W modzie było już wszystko. To ciągłe powroty. I inspiracje. Coraz częściej ludowością, tradycją. Ale etno design to nie tylko kwiaty i kolorowe chusty.
O tym, czy ubiór może być manifestacją osobowości, jak w ciągu lat zmieniało się podejście do stroju, o ubraniach z sieciówek oraz o modzie na etniczność rozmawiamy z Alicją Woźniak, etnografką z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi, która od przeszło czterdziestu lat zajmuje się badaniami nad tradycyjnym i współczesnym sposobem ubierania się.
Zajmujesz się badaniami nad tradycyjnym i współczesnym sposobem ubierania się przeszło czterdzieści lat, czy jest jeszcze coś, co cię jeszcze w modzie zaskakuje?
Oczywiście, zawsze. Tylko moje patrzenie na modę polega na pokorze. Przez czterdzieści lat pracy nauczyłam się takiego spojrzenia na strój, że nie jestem już w stanie spoglądać na osobę i nie łączyć tego z tym, jak jest ubrana, bo przecież strój, to też jest nasza osobowość, to jest coś, co chcemy sobą prezentować. Ale nigdy nie oceniam ludzi na podstawie tego, jak są ubrani, staram się za to opisywać, badać, bo od zawsze mnie fascynowało, skąd się biorą pewne trendy i dlaczego wchodzą w modę. Ogólnoświatową, ale też lokalną.
Jak się ubieramy? Inaczej podchodzimy do kwestii stroju niż nasze babcie?
Na pewno. Jeżeli spojrzymy na strój historycznie, to przecież każda warstwa społeczna musiała ubierać się inaczej. Weźmy na przykład strój panny i mężatki. Mężatka ubierała się bardziej stonowanie, z umiarem, by nie prowokować nosiła chustę, a młoda dziewczyna takich ograniczeń w stroju już nie miała. Strój ludowy często jest postrzegany jako monolit, a przecież to nie prawda. Również i w tym wypadku było podążanie za modą. Zimą się tkało, a na wiosnę, szczególnie na Wielkanoc, wychodziło się w nowym stroju, przeważnie do kościoła, który stawał się miejscem mody. Wtedy podpatrywało się nowe hafty, nowe wzory i potem szyło się podobne. Oczywiście w zależności od zasobności i umiejętności, bo przecież nie każda była przysłowiową Jagną Reymonta. Także i wtedy były trendy. Ale musiały się mieścić w stroju zaakceptowanym społecznie.
W PRL-u, w latach 70tych, nastąpiło pewne poluzowanie i swoboda ubierania się, zaczęto wprowadzać modę europejską. Kanony przekazywane kulturowo, które do tej pory obowiązywały, czyli na przykład odpowiedni strój do teatru czy do pracy, ale też same sposoby zestawiania ze sobą stroju, czyli kolor butów musiał odpowiadać kolorowi torebki, czy górze stroju, przestały obowiązywać. Każdy chciał się jakoś wyróżnić, być modnym, a w tamtych latach żeby być modnym, to często trzeba było samemu coś sobie uszyć, czy utkać. Dziś po prostu idziemy do sklepu i wybieramy z obecnie panujących trendów.
Ta łatwość dostępu, o której mówisz, wpływa na nasz indywidualizm? Ubieramy się podobnie?
Obserwując polską ulicę i to, jak się ubieramy, wydaje mi się, że mimo wybierania rzeczy z sieciówek, wybija się nasz indywidualizm. Widzę często pewne siebie dziewczyny i kobiety, które nadają swój charakter temu, co wybierają.
To chyba dobrze?
Tak, a szczególnie dla mnie jako badaczki. Natomiast oprócz indywidualizmu na polskich ulicach widoczna jest również tendencja do zapatrywania się na to, co zachodnie.
A etno design? To nie pewien powrót do rodzimych tradycji?
Ludowość była u nas wprowadzana w różny sposób, na przykład po odzyskaniu niepodległości wprowadzona została jako strój narodowy, teraz dominuje raczej inspiracja wzornictwem zaczerpniętym ze strojów ludowych różnych regionów.
Czym dla ciebie, etnografki, jest etno design?
Jest to rodzaj inspiracji tradycją, który może iść w bardzo różnym kierunku. Chciałabym żeby nie był traktowany bardzo powierzchownie.
Kupujesz ten styl w całości?
Jestem od opisywania, a nie oceniania tego, jak się ubiera Cleo czy Kayah. Dla mnie to jest po prostu zjawisko, które odnotowuję. Obserwuję nurty w modzie, żeby być na bieżąco i wiedzieć, o co chodzi. Ale moda to wieczne powroty. A ten powrót do ludowości to jest demonstrowanie swojego pochodzenia. Bardzo ciekawe, bo moje pokolenie sześćdziesięciolatków bardzo różnie odnosiło się do ludowości, niektórzy jej nie akceptowali, bo uważali, że to jest wieś.
Wielkie domy mody, takie jak Valentio czy Burberry tworzą kolekcje inspirowane etnicznością, nasi rodzimi projektanci również, choćby Joanna Klimas.
W tej chwili jest to jeden z głównych nurtów i mam nadzieję, że będzie to nowa jakość, którą będziemy mieć cały czas w ofercie. Ludowość jest niezwykle ciekawa i na pewno jest ofertą do wykorzystania w modzie. Kiedyś bardzo spłycana, jak w PRL-u, kiedy Jerzy Antkowiak, słynny projektant Mody Polskiej, szedł do ministerstwa i mówił „dajcie mi więcej tego folkloru!”. Teraz ma się całkiem dobrze. Weźmy chociażby wspomnianą Joannę Klimas, która w swojej współczesnej kolekcji, wspaniale wykorzystała łowickie wzory, w zupełnie nietradycyjny sposób.
Powiedziałaś kiedyś, że „łatwo o kiczowate zestawienie ze sobą elementów typowych dla Podhala, ziemi krakowskiej czy ziemi łowickiej”. Czy wybierając etno dodatki powinniśmy skupić się na wzorach, ich pochodzeniu?
Wiesz, teraz jest tak, że już samo założenie czegoś kwiatowego powoduje w niektórych przekonanie, że jest się etno. Oczywiście jako etnografka nie chciałabym takiej powierzchowności, dlatego realizuję projekty żeby pokazać jak wielka jest ta różnorodność z której możemy czerpać. Możemy przetwarzać formy, korzystać ze znaku ludowości. Nie tylko kwiaty, ale też pasy, kraty, materiały, na przykład filc. A wracając do twojego pytania o wzory, to oczywiście nie musimy znać ich wszystkich, ale na pewno fajnie jest, jak się wie, skąd coś pochodzi, z jakiej inspiracji zostało zaczerpnięte. I coraz więcej osób, młodych ludzi, jest tego ciekawych. Prowadząc zajęcia ze studentami na uniwersytecie toruńskim dostawałam bardzo dużo pytań właśnie o to jak rozróżniać wzory, ale też jak je wprowadzać we współczesne tendencje, jak się wyróżniać strojem.
W takim razie, jak się wyróżniać?
Myślę, że najpierw trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy naprawdę chcemy się wyróżniać. Bo nie każdy ma taką odwagę, żeby faktycznie to zrobić. Bycie zauważalnym wiąże się z awangardą, która nie zawsze jest przychylnie przyjmowana.