa rewolucja”, który bardziej niż na edukacyjność i szerszą perspektywę dotyczącą branży, ukierunkowany jest na treści poradnikowe dotyczące świadomego budowania własnej garderoby. Od czegoś jednak warto zacząć. Thomas wspomina, że punktem wyjścia do zmniejszenia nadkonsumpcji jest odnalezienie własnego stylu.
Warto zwrócić uwagę na zastosowanie terminu “szybka moda” jako tłumaczenie “fast fashion”. Brzmi on jeszcze świeżo, nie do końca naturalnie. Na rynku polskim coraz więcej mówi się o modzie zrównoważonej, najczęściej jednak w kontekście mody vintage. Polska to stosunkowo młody rynek w branży współczesnej mody ekologicznej (wystarczy zwrócić uwagę na liczbę projektantów, marek, publikacji na ten temat czy wydarzeń tematycznych) i jeszcze zajmie nam trochę czasu zanim przejdziemy od zachłyśnięcia się sieciówkowymi podróbkami w stronę modelu slow. Choć już teraz możemy trafić na pozycje takie jak “Ekoszafa. Ubieraj się dobrze” Elizabeth L. Cline. By przekonać się, w którym miejscu jesteśmy i wysnuć odpowiednie wnioski, wystarczy spojrzeć na metki polskich sieciówek. Grunt to świadomość co i kto stoi za ubraniem, które mamy w szafie. I perspektywę niekoniecznie zmieni limitowana linia “eko”.
Tym bardziej każdy z nas powinien sięgnąć po „Modopolis” Dany Thomas. Książka zdecydowanie warta uwagi ze względu na potraktowanie tematu w skali mikro i marko. Łamanie praw człowieka, dewastacja środowiska i ekonomii – to cechy systemu głęboko przesiąkniętego patologią. Autorka nie koncentruje jednak swojej uwagi tylko na krytyce aktualnej sytuacji branży. Pokazuje rozwiązania, naprowadza, poszerza wiedzę i świadomość. Nie jest też kategorycznie jednostronna – wskazuje na dobre i złe praktyki nawet w obrębie jednego producenta, co wskazuje na szerokie spojrzenie, prezentujące pełny obraz sytuacji. A za pomocą historii ludzi z każdej ze “stron” medalu, pokazuje pewną alternatywę. Buduje poczucie, że wiedza o przeszłości pomoże poprawić kondycję i przyszłość naszego “modopolis” i naszej planety.
Nam, konsumentom, przypada kluczowa rola. Pora porzucić bezmyślne zakupy i zastanowić się nad tym, co robimy — w sensie kulturowym i duchowym. Chcąc przyspieszyć zmianę, musimy sobie uświadomić, w jaki sposób znaleźliśmy się w obecnym punkcie. Musimy przyjrzeć się branży o nazwie Modopolis. Tylko wtedy zdołamy coś zmienić na lepsze. Na pytanie: „Co mam dzisiaj na siebie włożyć”, powinniśmy umieć odpowiedzieć kompetentnie i z nutką dumy. Nie przywiązywaliśmy wagi do tego, co nosimy, lecz możemy ubierać się świadomie. Pora, by w końcu zaczęło nas to obchodzić.
—
Dana Thomas to amerykańska dziennikarka modowa mieszkająca na stałe w Paryżu. Jest autorką książki “Deluxe. Dlaczego luksus stracił blask”, który był światowym bestsellerem i niestety nie jest już aktualnie wydawany w języku polskim.
Książkę można kupić TUTAJ