Prawo do skupiania się na swoich potrzebach wydaje się być dla nas oczywiste i zrozumiałe. Rzeczywiście tak jest, czy to jednak tylko teoria? Czy otaczający nas świat to popiera, czy koniec końców powoduje blokadę przed tym, co z reguły powinno być dla każdego najważniejsze – przed zadbaniem o samego siebie…
Perspektywa stawiania siebie i swoich własnych potrzeb na pierwszym miejscu, od kiedy pamiętam, budziła wiele kontrowersji. Ile razy słyszeliśmy głosy, które próbowały lekceważyć to, co w danej chwili naprawdę czuliśmy. Stopowanie wyrażania swoich uczuć, czy mówienie jak małe znaczenie mają one w obliczu gorszych wydarzeń, to jedne z najczęściej spotykanych przez nas form blokowania emocji drugiego człowieka. Mam wrażenie, że od dziecka wpajany był nam pewien schemat. Dotyczył on z pewnością nieustannego porównywania nas z innymi. Chyba każdy człowiek przynajmniej raz usłyszał zdania, takie jak: „Spójrz na resztę”, „Są gorsze problemy”, bądź „Jak możesz myśleć teraz o sobie?”.
Zdarza się, że ciągła weryfikacja skali problemu przez osoby trzecie wywołuje mylne wrażenie, że to co czujemy nie jest wcale istotne. W efekcie przestajemy mówić cokolwiek, a z czasem nawet dla nas samych przestaje mieć to większe znaczenie.
Wychodzi na to, że uczeni byliśmy, by nie stawiać siebie na pierwszym miejscu, a emocje chować jak najdalej. Wystarczy spojrzeć na nasze babcie, które dbając o ognisko domowe, swoją postawą pokazywały nam kto jest dla nich najważniejszy –z pewnością nie były to one same. Swoje potrzeby spychały na dalszy plan, myśląc przede wszystkim o mężu czy dzieciach. Nic dziwnego, że ich frustracja mogła rosnąć z roku na rok, powodując pewnego rodzaju przytłoczenie. Powyższe obrazki przez lata kodowały się w naszej podświadomości, budując myśl o tym, że takie jest życie i nie ma w tym niczego, co moglibyśmy podważyć.

Nie bez powodu powszechnie podkreśla się znaczenie prostej zasady bezpieczeństwa stosowanej chociażby podczas lotu samolotem. Polega ona mniej więcej na tym, że w sytuacji zagrożenia, zalecane jest nakładanie masek tlenowych w pierwszej kolejności sobie, nie dzieciom. Analogicznie rzecz biorąc: zaopiekuj się sobą, żeby potem pomóc otoczeniu. Pokochaj siebie, żeby móc pokochać innych. Zadbaj o swoje emocje, zanim przejmiesz je od reszty. W teorii logiczne, jednak gdy powyższy schemat próbujemy zastosować w praktyce, świat niejednokrotnie zaczyna przypinać nam łatkę egoisty. Czy słusznie?
Nie prościej bywa w obliczu tych cięższych wydarzeń, które dotykają nas również pośrednio. Takich, na które każdy zareaguje inaczej, a z obawy przed reakcją innych nie ujawni tego, co czuje. Bo przecież teraz nie wypada myśleć o sobie. Nie należy cieszyć się i uśmiechać, gdy reszta wokół cierpi i na odwrót. Pewien głos w głowie nakazuje się uciszyć, a otoczenie spogląda na nas co najmniej tak, jakby skupienie się na sobie miało być niedozwolone. Brzmi absurdalnie niezależnie od tego, czy dzieje się to tylko w naszej głowie, czy w rzeczywistości.
Kiedy ostatni raz zrobiliście coś dla siebie lub osiągnęliście sukces spowodowany tym, że w końcu postawiliście na swoje potrzeby? Kiedy poczuliście ulgę, gdy na głos wybrzmiało wasze zdanie? Czy to uczucie nie jest warte podjęcia kroku w stronę życia w zgodzie z samym sobą? Mam wrażenie, że tylko w taki sposób jesteśmy w stanie funkcjonować w równowadze. Nawet empatia potrafi być szkodliwa, gdy przeradza się w tą nadmierną, uciszającą własne emocje, które również potrzebują uwagi.
Czy myślenie o sobie ma wywoływać u nas strach? Ma stać się ruchem niedozwolonym? Ma sprawić, że koniec końców wszyscy zablokujemy się na swoje własne emocje, które dla każdego powinny być najważniejsze?
Z pewnością są osoby, którym to nie przeszkadza. Zawsze uważałam, że każdy robi to, co uważa za słuszne. Problem może pojawić się wtedy, gdy w głębi czujemy, że tak naprawdę chcemy iść własną drogą. Nie zajdziemy daleko, jeśli zatrzyma nas strach przed oceną, chęć dogodzenia reszcie lub to, że inni mogą być niepocieszeni. Tłumiąc swoje uczucia, dodatkowo ucierpimy. Ciągłe zadowalanie innych będzie destrukcyjne, bo nie jest dobre ani dla nas, ani dla otoczenia.
Może nastał w końcu czas, by samemu zarządzać pewnymi kwestiami. Czas do bycia własnym kreatorem. Czas, by zacząć żyć swoim życiem, nie innych. Bez wyimaginowanego strachu, który najczęściej jest tylko w głowie. Decyzja należy do Ciebie.
Autorka: Alicja Pruszyńska