
Spotykamy się dzisiaj z cudowną Ireną Małysą – dzień dobry.
Dzień dobry, witam serdecznie.
Porozmawiamy dzisiaj o twojej najnowszej książce, która jest trzecią z serii. Zachęcamy, aby państwo przeczytali je wszystkie. Mamy: „W cieniu Babiej Góry, „Więcej niż jedno życie” i znowu wracamy do Babiej Góry, ale tym razem na opak, bo jesteśmy od niej daleko, czyli „Daleko od Babiej Góry”. Czym dla ciebie jest ta Babia Góra, która pojawia się w twojej twórczości?
Babia Góra jest początkiem wszystkiego – Alma Mater mojej głównej bohaterki, jej miejsce na świecie. Niezwykle tajemnicze i magiczne, można by o nim sporo opowiadać. Tam zaczyna się każda historia, którą do tej pory napisałam. I do tej Babiej Góry wraca się jak do matki.
A ty też lubisz tam wracać jak do matki?
Tak, ja też do tej Babiej Góry wracam, znajduje się blisko miejsca, w którym mieszkam. To jest królowa Beskidów. Jest też górą która sprawia, że jest ciepło lub zimno – reguluje pogodę i nasze nastroje. Wchodzenie na nią o różnych porach roku i obejmowanie wzrokiem całej okolicy jest koniecznością.
Pięknie powiedziałaś, że reguluje wasze nastroje. Czyli naprawdę jest istotą, która opiekuje się tak jak matka – albo ma dobry humor, albo nie i my też od niej to przejmujemy. Nie dziwię się, że daje ci tyle natchnienia.
Tak, dokładnie.
Baśka Zajda, twoja główna bohaterka, która trzyma wszystkie trzy części serii – jaka ona jest?
Ona już troszeczkę żyje swoim życiem. Gdy pisałam swój debiut, czyli „W cieniu Babiej Góry”, wymyślanie jej postaci było moim początkowym zadaniem. Wtedy musiałam ją jakoś określić. Teraz się rozhulała i nie muszę już się nawet zastanawiać, jaka ona jest. Baśka po prostu biegnie już sama. Stworzyłam ją z fascynacji górskimi kobietami, kobietami spod Babiej Góry. Ja stamtąd nie pochodzę, nie jestem taka jak one. Ale ta ich hardość, zaradność i trochę pyskatość były dla mnie inspiracją do stworzenia tej policjantki. Dokładnie tak sobie ją wyobrażałam, a teraz ona już sama troszeczkę się określa.

Podpowiada ci, co zrobi i jak zareaguje na pewne sytuacje?
Tak – właśnie te wątki przychodzą naturalnie, nie muszę ich przemyśliwać, Baśka sama układa sobie życie.
To jest bardzo pomocne… A czy Baśka jest osobą, która wie, czego chce i twardo stąpa po ziemi? Czy jest może marzycielką i wciąż szuka swojego miejsca?
Myślę, że Baśka wciąż szuka swojego miejsca na ziemi, a przy tym jest osobą twardo stąpająca po ziemi. Na pewno brakuje jej wiary w siebie, ma wyrzuty sumienia związane z różnymi wydarzeniami, które możecie państwo poznać, czytając książkę. Żyje trochę w ich cieniu i z bagażem doświadczeń. Cały czas nie wierzy, że jest w stanie stworzyć satysfakcjonujący ją związek, wciąż nie daje sobie na to szansy. To temat perypetii miłosnych, które się uśmiechają do czytelników.
Mam pytanie odnośnie całej serii, zaraz mnie ewentualnie poprawisz. W pierwszej i trzeciej części inspirujesz się prawdziwymi wydarzeniami – czy w drugim tomie też zaczerpnęłaś coś z życia?
Też, bardzo dużo. Druga część dzieje się na terenie szpitala dziecięcego, więc tutaj korzystałam ze swoich życiowych doświadczeń. Jest to też trochę thriller medyczny, dający spory ładunek emocjonalny i trochę prawdy o życiu – życiu w chorobie, o śmierci i o emocjach z tym związanych.
W pierwszym i trzecim tomie przedstawiłaś globalne wydarzenia historyczne?
Tak. Te z pierwszej części dotyczą tajemniczej katastrofy lotniczej z 1969 roku. Za sprawą tej książki wokół tej sprawy teraz dużo się dzieje – rodzina pilota, który prowadził ten feralny lot rozpoczęła śledztwo na zaawansowanym wysokim poziomie. Wynikiem tego śledztwa był materiał nadany ostatnio w Radiu Polskim. Nadal się coś dzieje po wydaniu tej książki. W trzeciej części poruszam bardzo ciekawą sprawę afery kryminalnej sprzed stu lat. Mogę zdradzić, że dotyczy ona handlu kobietami. Jest to bardzo szokująca opowieść – można poznać kilka faktów, do których się dokopałam. Jest też troszkę fabularyzowanej historii, która na pewno przypadnie do gustu zarówno kobietom, jak i mężczyznom.

Odkrywasz historie, które nie są dobrze znane. Na przykład ta katastrofa lotnicza – ja poniekąd też interesuję się takimi rzeczami. Nie jestem pewna, czy nie pamiętałam o ten historii, a twoja książka mi o niej przypomniała, czy w ogóle jej nie znałam. To są takie nasze lokalne smaczki sensacyjno-kryminalne i nie trzeba sięgać po zagraniczne filmy czy seriale żeby zobaczyć, co u nas się dzieje tajemniczego i interesującego.
Tak i to mnie właśnie bardzo kręci – wyciąganie tych historii i smaczków. Sama żądam od literatury, aby poza funkcją rozrywkową, dawała mi również wiedzę. Moi czytelnicy oprócz zabawy w zgadywanie kto jest mordercą, dowiadują się czegoś ciekawego. Jest to podane w tak przystępny sposób, że nie męczy, więc nawet młoda osoba może śmiało po to sięgnąć. Jeżeli kogoś zainteresuje dany temat, można go później zgłębić. Po wydaniu „W cieniu Babiej Góry”, trasą tego wypadku ruszyły całe rzesze turystów, którzy teraz odwiedzają te miejsca katastrofy, składają znicze – to jest dla mnie wartość dodana, taki cukiereczek po wydaniu tej książki.
Czyli takie pozytywne skutki uboczne?
Tak.
„Daleko od Babiej Góry” – jesteśmy w Mysłowicach, czyli Śląsk. Dla Baśki to są rodzinne strony, a dla ciebie?
Mieszkałam w Mysłowicach do dziewiętnastego roku życia, wychowałam się tam, noszę ten klimat głęboko w sercu. I tak, jak się tęskni za młodością, tak ja tęsknie za Mysłowicami. Na pewno je w myślach idealizuje, bo tak zawsze jest. Ale to niezwykłe miasto, pełne kontrastów – miejsce związane z muzyka gitarową, zespołami Myslovitz, Negatyw, Lenny Valentino. Tam się wszystko działo i mam nadzieję, że oddałam ten klimat w książce.
Czyli inspiracja jest naturalna?
Tak.
Jak wpadasz na to, co Baśka będzie robić? Jak tworzysz kryminalne zagadki, łączysz kropki? Najpierw musisz je przecież połączyć, żeby później wymieszać i przedstawić czytelnikowi. Jak to się u ciebie wszystko dzieje?
Zawsze szukam tematu historycznego i staram się go połączyć z tematem aktualnym. To mi najbardziej odpowiada – kiedy historie kryminalne sprzed lat, łączą się z jakimś współczesnym morderstwem, tajemnicą. Jest to dla mnie przeszywające. Tworzę sobie plan książki, ale później działam spontanicznie. To nie jest tak, że cała książka jest już ułożona, absolutnie nie. Jest to związane z tym, jak się sytuacja rozwija. Czuję emocjonalnie, co mogą zrobić bohaterowie, którzy dla mnie stają się podejrzani i dopiero wtedy kreuję książkę. Muszę mniej więcej wiedzieć kto zabił, żeby nie było jakiś niespodzianek, lecz cała akcja jest dynamiczna i powstaje w mojej głowie, na żywo.
Czego najbardziej pragnie Baśka Zajda w trzecim tomie?
W trzecim tomie Baśka Zajda przeżyła zawód miłosny i nie wie, co ze sobą zrobić. Wtedy życie przynosi jej ciekawą niespodziankę, prezent od losu. Otrzymała mieszkanie, chce dobrze wykonać swoje zadanie i miło spędzić czas, ale jak to w kryminale bywa, pojawia się trup.
Jest jeszcze wątek uprowadzenia nastoletniej córki przyjaciółki Baśki z dzieciństwa, więc to też bardzo mocne powiązanie emocjonalne.
Tak, Baśka jest taką osoba – ma to trochę po mnie – że nie odpuszcza i angażuje się na całego. Gdy dowiaduje się, że zaginęła córka przyjaciółki, to pomimo urlopu oraz tego, że wie iż jako policjantka nie powinna mieszać się w sprawy kryminalne, nie potrafi odpuścić i daje z siebie wszystko, aby odnaleźć tę dziewczynę. Oczywiście chce ją odnaleźć całą i zdrową, choć na początku wszystko wskazuje na to, że tak się nie stanie. Atmosfera jest gęsta, ale Baśka dalej brnie w tę sprawę, aż do rozwiązania…

… aż nie powiemy, co będzie dalej! Co dla ciebie w życiu jest najważniejsze?
Na pewno najważniejsza jest moja rodzina, ale też samorealizacja, zabawa. Lubię się bawić, głowie książkami, które są dla mnie odskocznią. Dlatego nie poddaje się jakimś zakazom lub nakazom, bo uważam, że przede wszystkim to ja mam się dobrze bawić – dopiero wtedy czytelnicy też będą mogli z tego czerpać radość. Oczywiście najważniejsze jest zdrowie i życie.
Będę jeszcze drążyć – o czym Irena Małysa marzy?
O czym marzy… przed chwilą o tym rozmawialiśmy. Jestem megalomanem – marzą mi się ekranizacje moich książek.
Myślę, że tak się stanie, bo cała twoja seria jest przepięknie lokalna. Pokazuje nie tylko kryminał, czyli coś, co czytelnicy lubią najbardziej – pokazuje też to, co jest nasze. Mam nadzieję, że za chwilę to marzenie się ziści.
Kiedyś ktoś mnie zapytał, jak piszę. Piszę obrazami, czyli mniej przeżywam słowa, a bardziej widzę obraz – jak dana scena powinna się rozgrywać, co się dzieje dookoła, jaki jest jej klimat. Piszę też miejscami, czyli nie zaczynam od wydarzenia, ale od miejsca i historii, która się tam wydarzyła. Dopiero potem wplatam tam swoją Baśkę, zgrabnie ją oddelegowuję. Te miejsca tworzą ludzie, zapach, historia, światło.

Z tych miejsc wyciągasz też ludzi – bohaterowie byli inspirowani mieszkańcami okolic Babiej Góry.
Tak. To są Babiogórzanie lub Babiogórcy. Tam są nawet ich nazwiska, oni się z tego bardzo cieszą. Nawet ci, którzy byli pejoratywnie przedstawieni. Zresztą te wszystkie obawy o to, że ktoś się obrazi czy pogniewa, były zupełnie niepotrzebne. Ludzie potrzebują być dostrzeżeni, zauważeni. Po pierwszej książce przyjechała do nas ekipa Dzień Dobry TVN – myślałam, że trudno będzie mi namówić byłych goprowców czy panią doktor, która brała udział w akcji ratunkowej. Natomiast okazało się, że oni są bardzo chętni. Przygotowali się, uczesali i chcieli tam być, zaistnieć. Człowiek ma taką potrzebę w sobie, żeby ta historia była rozpowszechniona. Cieszę się, że ludzie tak do tego podchodzą.
Stworzyłaś w swojej głowie kolejne miejsce dla Baśki Zajdy? A może na papierze?
W głowie tak, na papierze na razie nieśmiało. Powoli rysuję tę historię. Będzie ona na pewno mocno zakorzeniona w jakimś miejscu i jakiejś historii sprzed lat.
A już wiesz, jaka to będzie historia sprzed lat, czy jeszcze nie?
Wiem, ale jeszcze nie mogę zdradzić. Na pewno dla tych, którzy lubią takie historie, to kolejny smaczek.
Wrócę na chwilę do twojego debiutu, czyli „W cieniu Babiej Góry”. Od początku wiedziałaś, że chcesz uprawiać ten gatunek literacki?
Powiem szczerze, że do tej pory nie jestem do końca określona i nie wiem, czy piszę tylko w tym gatunku literackim. Zdradzę nawet, że ostatnio zaczęłam pisać powieść science fiction i powieść dla dzieci. Zawsze lubiłam czytać kryminały, bo one są wciągające – czyta się je szybko i szybko kończy. Dlatego stwierdziłam, że będzie to gatunek najbardziej czytany i pożądany. Nie określam się, mogę pisać też w innym gatunku. Jak mi to wyjdzie – nie wiem, ale wewnętrznie w to wierzę.
Oprócz kryminałów szukasz jakiejś innej literatury dla siebie?
Tak, głównie czytam literaturę piękną i historyczne książki, bo właśnie tam szukam tych historii. Czytam reportaże, uwielbiam fantasy. Jestem bardzo otwarta.
Skoro jesteśmy przy książkach historycznych książkach – jak sobie dzielisz proporcje pomiędzy rzeczywistym wykorzystaniem faktów, a fikcją, którą też trzeba trochę nadbudować, żeby czytelnik dostał pełną, mięsistą fabułę?
Przede wszystkim dopasowuje do postaci, które mogę tam wpleść. W „Daleko od Babiej Góry” poruszam dwa ważne wydarzenia. Pojawi się motyw wybuchu I powstania śląskiego. Staram się do tego podchodzić z dużym poszanowaniem dla faktów historycznych, ale wprowadzić przy tym jakąś fabularność, która da książce dynamiczność. Robię to z jak największym poszanowaniem i delikatnością, ale jednak jest to moja historia, o czym informuję czytelników.

A jakie jest to twoje głębokie „dlaczego” w kontekście pisania książek? Dlaczego piszesz?
Zaczęłam z nudów, powiem szczerze. Z jakiegoś takiego rozczarowania…
Nie było co czytać.
Czytać czytałam, ale życie już miałam ułożone – pani bizneswoman, przed 40-stką, z dwójką dzieci i z pieskami. Już nic więcej nie było do roboty. Poczułam się trochę jak Marek Kondrat w „Dniu Świra”, który mówi: “To już nic się nie wydarzy? To już koniec?”. Więc wpadłam na pomysł, że skoro zawsze miałam rozbudowaną wyobraźnię, to sobie popiszę. Na początku pisałam dla rodziny. Teraz proszą mnie o to czytelnicy. Poza tym uwielbienie i podziękowania są uzależniające. Jest to niesamowity zastrzyk endorfin, radości, poznaje się wspaniałych ludzi, czyta się niesamowite historie, to wspaniała życiowa przygoda. Wszystkim paniom po 40-stce życzę, żeby robiły to, co je cieszy. Ja sama myślałam, że to się nie uda, szanse na sukces były znikome. Jednak się udało, więc uważam, że każda może próbować.
W twojej ocenie – szybko udało ci się zaistnieć po rozpoczęciu pisania? Zaiskrzyło z wydawnictwem, czy miałaś etap prób, prób i prób…
Bardzo szybko zaiskrzyło. Moje ukochane wydawnictwo Mova odpowiedziało od razu. Na początku był plan, że sama sobie wydam książkę, taki self-publishing. Potem jednak stwierdziłam, że trzeba jednak wysłać, a że byłam zabiegana, to rozesłałam masowo. Wydawnictwo bardzo szybko odpowiedziało, pierwsza książka była bestsellerem. Jeżeli chodzi o iskrzenie… to jest świat książki, więc trzeba wyważyć popularność celebrycką, o którą mi wcale nie chodzi – chodzi mi tylko o zainteresowanie literaturą, konkretną książką, o poszerzanie grona swoich czytelników. To też jest wspaniałe, że są wierni czytelnicy, którzy czekają na to, co napiszę. To jest wspaniała przygoda i myślę, że się udało.
Podpatrywałam trochę komentarzy i wypatrzyłam: „No, kiedy następna?”. Zapraszamy państwa serdecznie, „Daleko od Babiej Góry”. Daleko chodzić nie trzeba, można zamówić internetowo lub pójść do najbliższej księgarni i przenieść się do tajemniczego świata Baśki Zajdy, która ponownie rusza…
…rusza na łowy.
Rusza na łowy, rozwiązywać sprawy i tajemnice. Serdecznie ci dziękuję i życzę tych ekranizacji – niech się podzieją szybko, sprawnie i z fajnymi aktorami.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Fot. Mateusz Lewocz