Mimo decentralizacji, która sprawia, że dawne stolice mody powoli gasną i odchodzą w zapomnienie, Paryż nadal cieszy się opinią miasta wyznaczającego trendy. Dlatego właśnie na ostatni Fashion Week, który miał miejsce w stolicy bagietek i croissantów ze zniecierpliwieniem czekała cała branża. W tym roku na światowych wybiegach wiało nudą. Dwa pierwsze Tygodnie Mody (Londyn i Nowy Jork) przeszły bez większego echa
i medialnego rozgłosu. Mediolan, głównie za sprawą show Gucci i wyczekiwanego przez cały świat pokazu Bottegi Venety, podkręcił odrobinę atmosferę, ale o prawdziwej modowej gorączce mówić trudno. Paryż także okazał się stosunkowo przewidywalny. Tendencje, które mogliśmy zaobserwować na wybiegach w czasie poprzednich sezonów, wzmogły się i umocniły. Zapierających dech w piersiach przełomów, na próżno było wypatrywać. Nie znaczy to jednak, że projektanci nie zaproponowali swoim konsumentom niczego ciekawego. Nowości, choć może odrobinę bardziej subtelne, dało się zauważyć. Poznajcie 5 głównych trendów z Paris Fashion Week 2020.
Na wysoki połysk
Skóra podbiła wybiegi już rok temu, kiedy Daniel Lee ukazał światu swoją debiutancką kolekcję dla Bottega Veneta. Od tego czasu z czystym sercem możemy mówić o absolutnym skórzanym szaleństwie. Paris Fashion Week przyniósł jednak nową odsłonę popularnego materiału. Projektanci obok tradycyjnego matu zaprezentowali odbijające światło lakierowania. Marka Balmain postawiła na obszerne kozaki, wykonane właśnie z lakierowanej skóry. Buty sięgały modelkom aż do ud i były zdecydowanie najbardziej charakterystycznym elementem całej kolekcji. Jeśli mowa o połysku, trudno nie wspomnieć show Saint Laurent, podczas którego lateks został odmieniony przez wszystkie przypadki. Anthony Vaccarello wykonał z niego obcisłe legginsy, ołówkowe spódnice, przylegające do ciała sukienki, półgolfy, a nawet bluzki wiązane pod szyją. Dyrektor kreatywny powiedział, że decydując się na ten materiał, chciał dodać do elegancji, z jaką kojarzy się paryski dom mody, odrobinę współczesnej perwersji. Cel bez wątpienia został osiągnięty, całość mocno nawiązywała do stylistyki BDSM.
Black Vision
Pierpaolo Piccioli, dyrektor kreatywny domu mody Valentino jest wrażliwy na trendy kolorystyczne jak żaden inny projektant. Jeżeli więc postanowił utrzymać znaczną część kolekcji na sezon jesienny 2020 w czerni, to znak, że już niedługo będziemy nosić ją od stóp do głów. Czerń to jeden z najbardziej podstawowych kolorów. Kojarzy się z żałobą i smutkiem, ma w sobie mrok i głębię. To doskonale wpisuje się w obecne nastroje społeczne, które ze względu na wizję rychłej katastrofy klimatycznej i szalejącą epidemię koronawirusa, stają się coraz bardziej ponure. Potwierdzeniem, że modę na czerń należy traktować jako sygnał ostrzegawczy, był bez wątpienia pokaz Balenciagi. Antyutopijna wizja Gvasali, oparta na walce żywiołów, w dosadny sposób ukazała, że zmierzamy ku zagładzie. Czarne były obszerne płaszcze z kapturem, welurowe suknie do ziemi i garnitury przypominające mundury. Kolor ten zdominował również kolekcje Givenchy i Diora.
Pod samą szyję
Podczas Paris Fashion Week 2020 dekolty ustąpiły miejsca wszelakim wiązaniom pod szyją. Tego typu rozwiązania można było zobaczyć między innymi w kolekcjach Celine i Saint Laurent. Obie marki podeszły jednak do tematu w sposób tradycyjny, postawiły na sprawdzone kokardy i przeskalowane żaboty. Trend znacznie ciekawiej zinterpretowała Maria Grazia Chiuri. Dyrektor kreatywna Diora przyozdobiła szyję modelek czarnymi, cienkimi krawatami. Ozdoby ukradzione z męskiej szafy pojawiły się w większości setów zaprezentowanych podczas pokazu – były dodatkiem, który spajał całość. Damskie krawaty pojawiły się także w kolekcji Chanel. To oznaka, że już niedługo zaczniemy przyozdabiać szyje w nieco mniej konwencjonalny sposób.
Sztuka kontrastu
Kolekcje na sezon wiosenny 2020 przyniosły powrót pasteli na czele z millennial purple. Zimą porzucimy rozbielone barwy, na rzecz tych nasyconych i intensywnych. Paryskie wybiegi przepełniały bowiem kontrasty. Zdecydowanie największym zaskoczeniem pod tym względem był pokaz Saint Laurent. Marka dotychczas słynąca z zamiłowania do czerni postawiła tym razem na pomarańcz, indygo, czerwień, czy fiolet. Barwy w stylizacjach najczęściej zestawione były właśnie kontrastowo. Vaccarello połączył czerwienie z intensywną żółcią, pomarańcze za to z kolorem niebieskim. Podobna tendencja przodowała w kolekcji domu mody Hermès. W tym wypadku zieleń, żółć i czerwień występowały razem – na jednym elemencie garderoby. Nieco subtelniej do tematu podszedł dyrektor kreatywny Louis Vuitton, który kontrasty postanowił przemycić w detalach – lampasach, zamkach czy kołnierzach sportowych kurtek.
Zoom na ramiona
Mocno podkreślone ramiona to najbardziej charakterystyczny trend lat 80., które od jakiegoś czasu wspominamy z ogromnym sentymentem. W przyszłym sezonie górna część ciała nie tylko stanie się jeszcze bardziej zarysowana, lecz nabierze również nieco futurystycznych kształtów. Dom mody Balenciaga na czele z Demną Gvasalią, eksperymentując z proporcjami ludzkiego ciała, postawił na wyostrzenie i podniesienie kobiecych ramion – tak, że zaczęły przypominać rogi. Podobne rozwiązanie zaproponował Rick Owens, dla którego wszelkie dekonstrukcje są jak chleb powszedni. Poduszki, które wykorzystał w najnowszej kolekcji sprawiły, że raniona modelek urosły nie tylko wszerz, ale także wzdłuż. Nieco bardziej tradycyjną wersję power dessing zaproponowała Isabel Marant, która zdecydowała się na klasyczne bufiaste rękawy, również charakterystyczne dla lat 80. Jeśli zatem macie w swoich szafach marynarkę w stylu lady Di, posłuży wam jeszcze jakiś czas.