Szukając filmów do tego zestawienia zaczęłam zastanawiać się, czym właściwie jest summer movie i czy obowiązkowo musi być lekką komedią romantyczną o wakacyjnej miłości z zachodzącym słońcem w tle. Doszłam do wniosku, że atmosferę letnich miesięcy można jednak oddać na różne sposoby, stąd na liście obecność pozycji i mniej typowych. We wszystkich jednak odnajdziecie cząstkę lata, a może i inspirację na następny, wakacyjny wyjazd…
Tamte dni, tamte noce
Film z Timothée Chalametem i Armie Hammerem w rolach głównych jest prawdziwą esencją lata, jednak co najważniejsze – daleką od banału. Mamy więc wakacyjny romans, ale po pierwsze, homoseksualny, a po drugie, niekoniecznie łatwy i cukierkowy. Mamy włoską wieś z kamiennym basenem, brzoskwiniami (które są właściwie trzecim głównym bohaterem filmu) i lokalną potańcówką. I wreszcie – mamy muzykę Sufjana Stevensa, która idealnie pasuje na słodko-gorzki soundtrack lata.
Rzymskie wakacje
Czarno-biały klasyk z Audrey Hepburn jako księżniczką spragnioną „normalnego” życia, którego namiastkę odnajduje u boku przystojnego dziennikarza. A wszystko rozgrywane w romantycznym Rzymie, którego klimat świetnie współgra z potrzebą miłości i wolności rodzącą się w Annie.
Palm Springs
Lekka, ale niegłupia komedia romantyczna oparta na ciekawym koncepcie: dwójka gości weselnych zostaje uwięziona w pętli czasowej, co skutkuje tym, że zostają skazani na swoje wieczne towarzystwo. A jako, że oboje są atrakcyjni i zabawni, to nietrudno zgadnąć, że zaczyna rodzić się między nimi uczucie. Chociaż film ma pastelową, słoneczną otoczkę, to można w nim odnaleźć coś więcej niż tylko wakacyjne kino.
The Hand of God
Neapol jest chaotyczny, nieprzewidywalny, a dzięki temu – fascynujący. Podobne uczucia budzi najnowszy film Sorrentino, który opowiada historię młodego Fabietto, przyszłego reżysera, a przede wszystkim – wielkiego fana Maradony, którego to triumfy w Napoli przypadły właśnie na okres dorastania chłopaka. Jak to u Sorrentino mamy tu oczywiście dużo filozofowania i wielkich pytań o istotę życia i sztuki, ale przy tym też huczne, rodzinne obiady w ogrodzie, rejsy łódką i miłosne zawirowania, które nabierają rumieńców – szczególnie latem właśnie.
Midsommar. W biały dzień
Być może horror to nie najbardziej oczywisty wybór z kategorii “letnie kino”, ale gęsta, wręcz lepka atmosfera “Midsommar. W biały dzień” wpisuje się doskonale w lipcowe i sierpniowe noce. W istocie film to właściwie anty-wakacje, ponieważ opowiada o grupce przyjaciół, którzy zamiast trafić na relaksujący wyjazd, znajdują się w szwedzkiej, ekscentrycznej, oddalonej od świata wiosce. A przez to w śmiertelnym zagrożeniu.
Wszystko, co kocham
Nadmorskie, polskie miasteczko (zdjęcia kręcono w Pucku i na Helu), początki Solidarności i młody zespół punkrockowy, próbujący wykrzyczeć bolączki dorastania w komunistycznej Polsce. To kolejna pozycja, która nie brzmi jak super lekki summer movie, ale niewiele mamy dobrych, młodzieżowych filmów, które próbują opowiedzieć o rzeczach ważnych dla młodych bez zbędnego moralizowania i oceniania, więc jeżeli jakimś cudem Wszystko, co kocham wam umknęło – warto nadrobić. Nawet dla samych Jakuba Gierszała i Mateusza Kościukiewicza w rolach głównych.