Mówi się, że moda wraca co 20 lat. Jeszcze niedawno wzdychaliśmy do lat 80. Teraz raperzy śpiewają o „reaktywacjach modeli z nineties’ów”. Dekada, która jeszcze kilka lat temu kojarzyła się z kiczem w każdej właściwie postaci – z szeleszczącymi dresami Adidasa i wątpliwym gustem muzycznym – powróciła z niebywałą siłą. W czasach, w których wszystko mamy na wyciągnięcie ręki, sięgamy myślą do okresu o wiele trudniejszego i pod wieloma względami uboższego. W latach 90. globalizacja w Polsce dopiero dawała o sobie znać. Na wakacje nie lataliśmy samolotem na Sri Lankę, ani nawet do Egiptu. Jeździliśmy za to pociągiem do Władysławowa lub Mielna. Chociaż powiew „zachodu” powoli dało się odczuć, wszystko było bardziej nasze i bardziej swojskie – z własnego podwórka, ze swojego trzepaka.
Za czym tęsknią 90’s kids?
Na przerwach grało się w „gumę” lub wymieniało „karteczkami” zbieranymi do segregatorów. Słuchało się kaset magnetofonowych i w razie konieczności przewijało je ołówkiem. Popołudniami chłopcy grali w „nogę” na pękających w szwach boiskach. Dziewczyny natomiast przeglądały gazetki, głównie: „Popcorn”, „Bravo Girl” lub „FunClub”. Później wieszały nad łóżkami plakaty Justina Timberlake’a z włosami przypominającymi chiński makaron. Wszyscy opłakiwali śmierć Kurta Cobaina i oglądali teledyski króla popu. Pierwsze telefony, może nie miały szerokokątnych obiektywów i nadgryzionego jabłuszka na tylnej obudowie. Były za to spersonalizowane jak nigdy później – wymienne klapki, lśniące diody i tapetki zamawiane z ostatnich stron kolorowych gazet wzbudzały szacunek na dzielni. Gdy ktoś do nas dzwonił, zamiast fabrycznego dźwięku IPhona rozbrzmiewały muzyczne nowości: „Jak zapomnieć” Jeden Osiem L i „Jestem bogiem” Paktofoniki – bo był to czas narodzin polskiego hip-hopu. Na szkolnych dyskotekach bioderka bujały się w rytm „Baby one more night” Britney Spears i „Coco Jambo” Mr. President. Z zapartym tchem śledziliśmy losy „Zbuntowanego anioła”. A pokemony zamiast nas łapał Ash Ketchum. Jak się ubieraliśmy? Każda dziewczyna chciała dorównać pierwszym super modelkom (Claudia Schiffer, Cindy Crawford czy Naomi Campbell) lub chociaż Rachel z „Friendsów”. Prym wiodły więc flanelowe koszule, leginsy, trampki, koszulki odsłaniające pępek, obszerne bluzy „pożyczone” od chłopaka i mom jeansy, które wtedy nie były jeszcze „mom”.
My tu Gadu-Gadu
Powiedzieć, że tęsknimy za wszelkimi „itemkami” z lat 90., to jak nic nie powiedzieć. Jednak w ciągu tych dwudziestu lat zmieniło się coś jeszcze: model komunikacji. Obecnie, gdy chcemy przekazać coś większej grupie osób, tworzymy konferencje na Facebooku. Proste i skuteczne. Kontakt bezpośredni zanika, bo widujemy się coraz rzadziej. Wolimy pisać niż mówić. Piszemy natomiast skrótowo i lakonicznie. Epidemia koronawirusa z pewnością przyczyni się do pogłębienia tego problemu. Pokolenie Z właściwie nie wie, na czym polega bycie offline. Stabilne łącze jest dla nich podstawą codzienności. „90’s kidsy” natomiast pamiętają czasy, gdy komputer włączało się, by porysować sobie w Paincie. Pamiętają również rewolucyjne Gadu-Gadu i jego charakterystyczny dźwięk – także przedmiot nostalgii. Millenialsi dorośli. Dziś ludzie, którzy jeszcze kilka lat temu zachwycali się kolorowymi oranżadami i namiętnie kolekcjonowali „Tazosy”, mają po dwadzieścia kilka lub trzydzieści kilka lat. Wspominają i nostalgicznie patrzą w przeszłość – specjaliści mówią nawet, że kurczowo się jej trzymają. Wszystko, co kojarzy się im z beztroskim dzieciństwem, jest dla nich wyjątkowe, jedyne i niepowtarzalne.
Wieczna nostalgia
Grzegorz Skawiński śpiewał, że „każde pokolenie ma własny czas”. Najbliższa przyszłość z pewnością należy do millenialsów. Producenci robią bowiem wszystko, by ich zadowolić. Zaczęło się od mody. Już dobrych kilka sezonów temu na wybiegach zagościły stylizacje rodem z nineties’ów. Wielki comeback zaliczyły między innymi brzydkie i nienaturalnie duże buty sportowe „ugly shoes”, czy chociażby biker shorts. Jednak rewolucja w szafach okazała się jedynie początkiem – zwiastunem nadciągającej fala tsunami. Muzycznie także wracamy do korzeni. Grunge króluje, a zespoły takie jak Pearl Jam, Pavement, Massive Attack czy Fatboy Slim wiodą prym na festiwalach. Nostalgia uwidacznia się również w telewizyjnych produkcjach. Na antenę powracają dobrze znane hity. W niedzielę znów możemy oglądać „Szansę na sukces”, by później zanurzyć się z Netflixowej otchłani i odpłynąć z „Friendsami”. Nowości z kolei coraz częściej nawiązują klimatem do lat 90. Dla potwierdzenia wystarczy wspomnieć kochane przez wielu „Stranger things” czy chociażby „Everything sucks”. Popkultura ogląda się za siebie, a my na każdym kroku budujemy wehikuły czasu. Patrzymy w przeszłość, która dziś wydaje się cool. „90’s kidsy” siedzą w fancy fotelach i sącząc zdrowe smoothie z jarmużem, mówią: kiedyś to było!
Wyświetl ten post na Instagramie.
Tag besties if you miss them ♀️ via @vintagemood #90s #90sbabes
Post udostępniony przez ’ (@90s.babes)