Jeżeli 2024 rok był rokiem Barbenheimer, tak kończący się rok obfitował raczej w wiele mikromomentów, wśród których ciężko wskazać ten jeden dominujący. To, co rozpalało nas w jednym tygodniu, w kolejnym było zastępowane przez nowy wybuch, ale ostatecznie kilka wydarzeń zostało z nami na dłużej.
Co mówią one o naszej (pop)kulturze i jej ewidentnym przesileniu?
- Sydney Sweeney może i ma świetne geny, ale nie gwarantuje pełnych kin.

Sydney Sweeney była tą aktorką, która w 2025 roku zdecydowanie najbardziej podzieliła Amerykę. To jednak nie za sprawą występów aktorskich, a reklamy, w której zachwycamy się jej gena… jeansami.
Hasło „Sydney Sweeney has great jeans” oburzyło część odbiorców, którzy zarzucili mu rasistowskie konotacje. I tak, American Eagle może mówić, że chodziło o jeansy. Sydney tak może mówić. Sam Donald Trump może zachwycać się reklamą. Ale jeżeli coś wywołało tak duże oburzenie, zwłaszcza wśród grup dyskryminowanych, warto ich wysłuchać. Reklamy nie powstają w kulturowej próżni, a są odzwierciedleniem społecznych nastrojów, dlatego też tak wiele osób zaniepokoiło się potencjalnym ukrytym przekazem.
A na koniec dnia reklama, mimo kontrowersji, a tym samym ogromnych zasięgów, nie przyniosła Sweeney aż takiej popularności, bo film Christy, w którym gra główną rolę, zaliczył ostatnio bardzo kiepskie otwarcie. Według Box Office Mojo był to jeden z 12 najgorszych debiutów kinowych w historii filmów wypuszczanych na ponad 2000 ekranów.
2. Pijemy z papierowych słomek i kupujemy z drugiego obiegu, a potem nie możemy się oprzeć pluszowemu potworkowi

Mowa oczywiście o Labubu, który był trendowym produktem numer jeden w 2025 roku. Wszystko zaczęło się od Lisy, wokalistki K-popowego zespołu Blackpink, która w kwietniu została zauważona z maskotką przypiętą do torebki. A potem… z Labubu było już wszystko. Torty, koszulki, piosenki, matcha Labubu rave’y. To viral w najczystszej postaci, który jednak zdradza nam też dość smutną prawdę o nas samych: możemy mówić o „modzie” na ekologię, ale jednocześnie bardzo łatwo jesteśmy w stanie wytłumaczyć sobie zakup bryloczkowego potworka, który być może już za kilka miesięcy wyląduje na śmietniku albo na Vinted.
3. Lepiej nie zabierać swojej kochanki na koncert Coldplay

Koncertowe kiss-camy wydają się niewinną, stadionową rozrywką, a potrafią zniszczyć małżeństwo. Przekonaliśmy się o tym na przykładzie milionera Andrew Byrona, który został przyłapany na koncercie Coldplay wraz ze swoją kochanką – byłą dyrektorką do spraw personalnych w tej samej firmie. I faktycznie zrobiło się bardzo personalnie, bo Andrew miesiąc po wydarzeniu zobaczył papiery rozwodowe. Nie tylko w Internecie nic nie ginie. Na stadionach również.
4. Skrzywdzone kobiety śpiewają najgłośniej

2024 należał do Taylor Swift, a 2025 to wielki powrót Lily Allen i jej muzyczny manifest „West End Girl”, w którym rozprawia się z rozstaniem z Davidem Harbourem. Nie ma tu miejsca na półsłówka i metafory – Lily prosto w twarz wyśpiewuje to, co ją boli, odzyskując swój własny głos. Na płycie nawiązuje do tajemniczej Madeline, z którą miał zdradzać ją aktor, opowiada o męskiej świątyni Davida, która zamiast jego „dojo” okazała się „pussy palace”. Nie boi się wywlekać małżeńskich brudów, co przez jednych może być potraktowane jako małostkowa zemsta, a przez innych – potrzebny, feministyczny krzyk.
5. Niektóre gwiazdy są tak odklejone, że aż wyleciały w kosmos

Mowa oczywiście o inicjatywie Jeffa Bezosa, dzięki której 6 kobiet wybrało się na 11-minutowy lot w kosmos. To pierwsza taka w pełni kobieca misja, ale zamiast oklasków, panie spotkały się jednak z powszechną krytyką i zarzutami hipokryzji. Jak bowiem można mówić o miłości do planety, całując przy tym symbolicznie ziemię, a jednocześnie przyczyniać się do ogromnej emisji CO2? Katty Perry mogła zostać przy całowaniu dziewczyn.
6. Nikt nie słucha muzyki AI, a potem Kutas Records święci triumfy na polskim Spotify

Możemy się oburzać, ale tak – AI zaczyna zastępować sztukę. Albo przynajmniej mocno z nią konkurować. Coraz więcej najpopularniejszych utworów na Spotify to te stworzone przez sztuczną inteligencję. Jednym z najnowszych trendów na Instagramie jest generowanie „zdjęć” w klimacie winter wonderland z miejsc, w których nie tylko się nie było, ale z miejsc nawet nieistniejących. Pierwsza aktorka AI – Tilly Norwood – po swoim „debiucie” na Festiwalu Filmowym w Zurychu, zapowiada dalsze kroki i szuka agencji. I jako wisienka na torcie – w Polsce ostatnio głośno było o wątpliwych przypisach w pewnej publikacji oraz o grafikach wygenerowanych do… książki z przepisami do air fryera.
Nawet twórcy „Black mirror” by tego nie wymyślili, a bez próby wzięcia w prawnicze ryzy rozhasanej sztucznej inteligencji, niewiele zmienimy.
7. Posiadanie chłopaka stało się wstydliwe
A przynajmniej tak głosi tytuł viralowego artykułu brytyjskiego Vogue’a, który był chyba najszerzej komentowanym tekstem 2025 roku. Chanté Joseph mówi w nim, że celem nie jest oczywiście bycie samą, ale bycie niewymazaną przez własny związek — już tak. Przez tysiące lat to mężczyzna miał nie tylko dopełniać kobietę, ale wręcz ją definiować. Narracja zaczyna się odwracać, w wielu przypadkach zależności ekonomiczne znikają, kobiety stają się niezależne, a tym samym bardziej wymagające. Te nastroje wyczuła Chanté, kontrowersyjnym tytułem testując przy okazji umiejętność czytania ze zrozumieniem całego tekstu.
8. Po ponad 3 latach czekania wciąż jesteśmy podekscytowani na finał Stranger Things

W świecie, gdzie trendy zmieniają się z dnia na dzień, a algorytmy karmią nowościami, przywiązanie do określonego tytułu wydaje się wyjątkiem. A właściwie – fenomenem. Ten najdroższy serial w historii od pierwszego sezonu skradł serca widzów i nawet zaliczając po drodze różne mniejsze wpadki (jak na przykład wątek rebelianckiej grupy z drugiego sezonu, który, nomen omen, wrócił w piątej odsłonie), nie tracił ich sympatii.
Rok 2025 to rok wielkiego finału, który, jak wydaje się po 4 pierwszych odcinkach, nie rozczaruje widzów (jak choćby „Gra o tron”), a tylko zwielokrotni ich ekscytację. Finałowi towarzyszą zresztą szeroko zakrojone akcje promocyjne – również w Polsce, gdzie przez jeden weekend mogliśmy przejść się po Hawkins odtworzonym z rozmachem w warszawskim Domu Towarowym Braci Jabłkowskich. Ostatni (naprawdę ostatni…) odcinek to z kolei idealne pożegnanie ze starym rokiem — obejrzymy go w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia. Jeżeli dowiezie, to mam nadzieję, że sprawdzi się powiedzenie: Nowy Rok jaki, cały rok taki. Chociaż 2026 (i każdy kolejny) już bez Stranger Things [*].
Fot. GoodFon/Heute.de/Wikimedia Commons


