ANYWHERE          TV           REDAKCJA

A Ty dlaczego ćwiczysz?

KAROLINA KOŁODZIEJCZYK

dlaczego_cwiczysz_baner

Letni, ciepły wieczór. Wracamy ze znajomą dłuższą drogą z miasta, fundując sobie konkretny spacer. Ja spacery uskuteczniam często, lubię. Ona wypala z tekstem: “to przynajmniej spalimy te desery”. A mnie od razu robi się przykro, bo w różnych formach słyszałam go już wiele razy. Głównie od dziewczyn i to bynajmniej nie tych, których wygląda odbiega od jakiejś tam społecznej “normy”. Dlaczego to sobie robimy?

Środek, a nie cel 

O presji idealnego wyglądu powiedziano i napisano już wiele (szczególnie polecam pozycję “Obsesja piękna” Renee Engeln w tym temacie), ale to problem na tyle powszechny i zaburzający naszą radość z codzienności, że życzę sobie, żebyśmy nie przestali go analizować. Tym bardziej, że jego skutki są złożone i różnorodne. Jednym z nich jest właśnie to, od czego zaczęłam – spaczone postrzeganie sportu.

Dążenie do fizycznej doskonałości ma dwie mocno zauważalne i powiązane ze sobą konsekwencje. Po pierwsze – kontrola naszego sposobu odżywiania (często obsesyjna), a po drugie – ucieczka w sport. Aktywność fizyczna dla wielu osób nie jest już przyjemnością, celem samym w sobie, a jedynie środkiem do tego, by nasze ciało było jak najbardziej zbliżone do wyrzeźbionego ideału.

Sport to palenie kalorii. To odpracowywanie zjedzonego jedzenia. To kara za nietrzymanie się diety. I odwrotnie – jedzenie jest często nagrodą za nasz wysiłek, wycisk, który daliśmy swojemu ciału. To coś, na co trzeba sobie zasłużyć, a jak nie zasłużyliśmy, to robimy “cheat meal”. Bo przecież jedzenie nie może być tylko jedzeniem, a sport tylko sportem. Wszystko ostatecznie powinno kierować nas na ścieżkę wydeptaną już przez nasze “znajome” fitnesiary z Instagrama. 

Rozwój osobisty w klubie fitness

A gdyby tak na moment się zatrzymać i zastanowić, kto nam, do cholery, tak namieszał w głowach? Czemu dałyśmy sobie wmówić, że sportem powinnyśmy się katować, a nie czerpać z niego przyjemność? Nie mam nic przeciwko dbaniu o siebie, ruszaniu się, zdrowemu chudnięciu i generalnie – wyglądaniu tak, jak chcemy czy dążeniu do tego. Martwi mnie jednak, gdy sportem się każemy za jedzenie czy gdy chodzimy na tę siłownię i wykonujemy

wiczenia, których nie lubimy, żeby sprostać wygórowanym wymaganiom. I żeby żaden chłopak na randce nie wypalił nam z tekstem, że jak nie pracujemy nad swoim ciałem, to chyba jesteśmy mało ambitne i raczej nie nastawione na rozwój.

Zastanawiam się, kiedy rozwój zaczął być utożsamiany z dbaniem przede wszystkim o fizyczność. I czemu nie wypominamy sobie dla odmiany tych wszystkich nieprzeczytanych książek (chociaż jestem ostatnia, by wpędzać kogoś w poczucie winy, że spędza swój wolny czas tak, jak chce – po prostu rozmyślam nad priorytetami współczesnego społeczeństwa).

Spacerkiem po zdrowie

Dla wielu z nas za dzieciaka sport był codziennością, wolnym czasem, najbardziej emocjonującym elementem dnia. Rzucałyśmy do osiedlowego kosza, grałyśmy w szkolnych drużynach, czarowałyśmy fikołki na trzepaku czy potrafiłyśmy spacerować bez końca. I generalizując, to właściwie do bycia zdrowym, sprawnym człowiekiem wystarczyłoby nawet to ostatnie. Regularny ruch, niekoniecznie o bardzo wysokiej intensywności.

A jednak zamiast tego sięgamy często po ekstremalne opcje, bo dzięki nim liczba przy spalonych kaloriach wystrzeli w kosmos. I bo w ten sposób poczujemy, że odpracowujemy to, co zjadłyśmy. Oczywiście gdy jesteśmy poddawane obsesji piękna od dziecka, ciężko z dnia na dzień naprawić nasze relacje z jedzeniem, wyglądem i wreszcie sportem. Ale chciałabym zachęcić Was tym tekstem do jednego – zastanowienia się, jaką funkcję pełni w naszym życiu aktywność fizyczna i czy nie mogłaby się stać trochę mniej karą, a trochę bardziej przyjemnością.

Szukajcie, a znajdziecie

Jak to zrobić? Z mojej perspektywy – próbując! Nie każdy musi biegać spoconym za piłką. Nie każdy czuje się komfortowo, zwisając na ściance wspinaczkowej. Nie każdego kręci podnoszenie hantli na siłowni. Ale jestem przekonana, że praktycznie każdy jest w stanie znaleźć taką aktywność fizyczną, która z jednej strony będzie wyrazem dbania o siebie, a z drugiej nie kolejnym zadaniem, które trzeba odwalić.

Ja w swojej sportowej “karierze” próbowałam tenisa, piłki nożnej, siatkówki, ręcznej, pole dance’u, jogi, surfingu, deskorolki, nart i pewnie jeszcze kilku innych dyscyplin i zawsze, gdy przestawało mi to już sprawiać radość, szukałam czegoś innego.

Nie chciałam się katować, a jednocześnie wiedziałam, że jakkolwiek to nie banalnie brzmi, ruch jest ważny. I że pomaga nam minimalizować stres czy odpocząć po całym dniu przed komputerem, a przy tym oczywiście sprawia, że nasze ciała są sprawniejsze czy zwyczajnie ładniejsze. Nie boję się tego stwierdzenia. Boję się kolejnych pokoleń, które zamiast znaleźć w sporcie coś pięknego, emocjonującego, przyjemnego, odnajdą w nim kolejny element do układanki zwanej “idealnym wyglądem”. 

Share this post

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

PROPONOWANE