Karolina Jackowska (@jackowska.karolina)
Niejedna z nas ma ochotę zdjąć stanik natychmiast po przekroczeniu progu domu. Falbanka niemiłosiernie drapie, ramiączka bezlitośnie wbijają się w skórę, a sztywne fiszbiny ograniczają ruchy. A co powiecie na „wygodne i piękne stringi”? To już w ogóle brzmi jak oksymoron.
Cóż, niemożliwe staje się możliwe. Ania Kurecka i Nasti Tuła, właścicielki Czterech Liter, produkują i szyją bawełnianą bieliznę ciałolubną. Dziewczyny są pewne, że każda kobieta jest w(S)paniała, niesa(M)owita, fenomena(L)na. I bez znaczenia jest, czy noszą rozmiar small, medium czy large.
W tym roku tandem Czterech Liter świętuje dwudziestą rocznicę przyjaźni. Nasti mieszka na stałe we Wrocławiu i wraz z kocicą Pulpecją ogarnia strategię i organizację firmy. Ania z Lizbony, w towarzystwie kundelki Trojki, odwala robotę kreatywną. Wszystkie najważniejsze decyzje podejmują wspólnie. Nasza rozmowa międzynarodowa wydaje się być najczystszą formą fińskiej filozofii Kalsarikännit – rozkoszowania się siedzeniem w domu w samej bieliźnie i popijaniem wina. Z dziewczynami rozmawiałam o skomplikowanej relacji z ciałem, stawianiu i respektowaniu granic, patriarchacie i obowiązujących (podwójnych) standardach piękna.
autor: João Araújo (@joao_araujo.uk)
Zauważyłam, że nie używacie określenia „ciałopozytywna” bielizna, tylko „ciałolubna”.
Nasti: W ciałopozytywności chodzi o afirmację ciała obojętnie jak ono wygląda, ale jest to nadal nadawanie większego znaczenia ciału. Ciałolubność, a właściwie ciałoneutralność pokazuje, że to jak ty wyglądasz nie jest aż takie superważne. Jest milion innych ważniejszych rzeczy: zdrowie fizyczne, zdrowie psychiczne, to jak się rozwijasz, jakie masz pasje. A ciało jest narzędziem do wykonywania tego wszystkiego, twoim miejscem w przestrzeni.
Ponad rok temu otworzyłyście sklep. Jak powstały Cztery Litery, co było inspiracją?
Ania: Był taki moment parę lat temu, kiedy cały czas zmieniałam swoje prace, nie potrafiłam odnaleźć swojego miejsca. Wtedy mój kochany chłopak stwierdził, że to nie ma sensu, powinnam po prostu się zwolnić i zastanowić na poważnie, co chciałabym robić w życiu. Wydaje mi się, że to nawet był pierwszy stycznia, mieszkałam wtedy w Krakowie. Pomyślałam, że nie ma właściwie ładnej, wygodnej bielizny na rynku, a chciałabym taką mieć. Jednocześnie do głowy przyszła mi Asia Mudrowska, wyobraziłam sobie grafiki jej autorstwa na materiale. W tym samym czasie Nasti przyjechała z Wrocławia. Miałyśmy taki zwyczaj, że gdy ona ze swoim ówczesnym chłopakiem przyjeżdżała do Krakowa, spotykaliśmy się wszyscy w czwórkę w niedzielę rano na śniadanku gdzieś na mieście. Na tym właśnie śniadanku opowiedziałam jej o moim pomyśle.
Nasti: Pamiętam, że siedziałam w pracy u siebie i tak myślę „Jezu, to jest taki fantastyczny pomysł, zróbmy to!”. Zadzwoniłam wtedy do Ani i zapytałam, czy nie szuka wspólniczki.
Ania: Nasti wnosi to, czego ja nie mam – sprawczość. Ona mówi: „zróbmy to” i faktycznie to robimy. A ja coś sobie wymyślę, ale nie potrafię sprawić, by to się wydarzyło. No i poza tym wniosła kasę, której wówczas nie miałam. Wtedy liczyłam, że dostanę pieniądze z Urzędu Pracy, złożyłam podanie, niestety mój wniosek został odrzucony. Uzasadnieniem było to, że nie potrafię szyć i nie skończyłam studiów związanych z modą. Okej. Nasti uwierzyła w mój pomysł, była moim Urzędem Pracy.
autorka: Karolina Jackowska (@jackowska.karolina)
Kto jest twórcą nazwy Cztery Litery?
Nasti: Nazwa została wymyślona przez przyjaciela, który wpadł na nią dosłownie w ciągu trzydziestu sekund. My z Anią próbowałyśmy chyba przez miesiąc wymyślić coś dobrego, co kojarzyłoby się z ciałem (ale też i nie za bardzo). Ważne było też dla nas, żeby nazwa nie zawierała polskich znaków. Miałyśmy wcześniej pomysł, żeby nazwać markę Niezła Dupa, ale to jednak było w naszym odczuciu zbyt wulgarne.
Jaki jest wasz główny cel?
Nasti: Po pierwsze, chcemy, żeby kobiety nosiły wygodną bieliznę i się w niej dobrze czuły, a po drugie chcemy dać przyzwolenie kobietom na bycie kobietami, cokolwiek to znaczy. Mamy różne okresy życiowe, różne ciała i różne twarze, to fluktuuje.
Ania: Ja jeszcze bym dodała, że chcemy to rozszerzyć też na mężczyzn.
Rozmiar może być uniwersalny, ale kobiety mają różne typy sylwetki. Jest to szczególnie ważne, jeżeli chodzi o dobór odpowiedniej bielizny. Jak podchodzicie do tej kwestii?
Nasti: Kiedy rozmawiałyśmy z krawcową to musiałyśmy się zaczepić o jakieś sztywniejsze ramy, natomiast zrobiłyśmy rozmiarówkę troszeczkę zawyżoną w porównaniu z tym, co jest dostępne w zwykłych sieciówkach. Mamy też dosyć solidny argument, że nasze rzeczy są mocno elastyczne. Sam materiał – to jest bawełna z elastanem – oraz gumki.
Piszecie o etycznym szyciu. Co to znaczy?
Ania: Szyjemy w Polsce, w Gdańsku, z materiałów z Łodzi, a hafciarnię mamy w Sopocie.
Nasti: Znamy też warunki, w których pracują pracownicy, byłyśmy tam osobiście i w związku z tym odpowiednio dużo za tę pracę płacimy.
Typowa posiadaczka bielizny Cztery Litery to…?
Ania: Właśnie wspaniałe jest to, że nie ma jednej typowej posiadaczki naszej bielizny. Staramy się, żeby nasze projekty były odpowiedzią na różne potrzeby.
Nasti: Podejrzewam, że posiadaczkom bielizny Czterch Liter bliskie są idee feminizmu, ciałoneutralności, ciałolubności czy siły siostrzeństwa. Uwagę podobnych osób przyciągają treści, które publikujemy na Facebooku czy Instagramie Czterech Liter. Coraz częściej też faceci kupują bieliznę dla swoich dziewczyn.
Odniosłam wrażenie, że większość kobiet decyduje się na zakup fajnej bielizny tylko wtedy, gdy chce sprawić wrażenie na partnerze lub partnerce w łóżku.
Ania: Spoko, jeżeli jesteś tego świadoma. Ja nie mam problemu z tym, żeby zrobić coś typowo dlatego, że chcę sprawić przyjemność swojemu facetowi, bo dla mnie to też jest przyjemne. Nie robię tego pod przymusem. Gdybym nie chciała, to bym tego nie zrobiła.
Nasti: Zakładamy też seksowną bieliznę, żebyśmy my same czuły się seksowne i dobrze w łóżku. Nie ma nic złego w tym, żebyśmy czuły się seksownie (o ile jesteśmy tego świadome) i miały swoje sposoby na robienie tego.
autor: João Araújo (@joao_araujo.uk)
Dużą rolę odgrywa pewność siebie.
Ania: Wydaje mi się, że jeżeli czujesz się dobrze ze swoim ciałem to jednocześnie dużo łatwiej jest czuć się seksowną. To jest naturalne. Czy faktycznie czujesz się seksowna sama dla siebie czy patrzysz tylko oczami innych? Ja jeszcze nie doszłam do punktu, w którym chciałabym być, ale na pewno Cztery Litery bardzo mi pomogły. Pamiętam, że gdy półtora roku temu jechałam na naszą pierwszą sesję w Warszawie, nie widziałam, czy w ogóle się rozbiorę, a kilka miesięcy temu biegałam z praktycznie gołym tyłkiem po Lizbonie.
Jedną z waszych sesji zrealizowałyście w Lizbonie. Tam dziewczyny nie krępowały się spacerować w bieliźnie po mieście. Polki za to czasami wstydzą się wyjść w bikini na plażę.
Ania: Zaznaczę tylko, że trzy z czterech modelek były Polkami, a tylko jedna z nich była Portugalką. I to nie jest tak, że się nie krępowałyśmy wyjść. Było bardzo wcześnie, było mało ludzi na ulicy. Myślę, że gdyby nie pandemia i po mieście spacerowało więcej turystów, to mogłybyśmy mieć z tym większy problem. Ale tak, jeżeli chodzi o samo podejście portugalskich kobiet i polskich kobiet do własnych ciał, są widoczne różnice. Kiedyś się nad tym zastanawiałam. Na przykład starsze portugalskie kobiety często nie farbują włosów, zostawiają siwe pasma. Na plaży nie ma problemu z tym, żeby większe dziewczyny czy starsze kobiety nosiły dwuczęściowe stroje kąpielowe. Po prostu żadna się nad tym nie zastanawia. Kupuje taki strój kąpielowy, w którym jej będzie najwygodniej i w jakim będzie się dobrze czuła. W Polsce? Niekoniecznie.
autor: João Araújo (@joao_araujo.uk)
Podążamy za ideałem, zgodnie ze standardową listą.
Nasti: My jesteśmy zamknięte w swojej bańce informacyjnej. Ja na przykład już praktycznie nie mam problemu ze swoją cielesnością. Śmieję się, że jeżeli mam na sobie naszą bieliznę i jestem w jakimś ładnym miejscu to rozbieram się i każę komuś robić fotkę na Insta. Aczkolwiek faktycznie widzę czasem, na jakie rzeczy reagują moje koleżanki, na które ja już totalnie nie zwracam uwagi, jak cellulit czy rozstępy – one się tym przejmują, wstydzą się swojego ciała, nie chcą się rozbierać. Wydaje mi się, że to jest na ogół specyfika krajów słowiańskich. Jak pojedziemy 300 km dalej, na przykład do Berlina, tam jest totalny luz. A my tu się dalej tymi beauty standardami biczujemy, nie?
autor: João Araújo (@joao_araujo.uk)
Chyba nie tylko na terenie krajów słowiańskich rządzą beauty standardy. Kojarzycie okładkę amerykańskiego Cosmopolitana, ze zdjęciem modelki plus-size i hasłem „To jest zdrowe”? Wywołała liczne kontrowersje.
Nasti: To był trochę shitstorm. Czego w końcu chcecie?! Żeby otyłe kobiety nie uprawiały sportu? Czy mamy nie pokazywać otyłych kobiet, które uprawiają sport? Tak naprawdę osoby większe podlegają bardzo dużej stygmatyzacji społecznej, z której chudzi ludzie często nie zdają sobie sprawy i z którą trzeba walczyć. Zauważanie obecności osób otyłych w przestrzeni publicznej i ich akceptowanie to nie jest to samo, co promowanie otyłości.
Ania: Tak samo jak pokazywanie ludzi w okularach nie równa się promocji wady wzroku.
Nie każda szczupła osoba jest zdrowa, a nie każda otyła osoba jest chora.
Ania: Wygłaszanie [negatywnych] komentarzy odnośnie figury jakiejś osoby i twierdzenie, że wynika to wyłącznie z troski o jej zdrowie jest… no po prostu nieprawdziwe.
Na TikToku był kiedyś taki trend – szczupłe laski pokazywały, co jedzą w ciągu dnia – głównie śmieciowe żarcie, fast foody – i chwaliły się, że mimo wszystko pozostają chude. Wow, świetnie. Teraz można spróbować wyobrazić sobie, jakie pojawiłyby się komentarze pod podobnymi filmikami, gdyby nagrywała je osoba otyła.
Poza tym czy ktoś pytał o zdrowie te szczupłe laski czy raczej wszyscy zazdrościli, jaką super mają przemianę materii?
Nasti: Są nawet takie badania, że większe osoby, które uprawiają regularnie sport i dobrze jedzą są zdrowsze niż osoby, które są chude i nie uprawiają sportu.
autor: João Araújo (@joao_araujo.uk)
Stygmatyzacja ciała, zwłaszcza kobiecego, mocno wpływa na kształtowanie rzeczywistości społecznej, biorąc pod uwagę też na ile stosunkowo młode, progresywne, bardziej otwarte na dyskusję pokolenie jest nie wyedukowane w obszarze erotyczności i seksu.
Ania: Jesteśmy istotami seksualnymi, bo mamy ciało. Bez niego nie moglibyśmy funkcjonować. Znajomość siebie, swojego ciała, tego jak się zachowuje, w jaki sposób i na co reaguje jest bardzo istotna. Próbując rozwiązać pewne problemy osobiste nie zdajemy sobie sprawy ze źródła, z korzeni, a one są często powiązane z naszym ciałem: albo czegoś o nim nie widzieliśmy, albo nie byliśmy czegoś świadomi, albo ktoś nauczył nas czegoś kompletnie nieprawdziwego, albo jest nam wstyd – wstyd tylko dlatego, że mamy ciało.
Nasti: Bardzo ważnym elementem jest samoświadomość. Posiadanie pewnego naukowego wglądu w siebie i swoją seksualność jest podstawą do komunikacji z partnerem, a wiadomo, że komunikacja z partnerem w sprawach seksu potem się bardzo przekłada na jakość ich życia. Jeżeli chodzi o edukację seksualną, trzeba położyć nacisk na nauczenie stawiania granic i ich respektowanie, co jest mocno zaniedbaną strefą.
Ostatnio miałam taką dyskusję podczas świąt (bo wiadomo, że święta są najlepszą okazją na takie dyskusje) o tym, ile dziewczyny muszą robić, by się czuć bezpiecznie i jak mało muszą robić faceci. W ogóle jakie jest przyzwolenie na to, żeby na przykład klepnąć kogoś w dupę na imprezie! Nie uczy się nigdzie tego respektowania granic i to się zaczyna bardzo wcześnie.
Nasze koleżanki mają historie o molestowaniu seksualnym od swoich rówieśników, kiedy miały 12 lat. Stawianie granic może być początkiem walki z molestowaniem seksualnym na tak szeroką skalę, jaką mamy teraz.
autor: João Araújo (@joao_araujo.uk)
W molestowaniu seksualnym czy gwałcie często winę zrzuca się na kobiety.
Nasti: Jest duży victim blaming i to na całym świecie, nie tylko w Polsce. Ząbki machiny patriarchalnej w której się kręcimy od stuleci.
Kim według was jest feministka?
Ania: Feministka czy feminista, bo to też może być mężczyzna, to osoba, która chce równości dla wszystkich, niezależnie od płci, koloru skóry, pozycji społecznej.
Nasti: Nie chcę powtarzać banałów, ale to nie jest osoba, która nienawidzi mężczyzn! Feministka to osoba, która walczy z patriarchatem, która nie zgadza się na seksistowskie komentarze, na to by obarczać winą ofiary molestowania i gwałtu, na nierówne płace, na to jak są traktowane kobiety na ogół w przestrzeni publicznej, na to jakie (podwójne) są standardy piękna w odniesieniu zarówno do kobiet jak i do mężczyzn.
Mogłybyście zdradzić mi jakieś plany Czterech Liter na ten rok?
Nasti: Chcemy zrobić szarą kolekcję tych modelów jakie już mamy. Wiele osób pyta o bieliznę męską (właściwie od samego początku), dlatego chcemy dodać do kolekcji męskie gatki. Chciałybyśmy też, jeżeli sprawdzimy z krawcową, że jest możliwe, wyprodukować miękki stanik na większe biusty z małym obwodem, bo na to jest duże zapotrzebowanie. Wracamy też do Babskiego Projektu, który zaczęłyśmy robić jeszcze w tamtym roku. To jest akcja społeczną, organizujemy ją z moją koleżanką dietetyczką. Szczegółów nie chcemy zdradzać, ale chodzi generalnie o pokazanie różnego rodzaju kobiecych sylwetek i stojących za nimi historii. Dobierałyśmy dziewczyn tak, żeby miały różne relację ze swoim ciałem, ze sportem i zdrowym odżywianiem.
autor: João Araújo (@joao_araujo.uk)
Instagram Czterech Liter: https://www.instagram.com/literycztery/