Tinderove love

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Szymon pragnął związku, ale nie potrafił zbudować żadnej głębszej relacji z Kobietą.

Nie mógł zrozumieć w czym tkwił problem.

Obiektywnie patrząc – był atrakcyjnym trzydziestopięciolatkiem, nosił się klasycznie z nutką ekstrawagancji, był człowiekiem zaradnym, finansowo niezależnym, inteligentnym.

Zawsze miał w zasięgu jakieś Kobiety i nie narzekał na ich brak.

Zresztą potrafił je sobie organizować w mig. Tinder to była jego ulubiona aplikacja, choć posiadał też inne miejsca „połowu” w sieci.

Skończył kilka kursów samorozwoju, ale głównie w kierunku wpływania na innych, manipulacji i uwodzenia.

Trafił do mnie z polecenia, od Kobiety, z którą umówił się przez tindera, a która okazała się być moją klientką.

Weszli na temat rozwoju i wiedziony impulsem, mocno poczuł, że rozwiążę jego problem. Dodam, że była to ich jedyna randka, a problem oczywiście miał swoje przyczyny.

***

Mój pierwszy kontakt z Szymonem.

Przyjechał osobiście z innego miasta, choć mocno proponowałam mu pracę online.

Kompletnie nie spodziewał się takiej wycieczki w zakamarki swojego ciała i umysłu, w jaką go zabrałam.

Jego techniki mentalne rozpadały się jak domek z kart, jedna po drugiej, a skrywane głęboko w ciele niewygodne emocje powoli wypływały na powierzchnię.

Szymon miał jedną nieprzyjemną manierę, której w ogóle nie był świadomy, a na którą łowił swoje Kobiety i uważał ją za „atut”, choć rezultaty go zawodziły.

Jego drugim problemem było to, że łowił od ręki, ale nie te Kobiety, które chciał.

Mechanizm się powtarzał. Te, które go nie interesowały na związek, były od razu na niego gotowe, za to te, które mu się bardzo podobały, szybko go odrzucały.

Gotowało się w nim na przemian uwielbienie połączone z nienawiścią, bezradnością, wkurwem, aż do zobojętnienia włącznie. Kobiety finalnie zawsze mu obojętniały.

Tą fatalną manierą, jaką wskazałam mu po kwadransie obcowania z nim, był brak granic…czyli spoufalanie na tyle mocne, że gdyby to nie była sesja terapeutyczna, szybko bym się ewakuowała z takiego kontaktu.

Szymon od razu „łowił” i „urabiał”, mimo, że sytuacja była określona. Nie widziałam w tym pewności siebie, a raczej chęć przejęcia kontroli i próbę dominacji.

Był „miły”. Zostałam zlustrowana od stóp po koniuszek głowy i uroczo skomplementowana, a po około 10 minutach zwrócił się do mnie „kotku”, potem „skarbie”.

Słuchałam opowieści jego umysłu, a jemu oczy zaszkliły się mocno i zacisnęły pięści, kiedy skonfrontowałam go z awatarem uwodziciela, a tam stanęła postać małego, smutnego chłopca.

***

Szymon pochodził z „normalnego” domu. Rodzice nadal byli razem, oboje jeszcze aktywni zawodowo.

Tata całkowicie pod wpływem Matki, to ewidentnie Ona nosiła spodnie w domu. Ojciec – pracownik naukowy, zanurzony od zawsze w książkach, nieobecny dla Rodziny.

Mama…własna działalność, wulkan energii, wciąż z ludźmi.

Siostra, obecnie mężatka z dziećmi, bardzo poprawne stosunki, ale niezbyt głębokie. Więcej wspólnego miał ze Szwagrem, to z nim miał największą więź z Rodziny, dlatego często u nich bywał.

Też chciał mieć Rodzinę, czuł, że już czas się ustatkować. Zdecydowanie szukał Żony.

***

Mamy nigdy nie było w domu, a jak była to zawsze zajęta. Tak zapamiętał to Szymon. W pierwszych latach życia dużo czasu spędzał u sąsiadki, której był podrzucany, kiedy Mama szła do pracy. Spędzał całe dnie w sąsiednim domu, bo Tata pisał swoje prace i nie wolno było mu przeszkadzać, a Mama „musiała”, co głośno zawsze podkreślała, zarabiać, by utrzymać „cały dom”.

Czekał na moment jej powrotu. Zawsze wracała energetyczna, roześmiana, pachnąca, zadbana. Przy niej Sąsiadka niania wydawała się bezbarwna i mało interesująca. Pamiętał jej wzrok wielbiący jego Matkę. Do dziś nie znosił niepewnych, zaniedbanych Kobiet, za to interesowały go tylko te „na swoim”, dosłownie i w przenośni.

Mama zawsze witała go z dużym entuzjazmem i słodyczą w głosie, ale po wylewnych całusach i uściskach po chwili następował brak zainteresowania jego osobą.

Ona wracała do swoich spraw i innych ludzi. Wciąż słyszał „Kotku nie teraz, idź się pobaw”, a miłość w jej oczach widział, kiedy był uroczy. Mama lubiła jego komplementy, wtedy tuliła go do piersi i na chwilę świat był taki piękny. Krótko to zawsze trwało, tak jakby nie była w stanie wytrwać w tym dobrobycie, po chwili już porywał ją świat.

Skrywany dziecięcy żal, samotność i ogrom emocjonalnego bólu chowanego pod obojętnością wylały się z Szymona.

Nie spodziewał się. Był zły i wściekły, pełen nienawiści do Kobiet, która przykryta była warstwą lukru i układnych frazesów. Nie szanował ich, a by nie czuć bólu odrzucenia, deprecjonował je. Był bardzo wewnętrznie samotny, co przykrywał karierą i ciągłym podrywem. Karuzela stłumionych w dzieciństwie emocji wciąż kręciła nim na wszystkie strony, a po każdej relacji, intensywnej i krótkotrwałej, czuł się jak po zejściu z rollercoastera.

Obojętniał, co przywracało mu równowagę, by za chwilę ponownie spróbować.

Wszystkie przez niego „pożądane” były kalką Matki…nie do zdobycia. Wybierał je perfekcyjnie, ale nie mógł z żadną być, bo wewnętrznie wciąż stał przy Matce jako jej partner.

A tak bardzo tęsknił za Ojcem. To dla niego i za niego zarabiał kasę. Wszystko jej podporządkował, nawet czytanie. Rozwijał się intelektualnie, bo rozumiał, że to trampolina do większych pieniędzy. Dlatego wolał audiobooki, papierowe książki go irytowały. Lubił imponować Kobietom, a Mamie fundować różne przyjemności. Była wtedy taka z niego dumna. Nie wyobrażał sobie, żeby to Kobieta utrzymywała dom. Nigdy nie chciał być „pantoflarzem” i „utrzymankiem” jak Ojciec.

Medytacja ognia z jego rodową linią męską, którą zrobił podczas jednej sesji u mnie, wstrząsnęła nim.

Poczuł męskie.

Zaprosił Ojca na weekend w góry. Pojechali tylko we dwóch. Pierwszy raz mieli taki kontakt. Chcą go powtórzyć, bo Szymon odkrył, że to „zajebisty gość”.

Mama się wtedy pochorowała, ale w tym czasie nawiązała bliższą relację z Siostrą. Odczuł, że jej uwaga wyraźnie przeniosła się na Siostrę.

Poczuł tylko ulgę i…wolność. Kontakt jakby się poluźnił, naturalnie.

***

Szymon wyluzował. I zawsze mówi do mnie już z dużą atencją – Małgorzato.

Na ostatniej sesji śmialiśmy się do rozpuku, kiedy powiedziałam do niego „kotku”. Teraz śmieszą go te zdrobnienia, a obecnie do każdej Kobiety mówi po imieniu.

Nadal korzysta z tindera, bo jak twierdzi, ma do niego sentyment. Dzięki niemu trafił do mnie.

Nie wierzę mu, ale mówi to tak uroczo.

O dziwo, odkrył jakiś nowy gatunek Kobiet – przystępnych, wyluzowanych i interesujących. Nie czuje już tego pędu w relacji, słowo „wolniej” nabrało dla niego nowego znaczenia.

Czuje zmianę na każdej płaszczyźnie życia, ale obecnie chce się więcej skupić na sobie i swoim wnętrzu.

Na nowo uczy się wchodzenia w relacje. Zaczął czytać książki rozwojowe, nie tylko związane z biznesem. Dla przyjemności, ale nadal są to audiobooki.

Chwilowo przestał mieć parcie na Rodzinę, najpierw chce się nacieszyć odzyskaną. Ma lepszy kontakt z Siostrą, zaskoczył się ile mają wspólnego w biznesie. Nie wie jak to się stało, że nigdy tego/Jej nie widział.

***

Granice emocjonalne dzieci uczą się przy Matce, wysycając się energetycznie jej pełnią albo deficytami.

Każdy jako dziecko chce być widziany i słyszany przez obojga Rodziców.

Kiedy tak nie jest, wtedy taki „dorosły” projektuje swoje deficyty na relacje z innymi, czasami całkowicie zatracając adekwatność. Podświadomie powtarza „los” dopóki nie wkroczy świadomość.

Uświadomienie sobie tych zależności oraz odkrycie swojego cienia (wyparte aspekty osobowości) daje zrozumienie, a zrozumienie…wolność i ulgę.

 

Miłość może narodzić się tylko w wolności.

Reklama

W każdym wieku jest dobry czas na zmiany

Czy można przeżyć swoje życie kilka razy? Na pewno można je zmienić! O odwadze w dążeniu do autentyczności i prawdziwego szczęścia opowie Agata Igras. W tym odcinku Ela Lepianka i Agnieszka Balicka przeprowadzają rozmowę, w której odkrywają niesamowicie pasjonującą podróż przez wszystkie kontynenty aż do źródła prawdy.

Moje prace ożywają | Aneta Barglik

Nowe nazwisko na artystycznej scenie Warszawy – o niej będzie głośno! Aneta Barglik – malarka abstrakcyjna poruszająca się w nurcie ekspresjonistycznym, rzeźbiarka i właścicielka autorskiej galerii sztuki. O dobrej energii w sztuce, pejzażach emocjonalnych i byciu tu i teraz. Spotkanie prowadzi Karolina Ciesielska.