
Luty minął szybciej niż się spodziewałam, ale przyniósł – jakżeby inaczej – literackie inspiracje, którymi chętnie się z wami podzielę. Czy lubicie spotykać się z autorami i słuchać ich opowieści? Ja tak, sama lubię opowiadać. A w walentynki wybrałam się na spotkanie z Januszem Leonem Wiśniewskim.
Opowieść lutowa pierwsza.

Jak dla mnie nie ma bardziej odpowiedniego pisarza na święto zakochanych niż autor „Samotności w sieci”. Spotkanie odbywało się wokół najnowszej książki Janusza „Stany splątane”, wydanej przez wydawnictwo Znak. To zbiór opowiadań, które – komu jak komu – ale Wiśniewskiemu wychodzą całkiem smacznie. W nich jest wszystko, co niesie opowieść: bardzo realistyczny i charakterny bohater, z nieprzesadzonym bagażem doświadczeń i emocje, jakie wywołuje swoją historią. Gdyby istniał jakiś algorytm, według którego autor pisze książki, zaszyte by były w nim emocje, emocje, emocje i jeszcze raz emocje. Co ciekawe, Wiśniewski posługuje się nimi w odpowiedniej dawce. Gdyby było ich ciut za dużo, byłoby niestrawnie, a ciut za mało, pozostałby niedosyt. Jak to robi? Nie wie nikt. Sam autor przyznaje, że słucha i jest otwarty na losy innych. Nie jest to tajemnicą, ale dla mnie to była nieznana dotąd informacja, że gdy Janusz L. Wiśniewski przemierza Polskę samochodem, często zabiera ze sobą przypadkowych pasażerów, niczym bla bla car i… słucha, pozwala się im wygadać.
Opowieść lutowa druga.

Krótkie formy cieszą się coraz większą popularnością na naszym rynku. Czyżby nadchodził zwrot w stronę opowiadań? Żywię taką nadzieję, gdyż zwarta i mięsista fabuła to jest coś, co lubię najbardziej. Tym razem sięgnęłam po Wdowi las Margaret Atwood, w tłumaczeniu Olgi Dziedzic. Tom wydany przez wydawnictwo Wielka Litera. Chyba większość z nas kojarzy autorkę z zekranizowaną „Opowieścią Podręcznej”, której ja osobiście nie dałam rady obejrzeć. Prawa kobiet, ech… jakie prawa? Pytam, świadomie pytam. Znając wszystkie nasze „mogę” i „mam do tego prawo”. Taka dygresja mi się nasuwa: kiedy ostatni raz słyszeliście zwrot „prawa mężczyzn”? No właśnie, ja też chyba nigdy. Świadczy to tylko o jednym. Wracając do Atwood i jej opowiadań: humor, subtelność a czasem nachalność. Jak to nazwał wydawca „złośliwie zabawna” pozycja przypadnie do gustu nie tylko tym, którzy walczą o swoje prawa.
Opowieść lutowa trzecia

Mój synek lubi zasypiać przy dźwiękach medytacji dla dzieci Małgorzaty Mostowskiej. Spędzamy z Małgosią każdy wieczór już od dłuższego czasu. Niedawno miałam sposobność spotkania Małgosi na konferencji dla kobiet. Wybierając się na nią, powiedziałam synkowi, że będę słuchać wykładu jego ulubionej pani od medytacji. Na co mój synek oznajmił, że mam w związku z tym misję: zrobić zdjęcie z Małgosią i przekazać jej, że czekamy na nową medytację dla dzieci. Cóż, przychodzę do Państwa dziś z poleceniem książki Małgosi Mostowskiej „Wystarczająco dobra”, wydanej nakładem wydawnictwa Media Rodzina. Znajdziecie tu czułość i spokój. Entuzjazm i radość. Błogość i pewność siebie. Znajdziecie subtelność, wsparcie i piękne historie.
Opowieść czwarta, z własnego podwórka

Gdy do literackiej gry wkraczają zwierzęta, wiedz… nie, wcale nie oznacza to, że będziemy mieli do czynienia z książką dla młodego czytelnika. Tym razem polecam Państwa uwadze psi kryminał dla dorosłych. „Strzeż się psa” Izabeli Szolc, wydało moje wydawnictwo Papierowy Motyl. Jest to lutowa nowość, niewielkich rozmiarów, ale o wielkich przeżyciach. Ciekawostka: tytuł ten był już kiedyś wydany, ale wyprzedał się i poprzedni wydawca nie zdecydował się na jego wznowienie. Tym sposobem, daliśmy my nowe życiu bardzo charakternemu bohaterowi, którego naprawdę nie da się nie lubić.