
Opowieść pierwsza
O tym, że czereśnie zawsze muszą być dwie, dowiedziałam się od Magdaleny Witkiewicz. Specjalistka od historii z dobrym zakończeniem, przypomniała mi o moich dwóch ulubionych czereśniach, rosnących tuż przed moim rodzinnym domem. Ten dom był domem szczególnym, ponieważ to nie pierwszy dom rodzinny, ale bardzo ważny. Czereśnie pod domem były dzikie i mam wrażenie, że właśnie ta dzikość i nieokiełznanie dodawały im animuszu, takiego, który sprawiał, że były najbardziej soczystymi owocami, jakie kiedykolwiek jadłam. Jadłam prosto z drzewa. I te czereśnie, faktycznie były dwie. Być może właśnie to ich połączenie sprawiało, że owoce były mocne, krzepkie i przepełnione słodyczą. Wiem, wiem, literackie podsumowanie stycznia przeniosło mnie do zupełnie innej pory roku, ale przecież nie tak to powinno działać? Słowa mają moc, doskonałym tego dowodem są magiczne właściwości literatury. Wracając do czereśni i do Magdaleny Witkiewicz, jej książka pt. „Czereśnie zawsze muszą być dwie” doczekało się nowego wydania, za które zabrała się sama autorka we własnym wydawnictwie Flow. Lubię to wydawnictwo głównie za estetykę i bezkompromisowość. Podobno drzewo czereśniowe potrzebuje drugiego drzewa, by żyć i dawać owoce. Czy wam to coś przypomina? Jak to jest z ludźmi, czy nie potrzebujemy drugiej połówki? Być może nie, ale chyba to zadziała tylko, jeśli sami ze sobą mamy wszystko dogadane. Powieść Magdaleny jest nasycona dobrymi emocjami, jest o prawdzie, która staje się widoczna gołym okiem, gdy zaczynamy kierować się sercem. Kuszące, prawda? A to nie wszystko. Ostatnio autorka zapowiedziała, że niebawem możemy spodziewać się premiery kontynuacji czereśniowej opowieści. „Ulotny zapach czereśnie” już niebawem.
Opowieść druga

Gdy przychodzisz do swojego ulubionego salonu fryzjerskiego i okazuje się, że wychodzisz nie tylko zadbana na głowie, ale także w jej wnętrzu? Jak, spytacie? To dobre pytanie. I odpowiedzi może być mnóstwo: otaczasz się ludźmi, którzy cię inspirują i wiedzą, że cudownie spędzisz czas w ich towarzystwie rozmawiając na tematy, które cię kręcą. Tak jest zawsze, gdy przyjemności chodzą parami. A musicie wiedzieć, że u mojego fryzjera nie ma lekko, trzeba odsiedzieć swoje, to są dwie-trzy godziny rozmaitych włosowych metamorfoz, i proszę sobie wyobrazić, że ten cały czas dyskutujesz o literaturze! U mojego fryzjera spełniają się marzenia o literackim klubie zapalonych czytelników i koneserów dobrych opowieści. Dzięki ostatniej wizycie na nowo odkryłam Joannę Bator i sięgnęłam po jej „Gorzko, gorzko”. Płynąca narracja wchodzi głęboko i zatacza najpierw delikatne kręgi, a potem coraz większe. Autorka snuje opowieść międzypokoleniową i poszukuje. Co odkrywa? Nie powiem, jeśli nie czytaliście, sięgnijcie.
Opowieść trzecia

Gdy podczas pracy nad kreatywnym projektem koleżanka zarzuca cię perłami, których – pomimo bycia w branży literackiej – zupełnie nie znałaś! Uwielbiam takie sytuacje, czuję się wówczas jak odkrywca zagubionych lądów. Co z tego, że tysiące czytelników doskonale znają te książki, a jedna z nich została już nagrodzona Pulitzerem! Mowa pisarce Donnie Tartt. Sięgnęłam po jej „Szczygła” i przepadłam od pierwszych stron. To jest taka literatura, w której łączy się wszystko co najlepsze. Historia, bohater, narracja, sposób prowadzenia czytelnika po kolejnych warstwach powieści. Tam się zgadza wszystko, wszystko leży, jak ulał. Zerknijcie proszę, jeśli nie znacie.
Cykl opowieści o książkach pojawia się raz w miesiącu. Jego autorką jest pisarka Marika Krajniewska, która jest również wydawczynią w Wydawnictwie Papierowy Motyl. Marika zaprasza was do dzielenia się swoimi literackimi odkryciami. Które książki sprawiają, że nie możecie się doczekać spotkania z nimi? Piszcie do nas: marikakrajniewska@gmail.com