Marika Krajniewska: Dzień dobry Państwu, jesteśmy w AnywhereTV, w Fabryce Norblina. Ja się nazywam Marika Krajniewska i mam zaszczyt dzisiaj porozmawiać z moją gościnią, Magdaleną Majcher, autorką fenomenalnych książek. Dzisiaj przed Państwem ,,Małe zbrodnie” – książka trudna, ale fascynująca. Książka, która budzi trochę lęku, ale o tym też zaraz opowiemy, niezwykle sensualna, chociaż rzeczywiście na temat budzący niepokój i nawet grozę. Nie wiem, czy poprosić o przedstawienie fabuły, czy może zapytać Ciebie o to, czym jest dla Ciebie ta książka.
Magdalena Majcher: Może zacznijmy od pytania.
Dobrze <śmiech> .
Spróbuję wybronić siebie i książkę. O czym jest ta książka? Pod moimi postami na Facebooku pojawiły się takie opinie: niektórzy czytelnicy boją się sięgać po tę powieść, ponieważ jest to książka o przemocy wobec dzieci. Ja uważam, że jest to powieść o przemocy wobec kobiet i o tym, do czego ta przemoc może doprowadzić, jakie tragedie dzieją się za ścianą.
Tak, wróćmy do początku. Mamy rok 2000, sytuację, która faktycznie miała miejsce w Polsce, mazowieckiej wsi.
Tak, zgadza się.
Może Państwo pamiętacie, było bardzo dużo doniesień medialnych, w których zlinczowano i obwiniano matkę dzieci, ponieważ znaleziono u niej zwłoki kilku noworodków. Rodzina wiedziała o tym, co się dzieje, podpatrywała, bo nie sposób było też nie zauważyć, że kobieta przestaje być w ciąży i nagle…
Nie ma dzieci.
Nie ma dzieci i nie ma…
Ani ciąży, ani dziecka.
Dlaczego w ogóle ta sprawa Ciebie zaintrygowała?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie, dlaczego akurat ta. ,,Mocna więź” była moją poprzednią książką opartą na faktach, pierwszą powieścią z cyklu „true crime” i długo szukałam sprawy, która poruszy mnie tak, jak poruszyła mnie sprawa, którą opisałam wtedy. Nie musiałam jej nawet szukać, ponieważ temat przyszedł do mnie sam. Urodziłam się i wychowałam w Czeladzi, czyli w mieście, gdzie do tej tragedii doszło. Właśnie podczas pracy nad ,,Mocną więzią” zrozumiałam, że to kierunek, w którym chce podążać i w którym się spełniam. Zaczęłam szukać innego tematu. Miałam kilka pomysłów, ale za każdym razem czułam, że to chyba jeszcze nie jest to. Zupełnie przypadkiem trafiłam na reportaż o sprawie z Wrotnowa i moje serce zabiło szybciej, bo zrozumiałam, że tego właśnie szukałam. Sprawa mogłaby się wydawać dość prosta, natomiast są mechanizmy, które do tej zbrodni doprowadziły. Kiedy czytałam ten reportaż, zrozumiałam, że chcę o tym pisać, że będę chciała się pochylić nad tą sprawą. Upewniłam się, że podjęłam dobrą decyzję, kiedy okazało się, że tak naprawdę dotarcie do osób, które mogłyby pomóc w pracy nad książką, jest łatwiejsze niż mi się wydawało. Dość szybko nawiązałam kontakt z Rzeczniczką Prokuratury w Siedlcach. Wychodzę z założenia – i to jest jedna, jedyna zasada, jaką kieruję się w swojej pracy zawodowej – że piszę takie książki, jakie sama chciałabym przeczytać. Piszę o tym, co mnie ciekawi, piszę o tym, co mnie wzrusza, co wzbudza mój niepokój, bunt, niezgodę. I ta sprawa taka jest.
Czy dowiedziałaś się czegoś nowego dla siebie?
Czy dowiedziałam? Raczej upewniłam się w przekonaniu, że wina nie jest czarno-biała. Tak naprawdę każdy z nas ma w sobie pierwiastek dobra i zła. I jest do niego zdolny/a, jeżeli okoliczności okażą się niesprzyjające. Szczególnie jeśli środowisko, w którym dorastamy, w którym przebywamy na co dzień jest złe. Moja bohaterka nie jest żadną psychopatką. To skrzywdzona przez życie i ludzi kobieta. W pewnym momencie, podczas lektury akt sądowych, złapałam się na tym, że nie wiem, kto tutaj jest katem, a kto ofiarą. Ta książka zmieniła we mnie postrzeganie zbrodni i kary. Życie nie jest czarno-białe, mieni się w różnych odcieniach. Jest w nim dużo szarości, znacznie więcej niż bieli czy czerni. Wychodzę z założenia, że to, co widzimy na pierwszy rzut oka, to jest wierzchołek góry lodowej i to nam nie daje prawa do oceny drugiego człowieka. I właśnie ta historia, którą opisałam w ,,Małych zbrodniach”, jest tego najlepszym potwierdzeniem. Ta sprawa jest bardzo niejednoznaczna. Sąd musiał wydać wyrok i dla sądu czy Prokuratury, owszem, mogą istnieć jakieś okoliczności łagodzące przez co oskarżona dostała, czy też dostałaby, niższy wymiar kary. Natomiast dla organów ścigania wina jest zerojedynkowa. Musimy się z tym pogodzić. Dla mnie ogromnym sukcesem będzie to, jeśli chociaż jedna osoba po lekturze tej książki zastanowi się nad sobą i nad tym, czy sama zbyt pochopnie nie ocenia drugiego człowieka.
No to już masz ten sukces z głowy! Ja się zastanowiłam. <śmiech>
Bardzo się cieszę.
Zaczynasz tę powieść od anonimowego doniesienia. Czy rzeczywiście też tak się wydarzyło w rzeczywistości?
Tak. Akurat treść tego doniesienia jest tożsama z tym, co otrzymała prokuratura w anonimowym liście. To nadało bieg tej historii.
Cała machina zaczęła się od tego anonimu.
Tak. Wiadomo, trzeba było to sprawdzić, natomiast raczej nie podejrzewano, że to się pokryje z rzeczywistością. W momencie, kiedy policjant przyjechał na miejsce, to było tak, jak opisałam w pierwszych rozdziałach tej książki. Właściwie od razu wszystko wyszło na jaw. Nie było nawet próby ukrycia tego.
To mnie bardzo poruszyło, ponieważ tak chętnie opowiedziano tym, że kości znajdują się w tym miejscu… A tutaj ten człowiek je znalazł… A ten człowiek je tu odwiesił w woreczku… To przeraża i fascynuje. Pojawił się wreszcie wybawca, któremu mogę ten ciężar jakoś zrzucić z siebie.
Jak odpowiedzieć, żeby nie zdradzić zbyt wiele z lektury…
No właśnie. <śmiech>
Z książki dowiedzą się państwo, że ten anonim, a jak potem zresztą podejrzewała bohaterka, został wysłany z konkretnego powodu. Mam nadzieję, że nie zdradzę tu zbyt wiele, jeśli powiem, że chodzi o zemstę, najogólniej mówiąc. Kiedy śledczy zaczęli drążyć i zadawać dodatkowe pytania, nagle zapanowała zmowa milczenia. Wydaje się – i to jest moja interpretacja – że osoby, które napisały i wysłały ten list, raczej założyły, że kiedy dojdzie do tego odkrycia, sprawa będzie w zasadzie jasna. Nikt nie będzie drążył i zemsta się dopełni. Okazało się natomiast, że nie chodzi o to, żeby tylko zamknąć ten temat i śledztwo, ale żeby poznać okoliczności. Kiedy śledczy próbowali to zrobić, okazało się, że nagle nikt nic nie widział, nikt nie słyszał.
Czyli zamykamy się, tak bardzo hermetycznie, w tej najmniejszej komórce społecznej, w rodzinie, i trochę zacieramy ślady. Może nie dosłownie, ale przestajemy w pewnym momencie zauważać różne rzeczy. Choć było to 20 lat temu, to łączy mi się to z tym, co mamy obecnie w społeczeństwie. Bardzo często zamykamy się na krzywdę innych.,, Mocna więź” też była o tym, że słyszymy jakieś kłótnie za ścianą, słyszymy awantury, ale nas to nie dotyczy. Nas to nie interesuje. Nie chcemy współpracować. Nie chcemy się mieszać do nieswoich spraw. Tylko pytanie, gdzie jest ta granica, kiedy my się już mieszamy w nieswoje sprawy i czy w ogóle mamy w sobie intencję w dzisiejszych czasach, żeby chcieć się zainteresować drugim człowiekiem?
Historia, którą opisałam w ,,Małych zbrodniach”, mimo że, jak słusznie zauważyłaś, wydarzyła się prawie 20 lat temu, jest szalenie aktualna. Tak naprawdę po głębszych przemyśleniach, doszłam do wniosku, że to jest porażka systemu. To jest porażka systemu i społeczeństwa, ponieważ jesteśmy nieczuli. Mam wrażenie, że dzisiaj jesteśmy jeszcze bardziej nieczuli na krzywdę drugiego człowieka, niż właśnie te 20 lat temu. Gdzie jest ta granica? Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie, Tutaj były już wcześniej wyraźne sygnały, że dzieje się coś złego i doszło do tragedii. Zniszczono wiele żyć, bo ofiar jest więcej w tym przypadku. Ofiarami są nie tylko dzieci, które znaleziono w gospodarstwie. Mamy moralny obowiązek, żeby reagować w takich sytuacjach. Tylko jak to rozstrzygnąć? To jest trudne. Każdy z nas powinien odpowiedzieć sobie na to zgodnie z własnym sumieniem. Natomiast jeżeli widzimy, że w najbliższym otoczeniu jest przemoc, czy to fizyczna, czy psychiczna, czy ekonomiczna, warto reagować, ponieważ brak reakcji doprowadza właśnie do takich tragedii.
Trochę wynosimy z historycznych, negatywnych przekonań, że jeżeli o kimś gdzieś doniesiemy, to to będzie donos. Jest to w naszym poczuciu, no… mało fajne, mówiąc językiem potocznym. A druga rzecz, nie wiem czy podzielisz też moje zdanie, czy nie, ale sądzę, że jesteśmy nieczuli też w stosunku do samych siebie. W związku z tym, nie umiemy nawet już włączyć się na czuły odbiór względem drugiej osoby.
Jesteśmy jako społeczeństwo bardzo roszczeniowi, dużo wymagamy dla siebie nawzajem. Od siebie samych natomiast dajemy mniej. Coś w tym jest. Odnosząc się jeszcze do Twojej poprzedniej myśli, że wynika to z historii, to tak, jak najbardziej. Zwłaszcza, że pisałam o ludziach, którzy tej historii doświadczyli. Wydarzenia historyczne odbiły się też na ich codziennym życiu. W pewnym momencie stawiam taką tezę, że zło jest cierpliwe. Może czekać nawet kilkadziesiąt lat, żeby zebrać plony. Czy słusznie, czy nie, to niech już czytelnicy rozstrzygną w zgodzie z własnym sumieniem. Natomiast tak, zgodzę się, że to na pewno wynika z naszej historii.
Siedziałaś nad aktami, było ich dużo i tak naprawdę rekonstruowałaś te wszystkie zdarzenia. Czy zdarzały się jakieś luki, które trzeba było wypełnić? Może nie tyle domysłami, ile taką intuicją detektywistyczną?
W tej historii jest luka. Uznałam, że nie mam prawa jej wypełniać, ponieważ jedna z osób, najogólniej mówiąc, nie zdecydowała się na przedstawienie swojego punktu widzenia. Uznałam zatem, że nie mam prawa aż tak nadmiernie interpretować. Oczywiście, musimy mieć świadomość, że jest to powieść, a nie reportaż. Kręgosłupem tej książki są prawdziwe wydarzenia, natomiast jeśli czytamy jakąś scenę z dialogami, musimy mieć świadomość, że to nie jest tak, że dokładnie w tym momencie Ci bohaterowie powiedzieli dokładnie to.
W Twojej książce przedstawiasz bohaterów, jakbyś tam albo była i to wszystko widziała, albo z nimi rozmawiała i opowiedzieli Ci wszystko, co myślą i myśleli w danej sytuacji. Oni są z krwi i kości. To nie są papierowe postacie, to nie są postacie z wyjęte z akt. Czy miałaś jakąś swoją ulubioną postać?
Tak, moją ulubioną postacią jest asesor prokuratury, Agnieszka Markiewicz. Uwielbiam, uwielbiam tę dziewczynę. Może dlatego, że ma dużo ze mnie, bo jest właśnie taka zadziorna, docieka prawdy. Bardzo dobrze tworzyło mi się tą postać.
Czyli się zaprzyjaźniłaś? <śmiech>
Tak, zdecydowanie tak.
Płatała ci figle czasami?
Tak, płatała mi figle swoimi przemyśleniami w tle, które, koniec końców, sporo wniosły do sprawy. Przyznam się, że ustami Agnieszki troszkę przemyciłam swoje własne przemyślenia. W Polsce za takie zbrodnie skazywane są przede wszystkim kobiety. Nie mówię, że wyłącznie, ponieważ nie znam wszystkich spraw, natomiast te, które przeanalizowałam, to tam wskazywane były właśnie kobiety. I nawet jeśli mężczyzna był podejrzany, to nie dochodziło nawet do zarzutów. Mężczyzna w takiej sytuacji może powiedzieć, że on nie widział, że brzuch się powiększa, on nie zorientował się, że żona czy partnerka, z którą śpi w jednym łóżku, jest w ciąży. I on o żadnych dzieciach nic nie wie.
To wydaje się niedopuszczalne w ogóle.
No tak, dokładnie tak. Bardzo często są to zbrodnie dokonywane pod presją otoczenia. Nie mówię, że to akurat jest ta sprawa, ale odnoszę się do tematu. Jest tak, że, na przykład, mężczyzna nie chce przyjąć dziecka. W rodzinie jest już kilkoro dzieci i on kolejnego nie chce albo w ogóle po jakiejś przygodnej znajomości zarzuca kobiecie, że to w ogóle nie jego dziecko. I takie czyny są dokonywane poniekąd z inspiracji. Dlatego ja myślę, że ta książka, chociaż o aborcji nie traktuje, to może być mocnym głosem właśnie w debacie na ten temat oraz w ogóle o prawach kobiet i sytuacji kobiet.
Nie chciałabym kończyć naszej rozmowy tak pesymistycznie, bo tak jakoś zabrzmiałyśmy teraz, więc zapytam tak zupełnie z innej beczki – jak odpoczywa Magdalena Majcher?
Oj, Magdalena Majcher wciąż uczy się odpoczywać. Najlepiej odpoczywam, podróżując. Uwielbiam to. Ostatnio nawet kilkudniowy wyjazd nad morze pomógł mi naładować akumulatory. Najlepiej odpoczywam w Hiszpanii, to mój raj na ziemi. Kiedy nie mam możliwości, żeby gdzieś pojechać czy też polecieć, wtedy relaksuję się z książką i dobrym serialem, wychodzę z rodziną do restauracji lub na spacer, by spotkać się ze znajomymi. Jestem bardzo społecznym typem. Odpoczywam wśród ludzi.
Czyli dostarczyłam ci teraz chwilę relaksu.
Tak, tak! Uwielbiam rozmawiać z ludźmi i chyba właśnie tego w pandemii brakowało mi najbardziej. Na przykład spotkań autorskich, bo to zawsze jest energia, którą ja wkładam w swoje książki. Czytelnicy oddają mi ją na spotkaniach autorskich.
I o to w tym wszystkim chodzi.
Tak! Z kim nie rozmawiam, z jakimś pisarzem lub pisarką, to gdzieś tam pojawiają jakieś kryzysy twórcze, wahania i tak dalej… Brakuje nam energii od naszych czytelników!
Być może tak właśnie jest. Sama się z tym zmagam, a szukam przyczyny…
Pomyśl o tym!
Pomyślę o tym. Proszę państwa, ,,Małe zbrodnie” Magdy Majcher w księgarniach już za chwilę.
Tak, premiera 26 stycznia.
Bardzo namawiam do przeczytania, do nie-bania się sięgnąć po książkę, ponieważ jest mocna, ale fascynująca.
Dziękuję.
Dziękuję.
KSIĄŻKĘ MOŻECIE KUPIĆ TU -> https://www.empik.com/male-zbrodnie-majcher-magdalena,p1286586978,ksiazka-p