Każdy z nas będzie mieć kiedyś złamane serce. Przepraszam Was, że zaczynam ten tekst w taki sposób, to może Was zdołować. Albo nie. Może siedzicie, teraz tonąc w łzach i ulżyło Wam trochę, że ktoś przeżywał to samo. Że miał tak samo przesrane.
Zerwania to nieodłączny element życia każdej osoby, która chce wchodzić w relacje intymno-romantyczne z drugą. Tak to już jest, a owe zerwania bywają różne. Możecie rozstać się w zgodzie albo w kłótni. W głośnej awanturze albo w ciszy wynieść swoje rzeczy z mieszkania. Są różne, ale zazwyczaj bolą podobnie. Jak nie one same, to uczucie samotności, które później często odczuwamy.
I jak tu żyć dalej? Jak dalej funkcjonować wiedząc, że ten Dupek (albo Pani Dupek, tudzież Dupka) bezkarnie odchodzi. Zostawia Nas samych, nie biorąc odpowiedzialności za nic. Nawet za tą szklankę, którą rzuciliśmy w nasze wspólne zdjęcie.
Znacie to skądś? Uczucie bezsilności, bólu psychicznego i tego darcia się całymi nocami, bo ktoś nie był na tym samym poziomie zaangażowania co my. Bo ja to znam. I znam na to receptę. Dlatego piszę ten poradnik. Dla waszych potłuczonych serc i (Bogu ducha winnych) szklanek.
Co prawda, to prawda: musisz się wyryczeć. I to dosłownie wyryczeć, nie hamować się, że ktoś patrzy i ocenia. Ja płakałam wszędzie. W pociągu, za kierownicą samochodu (oczywiście przy Drivers License, bo to zwiększało dramaturgię), w ramionach mamy, a nawet przy barze, kiedy inny facet stawiał mi drinka. Bo każdy miał wiedzieć, że jest mi źle.
Po tygodniu takiego lamentu będziesz już jak Sahara – daje słowo, nie wyciśniesz z siebie ani kropli. Teraz czas się ogarnąć.
Próbowałam wszystkiego, wszystko zawiodło. Blokowanie, lista rzeczy udowadniająca, że był najgorszym człowiekiem na ziemi, nawet afirmacje z TikToka. Nic. W głowie, jak najgorsza melodia, pytałam wciąż siebie jak przestać go kochać. Poszłam z tym pytaniem do mojej psycholożki – pozdrawiam ją serdecznie, jeżeli to czyta.
Usiadłam w fotelu (oczywiście zaryczana, bo każdy musi wiedzieć, że jest mi źle) i zapytałam co dalej. Jak przestać kochać? Byłam pełna nadziei, że zaraz rozwiążą się wszystkie moje problemy i wyjdę z gabinetu jak nowonarodzona za cenę jedynie 140 zł.
„Nie da się przestać kochać”.
Aha.
Chwilę potem zapytała, czy lubię zwierzęta. Odpowiedziałam, że oczywiście, bo kto ich nie lubi. „Niech pani sobie wyobrazi kotka. Porzuconego na śmietniku w nocy, zimą. Zmarzniętego, poturbowanego ze złamaną łapką. Co pani poczuje?”
Pomyślałam – trochę dziwnie, no ale dobra. Odpowiem.
„Współczucie, troskę, chęć zaopiekowania się nim.”
Pokiwała głową i z dumą psycholożki, która zaraz spuści na mnie bombę emocjonalną, powiedziała:
„A teraz wyobraź sobie, że to Ty jesteś tym kotkiem.”
I spadłam z krzesła. W sensie metaforycznym oczywiście. Bo to o to od początku chodziło.
Tak wiem. Spodziewaliście się pewnie większego plot twistu i puenty niż – skup się na sobie, ale czasem najbardziej oczywiste prawdy są tymi, które są najbardziej pomocne. W moim płaczu, rzucaniu i myśleniu skupiałam się nie na sobie, że to ja faktycznie odczuwam te emocje, ale na kimś, kto mi tą krzywdę wyrządził. Skupiałam się na odkochiwaniu, a nie na zaakceptowaniu tego uczucia, bo nie jest ono zależne ode mnie. Skupiałam się na obwinianiu siebie niż na współczuciu. I wiele, wielu z Nas tak robi.
Od tamtej pory, kiedy znowu dam się rozbić jak szklankę, patrzę w lustro i mówię: “Jak mi Ciebie szkoda”, a później pomagam sobie, bo na tym polega empatia.
Droga osobo czytająca. Niezależnie czy zerwanie masz już za sobą, jesteś w trakcie czy (oby jak najdłużej) nie dotyczy Cię ta kwestia – pamiętaj, aby sobie współczuć. Aby czuć troskę w stosunku do samej siebie. Dużo się przytulać, całować swoje odbicie w lustrze i być dla siebie wyrozumiałym. Zasługujesz na to.